Faludża nadal w rękach sunnitów
Miesiąc po rozpoczęciu oblężenia Faludży przez siły USA amerykański generał przyznał, że Amerykanie nie osiągnęli celów militarnych w tym mieście, będącym twierdzą oporu sunnickiego.
12.06.2004 | aktual.: 13.06.2004 10:00
"Czeka nas jeszcze długa droga zanim koalicja, a także rząd iracki będą mogły z zadowoleniem uznać, że doprowadziliśmy w Faludży do właściwego rozwiązania" - powiedział dziennikarzom w sobotę w Bagdadzie generał Mark Kimmitt, zastępca dowódcy sił koalicyjnych.
W ciągu ponad trzech tygodni zaciekłych walk o Faludżę zginęły w tym mieście setki Irakijczyków, w tym wielu cywilów, a także dziesięciu amerykańskich marines. Masowe ofiary po stronie irackiej wywołały burzę krytyki w społeczeństwie irackim, a także w społeczności międzynarodowej, w tym nawet wśród sojuszników USA.
Szczególnie niebezpieczna jest nadal sytuacja wokół miasta, oddalonego o 50 km na zachód od Bagdadu. W sobotę wieczorem w pobliżu Faludży sunniccy powstańcy zorganizowali zasadzkę na głównej drodze prowadzącej od północy do miasta, podpalając duży amerykański samochód wojskowy typu humvee.
Po raz ostatni zakrojone na szeroką skalę walki w mieście rozgorzały w środę, kiedy to powstańcy ostrzelali z moździerzy siły bezpieczeństwa podległe irackiemu generałowi Muhammadowi Latifowi, który przejął odpowiedzialność za bezpieczeństwo w samym mieście. Zginęło wówczas 12 żołnierzy, a 10 zostało rannych.
"Nie jesteśmy zadowoleni z osiąganych postępów" w regionie Faludży - powiedział na konferencji prasowej generał Kimmitt.