PolskaFatalna pomyłka policji

Fatalna pomyłka policji

20-letni Marcin Borek ze Straszęcina twierdzi, że był przez policjantów bity, kopany, poniżany. Że straszono go nożem, jeżeli nie przyzna się do przestępstwa, którego - jak się później okazało - nie popełnił.

03.02.2004 09:23

Co gorsza, Marcin został osadzony w areszcie na 48 godzin. Musiał minąć ponad rok, aby opowiedział, co go spotkało w Komendzie Powiatowej Policji w Mielcu. - Wcześniej się bałem. Nie wiedziałem, co robić. Ale nie chcę już milczeć. Nawet mnie nie przeproszono. Żądam sprawiedliwości - mówi młody mężczyzna.

Aresztowanie

Marcin Borek do dziś nie może zapomnieć daty 26 listopada 2002 roku. Tego dnia, między godziną 7 a 8 rano, do jego domu w Straszęcinie podjechał policyjny radiowóz. Dla rodziców ówczesnego nastolatka wizyta funkcjonariuszy była zupełnym zaskoczeniem, ponieważ nigdy nie miał on konfliktu z prawem. Marcin Borek jeszcze spał. Policjanci przyjechali z nakazem rewizji. Szukali skradzionych drzwi, które rzekomo Marcin miał ukraść. Niczego nie znaleźli. Na tym się jednak nie skończyło.

Marcin opowiada, że funkcjonariusze wyciągnęli go przed dom, skuli w kajdanki i wepchnęli do radiowozu. Pojechali z nim najpierw do komendy w Przecławiu. Tam spędził godzinę. - Nie wiedziałem do końca, w jakiej sprawie jestem zatrzymany - opowiada Marcin Borek. Z Przecławia policjanci pojechali z nim do szpitala w Mielcu, aby lekarze stwierdzili, że może zostać przesłuchany. Przez cały czas 20-latek miał ręce skrępowane. Ze szpitala zawieziono go do Komendy Powiatowej Policji w Mielcu. Tam - jak mówi - przeżył piekło.

Przesłuchanie

- Funkcjonariusze kazali mi iść na pierwsze piętro komendy. Przesłuchiwało mnie na zmianę trzech policjantów. Od razu powiedziałem, że nie wiem, o co chodzi. Jeden z funkcjonariuszy uderzył mnie w głowę. Drugi z kolei wyciągnął nóż i zaczął się nim bawić wokół mojej szyi i ucha. Z uśmiechem na ustach powiedział: “Gładko wejdzie”. Za chwilę po raz kolejny uderzył mnie w głowę. Zacząłem krwawić. Policjant lekko się przestraszył i podał mi chusteczkę, aby krew nie kapnęła na dywan - relacjonuje Marcin Borek.

Policjanci mieli go również szarpać i wyzywać. - Robili wszystko, abym się tylko przyznał. Zatrzymano mnie w areszcie na 48 godzin. Brutalnego zachowania funkcjonariuszy doświadczałem trzy razy dziennie. Do jedzenia dostałem trzy kromki chleba i kostkę masła. Takiego upokorzenia jeszcze nigdy nie przeżyłem - mówi drżącym głosem Marcin Borek.

Pod koniec drugiego dnia aresztowania policjanci zorientowali się, że zatrzymali... niewłaściwą osobę. - Pomyłka nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. W dalszym ciągu byłem brutalnie traktowany. O mało z krzesła nie spadłem, gdy funkcjonariusz w nie kopnął. W końcu mnie wypuścili. Nawet słowa “przepraszam” nie usłyszałem. Od razu pojechałem do ośrodka zdrowia w Straszęcinie, gdzie zrobiono mi obdukcję. Lekarz stwierdził obrażenia głowy, brzucha i stopy - ciągnie swoją historię Marcin Borek.

Pomyłka

Policjanci pomylili go z innym Marcinem Borkiem, też zamieszkałym w Straszęcinie. W grudniu 2002 r. mielecka Prokuratura Rejonowa poinformowała pobitego Marcina Borka, że postępowanie, które się wobec niego toczyło, zostało umorzone. Prokurator Zygmunt Łuczak stwierdził w piśmie, że zatrzymanie 20-latka było przypadkowym “zbiegiem okoliczności co do imienia i nazwiska innej osoby, która jest podejrzewana o popełnienie przestępstw”.

Szef mieleckiej prokuratury, Marian Burczyk, nie wie, że Marcin Borek był bity przez policjantów. - Sam zainteresowany nas o tym nie powiadomił. Niech się zgłosi do nas jak najszybciej. Jeżeli będą podstawy, to przeciwko funkcjonariuszom zostaną wszczęte śledztwa. Nie ma żadnego znaczenia, że od zdarzenia minęło tyle czasu - mówi prokurator Marian Burczyk.

To niemożliwe?

Mł. insp. Ryszard Szkotnicki, komendant powiatowy policji w Mielcu, nazywa wersję Marcina Borka kłamstwem. - Ja w to po prostu nie wierzę. Do pomyłki rzeczywiście mogło dojść, ale do pobicia? Przy różnych sprawach stosujemy minimum środków przymusu. Pobicie nie wchodzi nawet w grę. Codziennie przestrzegam policjantów, aby w swojej pracy zachowywali się etycznie - twardo, ale z kulturą - mówi mł. insp. Szkotnicki.

- Może wtedy tego zabrakło? - dopytujemy. - Nie do takiego stopnia - odpowiada komendant. - Naszym celem jest ochrona ludzi. Jak na mój policyjny nos - coś tu nie gra. Jeżeli chłopak bał się wcześniej o tym mówić, to trzeba się dowiedzieć, dlaczego się bał. Nie zastępujmy sądów i nie wydawajmy pochopnie wyroków.

Dlaczego jednak nikt nie przeprosił Marcina Borka za bezpodstawne aresztowanie, przesłuchiwanie? W cywilizowanym kraju otrzymałby on również zadośćuczynienie za doznane krzywdy. Nie można człowieka oskarżyć, skuć kajdankami, a później udawać, że się nic nie stało.

Marcin Kobiałka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)