Finlandia opłakuje ofiary strzelaniny w szkole
Finlandia opłakuje w środę ofiary
strzelaniny w szkole zawodowej Kauhajoki i zadaje pytanie, czy
nadszedł czas, by drastycznie ograniczyć liczbę broni palnej w
prywatnych rękach.
Główny poranny dziennik "Helsingin Sanomat" w środowym wydaniu na pierwszej stronie nie zamieścił jak zwykle reklamy, lecz duże zdjęcie kobiety zapalającej kolejną świeczkę w miejscu tragedii. Nad zdjęciem napastnika, 22-letniego Mattiego Saari, widnieje napis: "Dlaczego?".
Saari, który zabił we wtorek 10 osób, a sam zmarł w szpitalu od zadanych sobie ran postrzałowych, dzień wcześniej był przesłuchiwany przez policję w związku z zamieszczeniem na portalu YouTube filmów, przedstawiających go podczas strzelania. Zwolniono go jednak, gdyż nie było podstaw prawnych do zatrzymania, oddano mu też pozwolenie na broń.
"Nie można winić sieci za to, co się stało, ale z pewnością można pytać na ile internet stanowi pożywkę dla ciemnej strony ludzkiej natury" - napisano w artykule wstępnym "Helsingin Sanomat".
"Strzelec z Kauhajoki miał świeże pozwolenie na broń o małym kalibrze. Wystarczającym jednak, by zakończyć życie wielu młodych ludzi i szerzyć niepotrzebny ból oraz zniszczenie" - napisał helsiński dziennik.
Fińskie media zastanawiają się, jak to możliwe, że policja, zaalarmowana filmami Saariego, przesłuchała go, ale nie skonfiskowała mu broni. Wątpliwości budzi też to, jak w ogóle mógł on uzyskać pozwolenie na broń. Prasa zwraca uwagę na uderzające podobieństwa między wtorkową tragedią a tą sprzed niespełna roku.
18-letni uczeń zabił wówczas w szkole w Tuusula osiem osób. Kilka godzin przed strzelaniną na YouTube zamieścił wideo, zapowiadające "szkolną masakrę".
We wtorek premier Matti Vanhanen oświadczył, że Finlandia powinna zastanowić się nad zakazaniem posiadania broni przez osoby prywatne.
Według agencji Associated Press w rękach prywatnych jest w Finlandii 1,6 miliona sztuk broni palnej. W skali światowej więcej broni mają (w stosunku do liczny ludności) tylko Amerykanie i Jemeńczycy.