Fałszywy ksiądz już nie chce sam poddać się karze
Tarnowski sąd w procesie zbada sprawę 34-letniego Włodzimierza S., oskarżonego o to, że podając się za
księdza wyłudził od parafianki ponad 250 tys. zł. Oskarżony
wycofał złożony wcześniej wniosek o wydanie wyroku bez
przeprowadzania przewodu sądowego.
25.11.2008 | aktual.: 25.11.2008 16:45
Tarnowska prokuratura oskarżyła Włodzimierza S. o to, że podając się za księdza katolickiego i wprowadzając w ten sposób w błąd co do faktycznej tożsamości oszukał, a następnie doprowadził do niekorzystnego rozporządzenie mieniem mieszkankę Małopolski - na kwotę blisko 258 tys. zł.
Część z tych pieniędzy pochodziła z oszczędności oszukanej kobiety, ale większość z kredytów pobranych przez nią na prośbę fałszywego księdza w kilkunastu bankach.
Początkowo Włodzimierz S. przyznał się do winy, złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze i wynegocjował z prokuraturą karę trzech lat pozbawienia wolności. Wniosek w tej sprawie trafił z aktem oskarżenia do sądu.
W trakcie posiedzenia sądu oskarżony zmienił jednak zdanie i wycofał wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzania przewodu sądowego. Nie oświadczył przy tym, czy przyznaje się do winy.
- Sprawa została skierowana do rozpoznania w toku przewodu sądowego - powiedział rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnowie sędzia Marek Długosz.
Do oszustwa - według ustaleń prokuratury - doszło w ciągu czterech miesięcy: od grudnia 2007 roku do marca 2008 roku. Powiadomiła o nim policję, a następnie prokuraturę, oszukana kobieta.
Według jej zeznań, fałszywego księdza przyprowadził do niej na obiad prawdziwy ksiądz. Chwalił on Włodzimierza S. i polecał jej opiece, ponieważ "pochodził z biednej rodziny".
Pokrzywdzona zeznała w śledztwie, że obu księży gościła na obiedzie jeszcze raz. Po kilku dniach, na prośbę przesłaną sms-em, pożyczyła domniemanemu księdzu 600 zł brakujące do zapłacenia za nadesłaną z Rzymu sutannę.
Następnie pomagała mu, wożąc go do kościoła, kupując ubranie, a w końcu kupując w systemie sprzedaży ratalnej laptop. Włodzimierz S. poprosił ją jeszcze o pomoc w spłacie długów, obiecując, że zwróci jej należność w ratach. Kobieta pobrała ponad 220 tys. zł.
W toku śledztwa Włodzimierz S., były kleryk, początkowo przyznał się do winy, chciał dobrowolnie poddać się karze, zobowiązał się także do naprawienia szkody i zwrócenia kobiecie wszystkich wyłudzonych pieniędzy. Później swoją zgodę na ukaranie go bez procesu wycofał.
O składanie fałszywych zeznań na temat tożsamości fałszywego księdza oskarżony został ks. Jan L. Prawdziwy ksiądz poddał się dobrowolnie karze i za składanie fałszywych zeznań został ukarany grzywną. Wyrok nie jest prawomocny.