"Festiwal w Wenecji zdominowały "kaprysy" Tarantino"
Gazety włoskie zgodnie wypominają Tarantino, że główną nagrodę wręczył swej byłej narzeczonej i piszą, że festiwal zdominowały "kaprysy" szefa jury oraz jego konflikt interesów, gdyż otoczony był przyjaciółmi i znajomymi, spośród których kilkoro nagrodził.
12.09.2010 | aktual.: 12.09.2010 11:12
Rozczarowana fiaskiem swej kinematografii na festiwalu filmowym w Wenecji włoska prasa z wielkim zgorzknieniem pisze o nagrodzie Złotego Lwa dla Sofii Coppoli. Cały swój żal i wściekłość komentatorzy wylewają na przewodniczącego jury Quentina Tarantino.
Na tle tej ostrej polemiki i osobistych "wycieczek" pod adresem Tarantino, zgodnie i z uznaniem dzienniki przyjęły dwie nagrody dla drugiego, po Coppoli, triumfatora festiwalu - Jerzego Skolimowskiego. Jego film "Essential Killing" otrzymał nagrodę specjalną jury, a ponadto za najlepszego aktora uznano grającego w nim Vincenta Gallo. Prasa odnotowuje, że polski reżyser musiał odebrać na scenie obie nagrody, także za Gallo, który stroni od wielkich ceremonii i mediów.
Pisząc o podwójnym triumfie Skolimowskiego oraz dwóch nagrodach za reżyserię i scenariusz dla Hiszpana Alexa de la Iglesii "La Repubblica" stwierdza: "Tarantino pozwolił sobie nawet zmienić w biegu reguły gry, coś co nie miało miejsca wcześniej w Wenecji".
"Przyznał podwójne nagrody dla dwóch filmów; do tej pory taka kumulacja była zabroniona" - przypomina rzymski dziennik, nazywając polskiego reżysera "weteranem".
"Corriere della Sera" ocenia, że dwie nagrody dla "Essential Killling" łatwiej było przewidzieć niż dwa wyróżnienia dla hiszpańskiego reżysera.
"Włochy, z pustymi rękoma, przegrywają na całej linii" - ogłasza "La Stampa" zaznaczając: "wygrało prawdziwe kino, to uwielbiane przez Quentina Tarantino".
Turyńska gazeta pisze o zadowoleniu Skolimowskiego i jego ironii, kiedy bezskutecznie nawoływał ze sceny swego nagrodzonego aktora. Przepełniona żalem z powodu włoskiej klęski na festiwalu recenzentka podsumowuje, że był on "niepotrzebny".
Sylwia Wysocka