Fiskus coraz głębiej sięga do naszych kieszeni
W przyszłym roku przeciętny Polak ma oddać do budżetu państwa aż 4,4 tys. zł. To o 66% więcej niż w 2000 r. Nasze pensje w tym czasie rosły o wiele wolniej - wylicza "Życie Warszawy".
29.09.2006 | aktual.: 29.09.2006 12:18
Fiskalizm w Polsce jest coraz większy - taki smutny wniosek płynie z analizy budżetu na 2007 r., który został w środę przyjęty przez rząd. W sumie do kasy państwa z podatków PIT, VAT i akcyzy wpłynie niebagatelna kwota 168,8 mld zł. Oznacza to, że przeciętny Polak (biorąc pod uwagę nawet niemowlaki), będzie zmuszony wysupłać z własnej kieszeni ponad 4,4 tys. zł. To tak jakby na rzecz państwa musiał oddać swoje zarobki netto z prawie trzech miesięcy.
Jeszcze sześć lat temu fiskus nie cisnął nas tak mocno. W 2000 r. danina przeciętnego Polaka wynosiła 2,68 tys. zł. Taką kwotę przeciętnie zarobiliśmy w półtora miesiąca. Oznacza to, że podatki rosną szybciej niż nasze wynagrodzenia.
Dlaczego fiskalizm w Polsce rośnie? Państwo ciągle jest pod presją, by wydawać coraz więcej. Ci, którzy korzystają z pomocy budżetowej, nie pozwalają odebrać sobie przywilejów, a po państwowe pieniądze wyciągają ręce coraz to nowe grupy - mówi prof. Witold Orłowski z PricewaterhouseCoopers. Od czasu do czasu jakiś polityk ogłasza zamiar zmniejszenia wydatków, dzięki czemu można byłoby zmniejszyć podatki, ale większość go zagłusza - dodaje Orłowski.
Od kilku lat państwo sukcesywnie likwiduje ulgi podatkowe, tak byśmy nie mieli już możliwości ucieczki przed podatkiem dochodowym - przypomina prof. Orłowski. Zniknęła już ulga na leczenie, na edukację, wielka ulga budowlana, a ostatnio także (co widać w dochodach z PIT na 2007 r.) ulubiona ulga remontowa. (PAP)