Fala mrozu w USA, co najmniej 10 ofiar
Fala mrozów i obfite opady śniegu spowodowały w środkowych stanach USA śmierć co najmniej dziesięciu osób.
Od Teksasu po Indianę od środy pozamykane są szkoły; policja drogowa notuje nasilenie wypadków, spowodowanych przez kierowców, nie dostosowujących jazdy do trudnych warunków atmosferycznych. Znaczna część ofiar śmiertelnych to właśnie ofiary wypadków na drogach.
Sześcioletni chłopczyk zginął, gdy w czasie śnieżycy samolot amerykańskich linii Southwest Airlines zjechał na lotnisku Midway w Chicago z pasa startowego, przebił ogrodzenie i zatrzymał się na biegnącej w pobliżu portu lotniczego autostradzie. Dziecko znajdowało się w jednym ze zmiażdżonych przez boeinga samochodów.
W Teksasie matka i trzyletni synek zginęli w pożarze, spowodowanym przez krótkie spięcie w instalacji piecyka elektrycznego. Na autostradzie międzystanowej w Kansas zginęła kobieta i jej czteroletnia córeczka, gdy samochód, którym jechały, wpadł w poślizg na oblodzonej jezdni i uderzył w inny pojazd. Do podobnego wypadku doszło w rejonie Charlestonu w Missouri - w czasie śnieżycy w kolizji pojazdów na drodze zginęły trzy osoby.
W nocy z czwartku na piątek w środkowych stanach amerykańskich spadło około 25 centymetrów śniegu - opadom towarzyszy silny wiatr i gwałtowny spadek temperatury.
Mimo mrozu i śniegu odbył się natomiast galowy koncert znanej orkiestry ze stanu Indiana - Indianapolis Symphony Orchestra. By zachęcić widzów, organizatorzy koncertu oferowali jednak bilety po znacznie obniżonej cenie.