Firmy ubezpieczeniowe prowokują złodziei
Nie tylko policjanci mają problemy z fikcyjnymi kradzieżami samochodów. Firmy ubezpieczeniowe też narzekają, że około 20% stłuczek i kradzieży to lipa. Zdaniem policjantów, same firmy prowokują takie zachowania tworząc furtki dla nadużyć - pisze "Gazeta Krakowska".
17.06.2006 | aktual.: 17.06.2006 09:55
Sami są sobie winni - mówią policjanci z krakowskiej samochodówki. Taką furtką jest ryczałtowe rozliczanie napraw samochodów po wypadkach. Firma na wstawienie np. drzwi do opla corsy daje kierowcy 1600 zł. W warsztacie samochodowym kupno i wstawienie drzwi kosztuje 2500 zł.
Co w takiej sytuacji robi kierowca? Idzie na giełdę, kupuje najczęściej kradzioną część i zleca wstawienie drzwi na czarno. Płaci za to 1000 zł. 600 ma w kieszeni. Ryczałt ma to do siebie, że jest niższy od realnego kosztu naprawy. Fikcyjne stłuczki są nakręcane przez przestępcze grupy - te same, które kradną samochody na części. Firmy ubezpieczeniowe napędzają więc klientów złodziejom - mówi oficer operacyjny.
Stłuczkę można zamówić u grup przestępczych, które biorą procent od tej usługi. Niektóre z tego żyją, a w Krakowie jest ich coraz więcej - mówi Leszek Górak, zastępca komendanta miejskiego policji. Tak samo jest w przypadku kradzieży - bandyci umawiają się na wywóz auta z Polski, potem kierowca zgłasza kradzież i dostaje pełny zwrot kosztów - dodaje.
Tylko w maju złapano w mieście kilkuosobową grupę fikcyjnych złodziei, którzy za każdy samochód zainkasowali po kilkadziesiąt tys. zł. Krakowska policja ma umowę z ubezpieczycielami, jednak pożytek z tego niewielki. Wykrywalność lipnych kradzieży i stłuczek jest na poziomie 1% - ocenia Marcin Broda, redaktor naczelny "Miesięcznika Ubezpieczeniowego".
Ubezpieczeniowcom pomysł z wystawianiem faktur przez mechaników nie bardzo się podoba. Został oprotestowany. Wynika z tego, że dla firm obecna sytuacja jest wygodna. (PAP)