Fenomen Brauna? A może fenomen słabości państwa [OPINIA]

Mój stosunek do Grzegorza Brauna jest oczywisty. Jego odwołania do religijności uważam za w istocie antychrześcijańskie, a jego postawę za szkodliwą nie tylko dla Polski, ale i dla Kościoła. Ocena kandydata to jednak jedno, a szukanie zrozumienia, dlaczego oddano na niego głos to coś innego - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

Grzegorz BraunGrzegorz Braun zdobył ponad 6 proc. poparcia w wyborach prezydenckich
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Przemyslaw Wierzchowski/REPORTER
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Jestem nieprzyjemnie zaskoczony wynikiem Grzegorza Brauna i nie zamierzam tego ukrywać. Antysemicki, antyukraiński, a w istocie prorosyjski polityk, zwolennik antyintelektualnych poglądów na temat szczepionek zajmuje czwarte miejsce w wyborach prezydenckich - to nie jest informacja, która może cieszyć. Zaskoczenie jest tym większe, że choć sondaże dawały 2-3 procent Braunowi, to nikt nie przewidywał, że może on zająć czwarte miejsce i zdystansować nie tylko kandydatów lewicy, ale i marszałka Sejmu Szymona Hołownię.

Jeśli jednak odłożyć na bok sondaże i ich wyniki (to swoją drogą jest do przemyślenia dla socjologów, dlaczego nie byli w stanie wychwycić tego zjawiska), to było kilka sygnałów, które pozwalały to przewidzieć. Uważna obserwacja rzeczywistości pozwalała sformułować tezę, że Braun jest niedoszacowany, i że może zgarnąć więcej głosów.

Efekt Trumpa

Zacznę od sytuacji anegdotycznej. Byłem w ostatnim tygodniu przed wyborami wraz z córką w dużym markecie AGD w Warszawie. Wokół pełno ludzi, a jeden ze sprzedawców opowiada bardzo głośno - spoglądając na boki - grupie kolegów o swoich preferencjach wyborczych. - Ja od zawsze mam tego samego kandydata - mówi, a gdy ci dopytują go o to, kto to jest, odpowiada z uśmiechem i dumą: - Strażak Sam, ten co z gaśnicą biega. Gdy nie wszyscy wiedzą o kogo chodzi, wyjaśnia, że to Grzegorz Braun. I ani śladu zażenowania czy wstydu, ani śladu poczucia, że robi coś, co nie przynosi chwały, czyli nie mówi się o wsparciu dla jednoznacznie antysemickiego kandydata. Nic, zero.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jaki los czeka Hołownię? Migalski: To jest fatalny wynik

Ale to nie wszystko. Gdy podróżowałem jakiś czas temu na wschód od Warszawy, to tam również widziałem bardzo dużo powieszonych na płotach i domach materiałów promocyjnych Brauna. I tam również nie było ani śladu zażenowania, ani śladu poczucia, że to wsparcie człowieka, który jeszcze kilka lat temu byłby na marginesie.

Politycy prawicy, z którymi rozmawiałem wprost wskazywali zaś (to jest oczywiście do sprawdzenia w szczegółowych danych dotyczących przepływów elektoratu), że pewna grupa elektoratu PSL-u (dyskretnie pominęli część elektoratu PiS, ale o tym też trzeba pamiętać) już bez uczucia zażenowania mówi o tym, że głosuje na Brauna. I to na publicznych spotkaniach.

Skąd się bierze to zjawisko? Odpowiedź może być dość prosta. Donald Trump (ale w nie mniejszym stopniu Elon Musk czy niemieckie AfD) znormalizował poglądy, które jeszcze niedawno uchodziły za obciachowe, politycznie niepoprawne, sprawił, że nie trzeba się już wstydzić poglądów wrogich mniejszościom narodowym, antymigranckich czy (akurat Trump nigdy antysemitą nie był) antysemickich. Polska polityka historyczna (a może niekiedy histeryczna) sprawiła zaś - niekiedy wbrew intencjom tych, którzy w jej początkach ją tworzyli - że jakiekolwiek krytyczne odniesienie do historii Polski stało się zbrodnią, którą trzeba ścigać (przynajmniej mentalnie), a stopniowe wprowadzenie do niej akcentów endeckich uczyniło antysemityzm i antyukraińskość uprawnionym głosem w debacie. W takim świecie głosowanie na Brauna stało się czymś normalnym.

Lęk przed wojną

Ale to nie wyjaśnia wszystkiego, bo oczywiście sytuacja międzynarodowa wyjaśnia większą akceptację na poglądy, który dotąd były z debaty publicznej wykluczane, ale nie wyjaśnia, dlaczego zagłosowano akurat na Grzegorza Brauna (a szerzej - i piszę to ze świadomością wszystkich różnic między tymi kandydatami - na Sławomira Mentzena). Oni razem - choć tak wiele ich różniło - zebrali lekko ponad jedną piątą głosów. To - jak na skrajną prawicę - naprawdę bardzo dobry wynik oznaczający, że PiS przestał już obsługiwać emocje tej części elektoratu.

Aby odpowiedzieć na to pytanie warto zadać sobie inne: jakie emocje były kluczowe dla obecnych wyborów? Jeśli ich szukać, to jak sądzę, możemy mówić o trzech zasadniczych emocjach: lęk przed wojną, emocja antyukraińska i silne emocje antyrządowe. To właśnie te emocje rozstrzygnęły wyniki pierwszej tury. Polacy boją się Rosji, boją się wciągnięcia w wojnę Rosji z Ukrainą i dlatego nie chcą (a to jasno wynika z badań), by Polska uczestniczyła w działaniach wojennych na terenie Ukrainy. I choć cała klasa polityczna zgodnie zapewnia, że nie ma takich planów, to partie mainstreamowe (zarówno PiS, jak i Koalicja Obywatelska) postrzegane są jako proukraińskie, a zatem skłonne do wciągnięcia nas w wojnę.

I to dlatego politycy od samego początku antyukraińscy (a niekiedy prorosyjscy, jak Grzegorz Braun) zyskują. Ich antyukraińskość traktowana jest jako gwarant bezpieczeństwa. I nie ma znaczenia, że te nadzieje są chybione, a bezpieczeństwo oferowane przez Brauna to podległość Putinowi. Wyborcy - nie tylko skrajnie prawicowi - chcą prostych odpowiedzi i je otrzymują. A są je w stanie przyswoić tym łatwiej, że za kandydata proputinowskiej Rosji uchodził Maciej Maciak, który choć jest folklorem, to oswaja poglądy proputinowskie i sprawia, że na jego tle Braun staje się bardziej umiarkowany.

Wycofanie się państwa

Emocja antyukraińska (w którą weszli nie tylko Mentzen i Braun, ale i Nawrocki, a nawet Trzaskowski) związana jest jednak nie tylko z lękiem, ale także z realną słabością struktur państwa. Pierwsza fala silnych emocji antyukraińskich związana była z pogarszającym się dostępem do usług publicznych - przede wszystkim opieki zdrowotnej i edukacji. I choć nie ponoszą za nie odpowiedzialności Ukraińcy, ale państwo polskie i jego władze, tak skupione na walce z przeciwnikami politycznymi, że niezdolne do głębszej reformy, a także zablokowane przez spory wewnątrzkoalicyjne, to najprościej było oskarżyć o to innych. Zmęczenie wojną, polityczna (niekorzystna dla Polski) strategia Ukrainy jeszcze wzmacniały to obwinianie Ukraińców. A gdy także mainstreamowi kandydaci zaczęli używać karty antyukraińskiej, to teoria wiążąca Ukraińców z problemami polskiego systemu została znormalizowana. Zyskali zaś na tym nie ci, którzy ją znormalizowali, ale ci, którzy Ukrainą i Ukraińcami straszą od lat.

I zostawiając na boku ocenę moralną (a także geopolityczną), czy antyukraińska emocja, którą obsługuje Mentzen i Braun (a w mniejszym stopniu, ale realnie także Nawrocki) to choroba czy raczej objaw zjawisk i problemów, które dotykają nasze państwo na poziomie głębszym niż emocjonalny? Czy ludzie nie zagłosowali tak, jak zagłosowali nie tyle dlatego, że są antymigranccy i podlegają propagandzie Putina, ile z innych powodów, których niekiedy - być może - nie potrafią zwerbalizować.

Jakich? Może warto zadać sobie pytanie, czy antyukraińska emocja nie bierze się z powolnego rozpadu systemu opieki zdrowotnej, rosnącej niepewności jutra, zwijania się państwa? Łatwiej jest oskarżyć o to wszystko innych, obcych, uciekinierów niż własne państwo i jego elity, które zwyczajnie nie dowożą obietnic, które nie są w stanie zreformować systemu opieki zdrowotnej i zapewnić zastępowalność pokoleń w edukacji. Które tak są skupione na odwiecznej apokaliptycznej wojnie, że nie umieją zarządzić sytuacją. I nawet jeśli Putin i putinowska propaganda sprawnie rozgrywa zmęczenie wojną, to nie sposób nie zadać pytania, czy polskie elity polityczne zamiast na to odpowiadać, nie oddają mu pola.

Antysystemowcy w natarciu

Taką intepretację wyniku Brauna wspiera także fakt, że w tych wyborach istotną rolę odgrywała emocja antysystemowa. To ona dała wiatr w żagle nie tylko Braunowi czy Mentzenowi, ale także Adrianowi Zandbergowi. Jego pomysł na obecność Partii Razem w rzeczywistości politycznej, to właśnie krytykowanie władzy (i tej z PiS, i tej z Koalicji Obywatelskiej) z lewej, prospołecznej strony. On nie oskarża Ukraińców (chwała mu za to), ale wskazuje na realniejsze przyczyny chorób społecznych. I nawet jeśli można (i trzeba) spierać się z nim, gdy mówi o metodach uzdrawiania sytuacji, to nie sposób nie dostrzec, że trafnie zdiagnozował, czego potrzebuje pewna część wyborców. I odpowiedział na to, odbierać część wyborców Mentzenowi.

Tak silna obecność wyborców antysystemowych powinna być dzwonkiem alarmowym dla elit. Tyle, że aby odpowiedzieć realnie na to zagrożenie, trzeba mieć pomysł na głęboką zmianę, a to wymaga rezygnacji ze starego scenariusza toczenia nieustannie walki z zagrożeniem demokracji (albo lewackiej ideologii), i promowania ciepłej wody w kranie, na rzecz głębokiej reformy społecznej (w tym systemu emerytalnego czy opieki zdrowotnej). Jeśli takiej reformy nie będzie, to sytuacja będzie się tylko pogarszać, a populiści będą to wykorzystywać.

Czy zrobi to Braun i jego partia? Na tym etapie szczerze wątpię. Powody są zaś dwa. Po pierwsze, Braun nie ma (może jeszcze) struktur, co oznacza, że nie jest w stanie przełożyć swojego wyniku na wynik Konfederacji Korony Polskiej. A po drugie, wciąż stoi za nim Janusz Korwin Mikke, który jest w stanie w krótkim czasie odpalić protokół jeden procent, który pogrąży Brauna. On sam zresztą też jest gotów zrobić coś, co pozbawi go wsparcia. To jednak nie powinno pocieszać politycznych komentatorów, bo rozczarowani strukturami państwa i szukający winnych za ten stan rzeczy w migrantach czy innych wyborców, nadal pozostaną. I będą szukać nowego reprezentanta. A ten może być skuteczniejszy politycznie, co nie znaczy mniej szkodliwy niż Braun.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie
Rosja zrywa umowy z Europą. Chodzi o współpracę wojskową
Rosja zrywa umowy z Europą. Chodzi o współpracę wojskową
Chiny testują nowego robota. Steruje ruchem i wykrywa wykroczenia
Chiny testują nowego robota. Steruje ruchem i wykrywa wykroczenia
Wielki exodus z Ukrainy. Wyjeżdża coraz więcej osób
Wielki exodus z Ukrainy. Wyjeżdża coraz więcej osób
Watykan zwrócił cenne przedmioty. "Historyczny dzień"
Watykan zwrócił cenne przedmioty. "Historyczny dzień"
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. "Dzieje się coś nieprzyjemnego"
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. "Dzieje się coś nieprzyjemnego"
Tragedia w Indiach. Nie żyją co najmniej 23 osoby
Tragedia w Indiach. Nie żyją co najmniej 23 osoby
Macron rozmawiał z Zełenskim. "Europejczycy będą filarem"
Macron rozmawiał z Zełenskim. "Europejczycy będą filarem"
"To jest nieprzyzwoite". Nawrocki ostro o propozycji Tuska w Berlinie
"To jest nieprzyzwoite". Nawrocki ostro o propozycji Tuska w Berlinie
Nawrocki ułaskawi Ziobrę? Prezydent zabrał głos
Nawrocki ułaskawi Ziobrę? Prezydent zabrał głos
Zełenski rozmawiał z Witkoffem i Kushnerem. Nowe informacje
Zełenski rozmawiał z Witkoffem i Kushnerem. Nowe informacje
Dramat w Warszawie. Ojciec dostał ataku na oczach dzieci
Dramat w Warszawie. Ojciec dostał ataku na oczach dzieci
Wyniki Lotto 06.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 06.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto