Fałszywy alarm bombowy w USA: samolot musiał awaryjnie wylądować
Chwile grozy przeżyli pasażerowie samolotu, który musiał awaryjnie lądować w Filadelfii, po tym, jak załoga maszyny otrzymała informację, że jeden z pasażerów wniósł na pokład materiały wybuchowe - donosi Fox News.
Rzecznik policji w Filadelfii insp. Joseph Sullivan powiedział, że anonimowa osoba zadzwoniła pod numer alarmowy i poinformowała, że na pokładzie samolotu lecącego do Dallas, jeden z pasażerów przewozi materiały wybuchowe, w tym niebezpieczne substancje. Dodatkowo podała przybliżony opis niebezpiecznego pasażera.
Załoga niezwłocznie po otrzymaniu tych informacji, podjęła decyzję o awaryjnym lądowaniu na lotnisku w Filadelfii. Tuż po wylądowaniu, na pokład samolotu wkroczyli antyterroryści, którzy wyprowadzili podejrzanego pasażera, przeszukania dokonano przy pomocy psów tropiących, jednak nie znaleziono żadnych podejrzanych substancji.
W trakcie przesłuchania okazało się, że mężczyzna podejrzewany o przewożenie materiałów wybuchowych nie stanowi żadnego zagrożenia, a telefon okazał się głupi żartem, który postawił na nogi niemal wszystkie lotniskowe służby.
Teraz śledczy poszukują sprawcy fałszywego alarmu. Najprawdopodobniej osoba ta zostanie obciążona kosztami całej operacji.
Na pokładzie samolotu znajdowało się 69 pasażerów oraz pięciu członków załogi.