Farmy z prądem - zaroi się od wiatraków w okolicach Legnicy

Szczecińska firma Dormel planuje zbudować na terenie gminy Ruja pierwszą w regionie legnickim farmę wiatrową. Miałaby liczyć 24 lub 25 siłowni, każda o mocy dwóch megawatów. Według wstępnych ustaleń, wiatraki staną w rejonie miejscowości Usza, Janowice i Dierżkowice, być może już za 3-4 lata. Inwestycja wymaga czasu, bo trzeba dokonać odpowiednich zmian w studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego gminy, przygotować plany i określić wpływ farm na środowisko.

Przed ostatecznymi decyzjami władze samorządowe zamierzają przeprowadzić w tej sprawie konsultacje społeczne. Dormel też chce mieć pewność, że wiejące przez gminę Ruja wichry są wystarczająco silne, by farma się opłacała. Ma to zweryfikować 50-metrowy maszt pomiarowy z czujnikami mierzącymi kierunek i prędkość wiatru. Podobne pomiary ma już za sobą gmina Zagrodno, gdzie rok temu zgłosiła się szczecińska spółka EPA, zajmująca się budową elektrowni wiatrowych. Samorządowcy zobaczyli w tym szansę na zwiększenie dochodów w budżecie i gospodarczy rozwój. Bez zwlekania przystąpili do przygotowania potrzebnych planów zagospodarowania przestrzennego dla Łukaszowa i Modlikowic.

W pobliżu tych dwóch wsi szczecinianie chcą zlokalizować łącznie około 30 wiatraków. I wszystko wskazuje na to, że to tu, a nie pod Rują powstanie pierwsza w regionie legnickim farma produkująca czystą energię. Jak mówi Paweł Włoch ze spółki EPA, budowa mogłaby się rozpocząć już w przyszłym roku. Potrwa 8-12 miesięcy. Szacunkowa wartość inwestycji to około 250 milionów złotych. Siłownie mogą też stanąć w gminie Złotoryja. Pomiary zrobiono wiosną w rejonie wsi Wyskok, Pyskowice i Podolany. Wiatraki trwale oszpecą krajobraz. Widok smukłej, 150-metrowej konstrukcji z majestatycznie obracającymi się śmigłami jest jednak bez porównania łatwiejszy do zaakceptowania, niż dymiące kominy i potężna odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego między Legnicą a Lubinem, którą chętnie zaserwowałyby nam wielkie koncerny energetyczne. Poza tym, to czysta energia, produkowana bez zanieczyszczania środowiska i emisji gazów cieplarnianych do atmosfery.

Dla gmin zachętą do takich inwestycji są wpływy z podatków od nieruchomości. Do kasy samorządów wpływałoby rocznie 2 procent wartości elektrowni. Gmina Ruja już wyliczyła, że w ich przypadku byłoby to ok. 1,2 mln zł, czyli mniej więcej tyle, ile trzeba na podłączenie jednej wsi do kanalizacji. Na podobne pieniądze (1,2 -1,5 mln zł) liczy Mieczysław Słonina, wójt Zagrodna. Obie gminy należą do najbiedniejszych w regionie i dotąd utrzymują się głównie z rolnictwa. Zarobią również mieszkańcy. Grunty, którymi zainteresowana jest EPA, należą do prywatnych właścicieli. Za użyczenie pola pod elektrownię i niezbędne drogi dojazdowe każdy z nich będzie dostawał rocznie czynsz dzierżawny. Pojedynczy wiatrak zajmuje powierzchnię okręgu o średnicy ok. 6 metrów. Śmigła znajdują się wysoko, a fundament jest solidny i głęboki, więc pod budowlą rolnicy będą mogli swobodnie uprawiać ziemię.

Brudny prąd Budowę elektrowni węglowej planują – osobno – czeski koncern CEZ, niemiecki RWE, szwedzki Vattenfall i polskie porozumienie KGHM z Tauronem i Energią Pro. Inwestorzy są zainteresowani gruntami w rejonie Grzybowa, Dziewina, Jurcza. Na początku elektrownia byłaby zasilana węglem kamiennym lub gazem. Jako docelowe paliwo inwestorzy zamierzają wykorzystać węgiel brunatny. Potężne złoże tego surowca zalega w rejonie między Legnicą, Ścinawą a Prochowicami. Główny problem polega na znalezieniu technologii, dzięki której będzie można wydobyć węgiel na powierzchnię bez zdegradowania środowiska. Piotr Kanikowski