"Finał walki z terroryzmem nie w USA, a w Europie"
Walka z terroryzmem rozstrzygnie się nie
w USA, lecz w Europie - uważa brytyjski historyk i publicysta
Timothy Garton Ash.
13.09.2007 | aktual.: 13.09.2007 10:51
"Obudźcie się, niewidzialna linia frontu przebiega przez wasze podwórko" - tytułuje autor swój komentarz w brytyjskim dzienniku "Guardian" mając na myśli Europejczyków.
"Powrót z USA do Europy to podróż z kraju, który sądzi, że jest na pierwszej linii frontu walki z dżihadowskim terroryzmem, chociaż tak nie jest, na kontynent, który znajduje się na tej linii, choć nie w pełni uzmysławia sobie ten fakt" - pisze Ash. Przypomina, że po 11 września 2001 roku było kilka wielkich zamachów (Madryt, Londyn) i wykrytych spisków właśnie w Europie.
"Niewidzialna linia frontu przebiega przez spokojne ulice wielu miast europejskich. Czy się to komu podoba czy nie, czy mieszkacie w Londynie czy w Oksfordzie, w Berlinie czy Nau-Ulm, Madrycie czy Rotterdamie, jesteście na tej linii frontu - bardziej niż kiedykolwiek podczas zimnej wojny" - pisze Ash.
Zwraca uwagę, że zwykli Europejczycy, niemuzułmanie, niewiele mogą zrobić, by wesprzeć działania wywiadu i policji, starających się zapobiec zamachom, które planują zdeklarowani fanatyczni dżihadyści. Więcej, zdaniem autora artykułu, mogą uczynić zwykli, przestrzegający prawa europejscy muzułmanie, gdyż "w odleglejszej perspektywie ważna jest walka o serca i umysły tych młodych muzułmanów w Europie - zazwyczaj mężczyzn - którzy nie stali się jeszcze fanatykami, dżihadystami, lecz mogą takimi zostać".
"Na całym naszym kontynencie i w jego pobliżu są setki tysięcy młodych muzułmanów, którzy mogą pójść każdą drogą. Mogą stać się jutrzejszymi zamachowcami lub mogą zostać dobrymi obywatelami, podporą naszego słabnącego systemu emerytalnego, jutrzejszymi Europejczykami" - pisze Garton Ash.