ŚwiatFirefox wystraszył Billa Gatesa

Firefox wystraszył Billa Gatesa

Od dobrych ośmiu lat nikt nie napędził Microsoftowi takiego stracha. No bo co może wstrząsnąć najpotężniejszą firmą informatyczną świata, zatrudniającą 50 tysięcy osób i mającą monopol na najważniejsze oprogramowanie?

03.03.2005 | aktual.: 03.03.2005 17:34

Okazało się, że nie inna, jeszcze potężniejsza korporacja, tylko grupa zapaleńców pracujących za darmo i dla własnej przyjemności. Chcieli po prostu zrobić dobrą przeglądarkę, a wzniecili rewolucję, której na imię Firefox.

Wojny przeglądarek

Cała historia sięga zamierzchłych czasów - drugiej połowy lat 90., kiedy na rynku królowała przeglądarka Netscape Navigator. Wtedy wszystko wydawało się takie proste: chcesz zajrzeć do Internetu - klikasz na białe "N" na zielonym tle. A potem wybuchła wojna. Microsoft, który właśnie zdobył rynek Windowsami 95 (jakie toto było toporne!), zorientował się, że coś przegapił. Szybko dodał do systemu pierwszą wersję przeglądarki Internet Explorer (IE), ale była ona tak okropna, że wszyscy czym prędzej wyrzucali jej ikonę z pulpitu. Tak być nie mogło - najpopularniejszy system i najgorsza przeglądarka? Zespół programistów odpowiedzialnych za IE wzrósł stukrotnie - z 10 do ponad 1000 osób. Efekt był wstrząsający - z wersji na wersję (czy uwierzycie: w ciągu trzech lat ukazało się ich pięć!) Explorer stawał się coraz lepszy. Szybko zostawił Netscape'a w tyle, bo ludzie masowo przesiadali się na lepszy, szybszy i wygodniejszy program. I nie była to, jak dziś niektórzy sugerują, ani kwestia pieniędzy (oba programy były
bezpłatne), ani wredna polityka Microsoftu - Explorer był lepszy i już.

Netscape praktycznie zniknął z rynku i nastał Do-Dziś-Miłościwie-Panujący-Internet-Explorer. A Microsoft spoczął na laurach - od 2001 roku nie ukazała się żadna nowa wersja przeglądarki! Cztery lata to w komputerach cały eon - żadna inna licząca się firma nie pozwala sobie na takie lekceważenie użytkowników.

Ale rynek nie znosi pustki. Po rozmaitych przejściach Netscape zdecydował się na śmiały krok - opublikował w sieci kod swojej przeglądarki. Na cenne informacje rzucili się programiści z całego świata i na ich podstawie stworzyli Mozillę - darmową przeglądarkę zgodną z zasadami open source - wolnego oprogramowania, które każdy może modyfikować.

Jednym z tych "każdych" był Blake Ross - dziś 19-letni programista, który najpierw doskonale poznał kod Mozilli, a później stwierdził, że potrzebne są radykalne zmiany, i w 2002 roku postanowił stworzyć nową przeglądarkę. Tak zaczęła się krótka, acz burzliwa historia Firefoksa, a właściwie Phoeniksa, bo tak się wtedy nazywał program. Rossowi zaczął pomagać Ben Goodger i spora rzesza programistów z całego świata. Wśród nich znalazł się też Zbigniew Braniecki vel Gandalf - 21-latek, który dziś należy do ścisłego grona programistów bezpośrednio zaangażowanych w rozwój Firefoksa, a jednocześnie przewodzi AviaryPL - grupie odpowiedzialnej za polonizację przeglądarki.

Właśnie to, że Firefox jest nowy, stanowi o jego sile. - Pracując nad przeglądarką, dobrze znaliśmy słabości podobnych programów - mówi Braniecki. - Dzięki temu uniknęliśmy mnóstwa błędów, a kod Firefoksa jest dobrze i czysto napisany. To bardzo ważne, bo dzięki przejrzystej budowie Firefox jest bezpieczny, a to jego największa zaleta. Efekty są widoczne: gdy w Firefoksie odkryto błąd, poprawka pojawiła się w ciągu 10 dni. Zatkanie dziury w IE zajmuje nawet pół roku, a wielu z nich po prostu nie da się naprawić.

To kwestie bezpieczeństwa sprawiają, że z IE chcą zrezygnować wielkie firmy. Explorer stał się podstawą wielu programów stosowanych wewnątrz przedsiębiorstw, więc jego błędy są groĄne dla działania całej firmy. Tymczasem Firefox to program, którego kod każdy może zobaczyć i który nie ma nic do ukrycia. Tacy giganci jak Novell, IBM czy Google przekazują pieniądze fundacji Mozilla koordynującej powstawanie i dystrybucję Firefoksa. Choć programiści pracują za darmo, pieniądze pozwalają na działanie całego przedsięwzięcia.

Pierwsze 25 milionów

Oficjalna premiera Firefoksa odbyła się 9 listopada 2004 roku. Wieść o nowym programie rozeszła się w Internecie lotem błyskawicy. Ludzie zaczęli go ściągać z ciekawości, a potem polecali innym. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania - w ciągu pierwszych stu dni program ściągnięto ponad 25 milionów razy! Po raz pierwszy od 1998 roku pozycja Explorera osłabła, jego udział w rynku spadł o 10 procent. Jeszcze w grudniu Microsoft zgrywał twardziela. - Nie będziemy zmieniać naszej strategii - powiedział jeden z szefów firmy Jim Allchin.

Ale już w połowie lutego rozeszła się wieść o nerwowych zebraniach w Microsofcie, a kilka dni później ogłoszono, że latem pojawi się wersja beta IE 7 - pierwsza zmiana od czterech lat! Sukces Firefoksa to nie tylko 25 milionów pobrań programu, ale przede wszystkim uświadomienie ludziom, że mają wybór, że Explorer nie jest synonimem Internetu. To również wyrwanie Microsoftu z samozadowolenia i stworzenie realnej konkurencji. A ta, jak wiadomo, zawsze działa na korzyść klienta.

Piotr Stanisławski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)