Ewakuacja rosyjskich dyplomatów pod ogniem czyich kul?
Konwój z ewakuującymi się z Bagdadu rosyjskimi dyplomatami, w tym ambasadorem Władimirem Titorienką, został w niedzielę dwukrotnie ostrzelany przez Irakijczyków - poinformowała agencja Interfax, powołując się na świadka. Wg katarskiej telewizji Al-Dżazira, ranny został m.in.ambasador Titorienko. Rosjanie zdementowali tę informację.
06.04.2003 | aktual.: 06.04.2003 17:31
Amerykańskie Centralne Dowództwo (CentCom) z siedzibą w Katarze oświadczyło w niedzielę, że teren, gdzie doszło do tych incydentów, nie jest kontrolowany przez siły koalicji. W opinii Amerykanów, sprawcami ostrzału mogli być jedynie Irakijczycy.
Pierwszy raz dyplomatów zaatakowano - według cytowanego przez Interfax świadka - około 8 km od Bagdadu, a następnie 15 km dalej. Świadek potwierdził, że kilka osób jest rannych, ale nikt nie zginął.
Według rozmówcy agencji, kolumna wyjechała o 11:30 czasu miejscowego (9:30 warszawskiego) z ambasady. W samochodach oznaczonych rosyjskimi flagami było łącznie 25 osób - większość z nich stanowili dziennikarze.
"Przez Bagdad przejechaliśmy spokojnie (...) Mniej więcej 8 km od Bagdadu zaczął się nieoczekiwany ostrzał kolumny, kilka osób zostało rannych" - powiedział rozmówca Interfaxu.
Według niego konwój zmuszony został do porzucenia jednego z samochodów, rannych opatrzono i ruszono dalej. Po przejechaniu 15 km - według świadka - Rosjanie natknęli się na kolumnę dżipów.
"Zatrzymaliśmy się, żeby nie prowokować, wysłaliśmy naprzód samochód z flagą, żeby im powiedzieć, kto jedzie w kolumnie" - relacjonuje uczestnik zdarzenia. "Zaczęli do niej strzelać, ranili jeszcze dwie osoby. Dzięki Bogu nikt nie zginął. Potem dżipy odjechały. Wjechaliśmy na główną drogę. Głównym zadaniem było teraz jak najszybsze dojechanie do szpitala" - dodaje.
Dyplomaci opuszczali zgodnie z poleceniem MSZ Bagdad i udawali się do Syrii. Stamtąd jeszcze w niedzielę mieli wrócić do Moskwy.
Do siedziby rosyjskiego MSZ wezwano w trybie natychmiastowym ambasadorów USA i Iraku, od których zażądano "podjęcia kroków w celu zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom Rosji", a także wyjaśnienia okoliczności incydentu i ukarania winnych.
Tymczasem szef parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Dmitrij Rogozin uznał, że atak może być prowokacją, mającą wciągnąć Rosję do wojny.
"Co to ma znaczyć: nieprzewidziane okoliczności, co do których należy żądać przeprowadzenia najdokładniejszego śledztwa zarówno od irackiej, jak i od amerykańskiej strony, czy też może prowokacja, której celem ma być uwikłanie Rosji w toczący się konflikt?" - mówił Rogozin.
Rosja - zdaniem Rogozina - "do ostatniej chwili robiła wszystko, by nie uczestniczyć w tej awanturze. Jednak komuś, jak widać, śpieszno do tego, by wciągnąć Rosję po uszy w te krwawe wydarzenia".
W wydanym w niedzielę oświadczeniu Centralne Dowództwo wyklucza, by do incydentu doszło na terenie, kontrolowanym przez siły koalicji.
"Z wstępnych doniesień wynika, że w rejonie incydentu nie działały żadne siły koalicji. Przy podanej lokalizacji należy sądzić, że incydent miał miejsce na terenie, kontrolowanym przez reżym iracki. Śledztwo w sprawie tego incydentu trwa i dalsze szczegóły powinny być dostępne tak szybko, jak to możliwe" - głosi oświadczenie CentCom. (mp)