Felgenhauer: Rosja przygotowuje się do wojny światowej
Rosyjska armia działa w oparciu o przekonanie, że w ciągu kolejnej dekady dojdzie do wojny światowej. I jako jedyna instytucja mająca spojrzenie globalne, to ona w rzeczywistości prowadzi rosyjską politykę - mówi w rozmowie z WP Paweł Felgenhauer, analityk wojskowy i dziennikarz "Nowej Gaziety".
30.10.2018 13:01
Podczas niedawnych dyskusji na Warsaw Security Forum o rywalizacji Zachodu z Chinami, mówił pan o rosyjskiej perspektywie na następne dekady. Według pana w ciągu najbliższych 10-15 lat dojdzie na świecie do wojny światowej, albo przynajmniej serii dużych wojen regionalnych. Skąd takie wnioski?
To nie są moje wnioski, to są wnioski rosyjskiej armii. Dokładnie takie założenie jest zapisane w rosyjskiej strategii obrony z 2013 roku. W przeciwieństwie do strategii np. USA, którą każdy może przeczytać, rosyjski dokument jest tajny. Ale jak to w Rosji bywa, wszystko co tajne, jest wszystkim znane. I właśnie tam jest zawarta prognoza wojny światowej, do której dojdzie w przeciągu dwóch najbliższych dekad. Na tym założeniu opiera się rosyjska doktryna. Dla mnie jest to śmieszne, ale tak właśnie widzą to generałowie.
W jaki sposób miałoby dojść do tej wojny?
Katalizatorem wojny miałby być globalny krach surowcowy, co spowoduje kryzys gospodarczy. W reakcji na niego wrogowie Rosji mieliby zaatakować i przejąć kontrolę nad jej surowcami.
To brzmi dość dziwacznie. Jak to: przejąć kontrolę nad surowcami?
Po prostu. Rosyjska idea sprawowania kontroli jest nieskomplikowana: oznacza gości z karabinami stojących na polach naftowych. To nie wzięło się znikąd. To po prostu pozostałość po latach 90. kiedy dosłownie w ten sposób oligarchowie - tacy jak Chodorkowski, Abramowicz czy inni - zdobywali kontrolę nad surowcami. To samo widzimy zresztą i dziś, gdzie pan Prigożyn ze swoimi zajmuje pola naftowe w Syrii, czy kopalnie w Afryce. Może się to panu wydawać absurdalne, ale takie jest myślenie wśród generałów. I bazując właśnie na tej koncepcji Rosja rozwija swoją obronność, wzmacniając obwód obronny wzdłuż swoich granic. To nie jest zresztą nowy pomysł. Skoro mowa o latach 90., byłem wówczas blisko sztabu generalnego i już wtedy - mimo ogromnych braków i nędznego stanu armii - planowano "zemstę": że kiedy Rosja będzie już miała pieniądze, to będziemy się zbroić na potęgę i przy okazji odegramy się na Zachodzie. Często w mediach czytamy, że Putin podjął taką czy inną decyzję. Ale w rzeczywistości on nie decyduje o wszystkim. Jego za bardzo nie interesuje to, co się dzieje poza Rosją. Jedyną instytucją w Rosji o globalnym spojrzeniu i perspektywie jest armia. I to ona prowadzi politykę.
A kto miałby zaatakować Rosję i przejąć. Kim są ci wrogowie? Chodzi o Chiny, o Amerykę?
Jeśli chodzi o Chiny, obecna rosyjska strategia nawiązywania coraz bliższej współpracy z Chinami jest odpowiedzią na to zagrożenie. Trudno powiedzieć, że to sojusz, bo nikt nie spodziewa się, że Rosja kiedykolwiek będzie walczyć u boku . Ale to zbliżenie podyktowane jest właśnie tymi obawami co do zagrożenia z Chin. Natomiast Zachód jest przez rosyjskich wojskowych jest jako wróg - przeciwnik. Kiedyś mówiono "polityczny przeciwnik", dziś jest po prostu "przeciwnik". I dopóki USA nie wyjdą z Europy, ten stan się nie zmieni.
Przeczytaj również: Daniel Fried: Obawiam się, że zmierzamy ku wojnie z Chinami
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl