F-35 - najdroższy program zbrojeniowy w historii będzie jeszcze droższy. Producenci potrzebują dodatkowych pieniędzy
• Pentagon ogłosił, że potrzebuje więcej pieniędzy na F-35
• Projekt rozwijany jest od 15 lat. Miał być gotowy w 2007 roku
• To najdroższy program zbrojeniowy w historii świata
• Najnowsze obliczenia mówią o koszcie rzędu 379 mld dolarów
• Pentagon ogłosił, że potrzeba jeszcze ponad pół mld dol., by zakończyć fazę rozwojową F-35, która już pochłonęła 55 mld dol.
• Nieprzewidziane wydatki mogą oznaczać kolejne opóźnienia, a co z tym idzie dodatkowe koszty
F-35 amerykański to myśliwiec wielozadaniowy piątej generacji. Jednomiejscowa i jednosilnikowa maszyna ma być przyszłością bojowego lotnictwa. Ze względu na wszechstronność, która jest priorytetem projektu, F-35 miał zastąpić wiele typów starzejących się samolotów bojowych we wszystkich rodzajach sił zbrojnych USA.
Najdroższy samolot świata, który miał być tani
Jedna platforma, w której większość elementów jest identyczna, a resztę stanowi specjalistyczne wyposażenie, w założeniu miała znacznie obniżyć wydatki na produkcję i użytkowanie. Problem w tym, że koszty wprowadzenia samego samolotu do służby wielokrotnie przewyższają kwoty, jakie Amerykanie przeznaczali na swoje dotychczasowe najdroższe programy zbrojeniowe.
F-35 jest dziś najdroższym projektem zbrojeniowym w historii świata. Według najnowszych obliczeń, szacuje się, że planowana flota 2,443 myśliwców pochłonie w sumie aż 379 mld dolarów. Dodatkowo okazuje się, że budżet w obecnym kształcie nie jest wystarczający. Choć na razie mowa jest o symbolicznym zwiększeniu ("zaledwie" 530 mln dol.), może to oznaczać, że projekt czekają kolejne opóźnienia.
"Zbyt duży, bo go zabić"
Krytycy od lat podnoszą argument, że podstawowym problemem programu jest system produkcji i zakupu maszyn przez USA. Koncern Lockheed Martin uruchomił linie produkcyjne, zanim myśliwiec był dopracowany w stu procentach. Zamiast przygotować gotowy produkt, firma zdecydowała się na równoległe projektowanie, testy i produkcję Tymczasem szybko okazało się, że koncepcja jest daleka od ideału, a wyprodukowane egzemplarze nie spełniają oczekiwań i są awaryjne. Poważnych poprawek wymagały turbiny silnikowe.
Już w 2014 roku program F-35, oprócz tego, że było opóźniony o siedem lat, przekroczył także zakładany budżet o ponad 160 mld. dol. Rok wcześniej agencja Bloomberg oceniała, że projekt urósł już do takich rozmiarów, że jest "zbyt duży, by go zabić".
Anulowanie programu oznaczałoby bezpowrotne utracenie ulokowanych funduszy. Trzeba też wiedzieć, że w produkcję F-35 jest zaangażowanych 45 państw, co przekłada się na łańcuch 1,3 tys. dostawców i ponad 130 tys. miejsc pracy. Projekt rozrósł się więc do niebotycznych rozmiarów, zanim wydał faktyczne owoce.
Daleko do pełnej gotowości
W sierpniu tego roku Amerykanie ogłosili, że 100 samolotów osiągnęło "wstępną gotowość bojową". Maszyny będą służyły w siłach powietrznych (F-35A). W ubiegłym roku ten sam status osiągnęły pierwsze samoloty skróconego startu i pionowego lądowania dla korpusu marines (F-35B). Trzeci i ostatni typ (F-35C), projektowany z myślą o służbie na lotniskowcach, wciąż jeszcze czeka na przyznanie tego statusu.
Co w praktyce oznacza "wstępna gotowość bojowa"? Chodzi o osiągnięcie minimalnej zdolności do prowadzenia działań. W przypadku maszyn F-35 mowa o 12 gotowych myśliwcach (eskadra) wraz z zapleczem, które mogą operować także poza granicami USA.
Problem w tym, że F-35 są wciąż dalekie od osiągnięcia pełnej gotowości bojowej. I mówi o tym sam Pentagon. Pod koniec sierpnia do mediów przedostała się notatka służbowa dyrektora departamentu testowania i ewaluacji obrony narodowej. W opinii Michaela Gilmore'a samoloty wciąż mają "ograniczenia" związane z oprogramowaniem, fuzji danych, walki elektronicznej i działaniem uzbrojenia. "Przyznanie pełnej gotowości (...) jest istotnym ryzykiem" - ocena kończy się miażdżącym podsumowaniem.
Później było tylko gorzej, bo w połowie października Gilmore "zdecydowanie" zarekomendował szybką restrukturyzację całego projektu w celu przyspieszenia pełnej gotowości.
Koszty generują koszty
Teraz okazuje się, że budżet w obecnym kształcie nie jest wystarczający. Przedstawiciele Pentagonu właśnie ujawnili, że podczas październikowego spotkania Defence Acquisition Board, ciała doradczego departamentu obrony ds. konsultacji zakupów wojskowych, producenci złożyli wniosek o zwiększenie finansowania. Program F-35 potrzebuje dodatkowych 530 mln dol. z przyszłorocznego budżetu wojskowego, które mają zostać przeznaczone na "fazę rozwojową".
W obliczu całościowych kosztów, taka kwota wydaje się zaledwie kroplą w morzu. Dość powiedzieć, że sam etap rozwoju projektu pochłonął już 55 mld dol. Jednak specjaliści wskazują, że "dosypanie" pieniędzy, które mają zostać wykorzystane na rzecz testowych oblotów i testów bojowych w latach 2017-2019, może oznaczać kolejne niedotrzymanie terminów. To z kolei pociągnie za sobą następne nieprzewidziane koszty.
Sama faza rozwojowa, według ostatnich założeń, miała mieć swój finał w roku fiskalnym 2016, który w USA zakończył się 30 września. Terminu nie udało się dotrzymać, wyznaczono więc kolejny - jesień 2017 roku.
Ale i tutaj Michael Gilmore jest sceptykiem. Mając pełen wgląd w projekt, w wypowiedzi dla Bloomberga ocenił, że zakończenie fazy rozwojowej jest nierealne nawet w listopadzie 2018 roku. Jego zdaniem, by przyspieszyć testowanie potrzeba jeszcze więcej pieniędzy. "Do skorygowania jest istotna liczba krytycznych braków, a później kolejnych, nowych braków, które bez wątpienia zostaną wykryte" - pisał dyrektor testów i ewaluacji departamentu obrony.
Niezachwiana wiara w kolejne niedoskonałości ze strony osoby bezpośrednio związanej z programem pokazuje, że zwiększenie finansowania dla F-35 istotnie może być kroplą w morzu. Pytanie tylko, czy nie będzie chodziło o kroplę w morzu dodatkowych kosztów.