Fałszywi taksówkarze naciągają pod dworcem
Oszuści stoją pod Hotelem Europejskim niedaleko Dworca Głównego. Ich klienci myślą, że wsiadają do taksówki, gdzie stawki za przejazd są limitowane przepisami. Nic dziwnego. Auta tylko drobnymi szczegółami różnią się od prawdziwych taksówek.
Dopiero po kursie okazuje się, że jechali tzw. przewozem osób według wygórowanego cennika. Urzędnicy już skontrolowali tych przewoźników. Okazało się, że nie tylko wprowadzają w błąd, ale naruszają prawo.
Piątek, godzina 17. Na rogu ulic Lubicz i Radziwiłłowskiej wisi wielka, niebieska tablica z białym napisem "taxi". Dziwne, bo postoju tutaj formalnie nie ma. Pod znakiem dwa auta z kogutami na dachach. Na jednym napisane są jednak tylko litery "AX", a na drugim brak jakichkolwiek oznaczeń. Na boku jednej z pseudo taksówek w oczy rzuca się wielka czerwona naklejka z pytaniem "Co sądzisz o krakowskim TAXI?". Tylko ostatnie słowo jest wytłuszczone i pisane dużą czcionką. Reszta drobnym maczkiem.
- Turyści wychodzą z dworca lub Galerii Krakowskiej na płytę placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Szukają transportu. Od razu w oczy rzuca im się niebieska tablica i auta przypominające taksówki - mówi Wiesław Szanduła z wydziału ewidencji pojazdów i kierowców. - Jadą, a po kursie płacą zawyżone stawki - dodaje.
Pracownicy urzędu miasta i Inspekcji Transportu Drogowego przeprowadzili tzw. kontrolowany zakup w dwóch pojazdach. Inspektorzy poprosili o kurs do hotelu Aspel na ul. Bratysławską (ok. 3 km). W pierwszym przypadku kierowca zażądał 65 zł, w drugim 79 zł.
Okazało się, że pierwszy kierowca jest taksówkarzem, ale wykonywał przewóz osób bez wymaganej licencji. Za to grozi mu 8 tys. zł kary. Co więcej miał zainstalowany taksometr i koguta. To kolejne złamanie przepisów i dodatkowe 5 tys. zł grzywny, bo skoro podawał się za przewóz osób, takich urządzeń mieć nie powinien. Na pytanie, dlaczego naliczył aż 65 zł za kurs zeznał, że cena była uzgodniona. Faktycznie żadnych negocjacji nie było, a pojazd nie miał naklejonego cennika.
Z kolei kierowca, który naliczył 79 zł za kurs, okazał się taksówkarzem zarejestrowanym w Proszowicach, a nie w Krakowie. Jechał bez włączonego taksometru. Należność obliczył na podstawie swojego cennika. Ale nawet kwota 79 zł była zawyżona. Wewnątrz jednego z pojazdów, w bagażniku, znaleziono dużą niebieską tablicę z białym napisem TAXI.
Dodatkowo obu przyłapanym kierowcom grozi wniosek do sądu grodzkiego o wykroczenie przeciwko interesom konsumenta. - Będę wnioskował o maksymalny wymiar kary, bo jednego z kierowców przyłapujemy po raz kolejny. Grozi im dodatkowe 5 tys. kary za zawyżanie należności za przejazd - dodaje Szanduła.
W okolicy dworca działa jeszcze trzeci pseudo taksówkarzy. Ten najbardziej zawyża ceny. Urzędnicy posiadają informacje, że za kurs bierze nawet od 200 do 300 zł , a na Balice jeździ za ok. 400 zł.