Firma synowej Leszka Millera prała brudne pieniądze?
Gdańska prokuratura apelacyjna, prowadząca
śledztwo w sprawie afery w wydawnictwie kościelnym Stella Maris
bada, czy w 2000 r. doszło do prania brudnych pieniędzy w związku
z transakcją, w jakiej uczestniczyła firma należąca do synowej
Leszka Millera, Ireny. Ten wątek badany jest od 2004 roku -
poinformowano w prokuraturze.
03.01.2007 16:05
"Dziennik" napisał, że w 2000 roku syn ówczesnego premiera z SLD - Leszka Millera zarobił milion dolarów (wtedy było to ok. 4 mln zł), a pieniądze pochodziły z Wysp Bahama. Według gazety synowa Millera założyła jednoosobową firmę Net Irena Miller.
Firma, którą faktycznie prowadził syn Leszka Millera, już po dwóch miesiącach pośredniczyła w sprzedaży części spółki CNT, która była współwłaścicielem Wirtualnej Polski. Jak napisano, nie inwestując ani złotówki młodzi Millerowie zarobili 4,3 miliona złotych, czyli ponad milion dolarów. Rodzi się też podejrzenie, że operacja finansowa była gigantyczną łapówką, próbą kupienia przychylności szefa polskiego rządu - napisała gazeta.
Rzecznik gdańskiej prokuratury apelacyjnej Krzysztof Trynka poinformował, że prokuratura jako jeden z wątków śledztwa w sprawie Stella Maris prowadzi czynności związane z "transferem" opisanym w publikacji.
Postępowanie dotyczy ustalenia, czy w związku z transakcją sprzedaży udziałów spółki CNT, która była założycielem Wirtualnej Polski doszło do prania brudnych pieniędzy. Wątek ten badany jest od kwietnia 2004 r. - poinformował Trynka.
Dodał, że nie można obecnie mówić o stawianiu zarzutów, bowiem trwają czynności w ramach pomocy prawnej na Wyspach Bahama. Na razie zmierzamy do ustalenia okoliczności, które pozwoliłyby na dokonanie ustaleń, jaki był tytuł tych przelewów, kto jest właścicielem spółki na Bahamach. Wszystkie okoliczności, jakie są przedmiotem tej transakcji, będą badane - dodał.
Prokuratura będzie badała m.in. przelewy pieniędzy ze spółki na Wyspach Bahama, które dotarły do Polski oraz dokonane już w kraju.
Jak napisał "Dziennik", w transakcji wziął udział Jerzy Jędykiewicz, kiedyś baron SLD na Pomorzu, obecnie biznesmen oskarżony o przestępstwa gospodarcze, od zawsze dobry znajomy rodziny Millerów. Miało się to stać dzięki pośrednictwu w transakcji jego spółki PHU Delta.
Jędykiewicz powiedział, że nie obawia się tego, iż zostaną mu postawione zarzuty. Dodał, że była to typowa transakcja biznesowa i nikt nie ma niczego do ukrycia. Powiedział, że w związku ze znalezieniem inwestora otrzymał 100 tys. zł.
Według rzecznika prokuratury na obecnym etapie śledztwa przedwczesne jest mówienie o tym, jaką decyzją zakończy się postępowanie. Do oceny, czy zostało popełnione przestępstwo jest niezbędne wykonanie czynności w ramach pomocy prawnej - dodał. Nie chciał powiedzieć, kto został przesłuchany w związku ze sprawą i czy wśród tych osób był szef Prokomu Ryszard Krauze.
Według "Dziennika" Firma Prokom Investements miała pożyczyć 250 tys. zł spółce Jędykiewicza. Krauze wyjaśnił gazecie, że pożyczka została rozliczona i zwrócona zgodnie z postanowieniami umowy, a Prokom Investements nie ma i nie miał wglądu w wewnętrzne operacje finansowe dokonywane w PHU Delta.