Francja: burza wokół propozycji szefa MSW dotyczących imigracji
We Francji rozpętała się burza po wypowiedzi szefa MSW Manuela Vallsa, który oświadczył, że wobec nadmiernej imigracji trzeba zrewidować przepisy oraz udowodnić, iż islam można pogodzić z demokracją. W rezultacie Vallsa zaatakowali politycy jego własnej partii.
21.08.2013 | aktual.: 21.08.2013 15:09
Uwagi socjalistycznego ministra, wypowiedziane podczas poniedziałkowego zamkniętego seminarium rządowego pod hasłem Francja 2025 przeciekły do dzienników "Le Parisien" i "Liberation". Od wtorku wokół propozycji szefa MSW trwała medialna burza.
W środę rzeczniczka rządu Najat Vallaud-Belkacem zapewniła w imieniu prezydenta Francji Francois Hollande'a, że poruszane przez Vallsa kwestie "nie są przedmiotem debaty rządu na rozpoczęcie sezonu politycznego".
"Powiało arktycznym chłodem"
Szef MSW powiedział, że zważywszy na problem, jakim za 10 lat stanie się dla Francji imigracja, należy "zrewidować prawo do łączenia rodzin". Dodał też, że "należy jeszcze wykazać, że islam i demokracja są do pogodzenia", czego dowieść mają Francja i Europa.
Według "Liberation" na posiedzeniu "powiało arktycznym chłodem" po wystąpieniu Vallsa. Minister znowu stał się "uosobieniem prawego skrzydła lewicy" - napisał tygodnik "Le Point". Sam Valls tłumaczy w mediach, że jego słowa zostały źle zinterpretowane, ale podkreśla, że wobec "kolosalnych zmian demograficznych" w Afryce należy "zrewidować całą politykę imigracyjną".
Oświadczenie prezydenta Hollande'a, zgodnie z którym cała sprawa nie stanowi obecnie przedmiotu debaty nie zmienia faktu, że Valls dotknął tematu, który obchodzi większość Francuzów, dla których kwestia imigracji jest społeczną bombą zegarową. Popularny minister, zwany pierwszym policjantem Francji, powiedział głośno coś, czego lewica nie odważa się "nawet po cichu myśleć", wkraczając na teren zarezerwowany dla partii prawicowych i centroprawicowych - pisze "Le Point".
Walka z problemem imigracji
Plan zredukowania imigracji o połowę był jednym z haseł wyborczych byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Jego propozycjom lewica, a z nią Valls, przeciwstawili slogan o "inteligentnej imigracji", co miało oznaczać, że nie liczy się liczba naturalizacji nowych obywateli, lecz ich wierność ideałom i prawom republiki. Obejmując resort spraw wewnętrznych Valls miał wdrożyć w życie właśnie taki plan.
Ekspert ds. imigracji i były doradca Sarkozy'ego Maxime Tandonnet tłumaczył wówczas w rozmowie z portalem politycznym Atlantico.fr, że "złe zarządzanie zbyt licznymi falami imigrantów doprowadziło do dramatycznych napięć".
- Miliony osób mieszkają w miastach gettach, co powoduje społeczne wykluczenie, rewolty, brak identyfikacji (z Francuzami), podziały w kraju. Z grubsza Francja przyjmuje co roku około 200 tys. imigrantów. W kraju, który liczy ponad 3 mln bezrobotnych, ta liczba jest w sposób oczywisty zbyt wysoka - powiedział Tandonnet. Jego zdaniem taktyczne milczenie lewicy w tej sprawie, która "głęboko niepokoi wielu Francuzów", jest niezrozumiałe i służy interesom skrajnej prawicy.
W istocie uwagi Vallsa zabrzmiały jak przełamanie tabu obowiązującego w szeregach socjalistów; od jego słów odżegnała się publicznie spora grupa ministrów oraz wiceszef rządzącej Partii Socjalistycznej Harlem Desir. Socjalistyczny deputowany Razzy Hammadi powiedział w wywiadzie dla "Le Figaro", że Valls "nie przysłużył się lewicy plasując w centrum debaty (...) kwestie imigracji i pogodzenia islamu z demokracją".
Europejski pakt o imigracji i azylu z 2008 roku został podpisany przez wszystkie kraje UE - przypomniał portal Atlantico.fr.
Przepisy o łączeniu rodzin kością niezgody
Przepisy o łączeniu rodzin nie powinny podlegać rewizji - powiedziała minister ds. mieszkalnictwa Cecile Duflot. - Prawo do życia w rodzinie nie może zawierać wyjątków. Jest gwarantowane przez ósmy artykuł europejskiej konwencji praw człowieka - podkreśliła Duflot.
Valls uważa jednak, że przepis ten, który zezwala cudzoziemcom rezydującym we Francji sprowadzić do kraju małżonka i (nieletnie dzieci) jest często nadużywany. Tak czy inaczej - jak pisze "Le Figaro" - stanowi on dla imigrantów główne "drzwi wejściowe" do Francji.
Na ponad 191 tys. praw pobytu przyznanych w 2012 roku, blisko 87 tys. przypadło osobom, które otrzymały je w ramach łączenia rodzin. Ze względów humanitarnych wydano 18 tys. takich pozwoleń, a z powodów ekonomicznych - 16 tys. - przypomina "Le Point".
Społeczeństwo popiera ministra
Podjęcie problemów związanych z imigracją i bezpieczeństwem obywateli już wcześniej zyskały Vallsowi niezwykłe - jak na ministra niepopularnego gabinetu - społeczne poparcie, zarówno wśród elektoratu socjalistów jak i opozycji. Wyłamując się z własnych szeregów "ulubieniec sondaży zirytował socjalistów" - pisze "Le Parisien". Ale może kontrowersje wokół imigrantów znów przysporzą mu zwolenników.
Valls zdaje się bowiem aspirować do najwyższych stanowisk politycznych i z rozmysłem trzyma się z dala od tematów ekonomicznych, starając się wygrywać niepokoje Francuzów. Kwestia imigracji może być elementem jego gry o Pałac Matignon, czyli siedzibę premiera Francji.
Według tygodnika "Le Nouvel Observateur" "wielce ryzykowne stanowisko premiera nie zamyka horyzontu" obecnego szefa MSW, który aspiruje być może do fotela prezydenta. Po jego poniedziałkowych uwagach na temat islamu i imigracji minister stanu ds. rozwoju Pascal Canfin powiedział jednak: - Nie wiem w jaki sposób moglibyśmy pozostać w rządzie, gdyby premierem został Manuel Valls.