Evo Morales zwycięzcą wyborów w Boliwii
Indianin Evo Morales Ayma z plemienia Ajmara, 46-letni szef partii Ruch na rzecz Socjalizmu, zwyciężył w niedzielnych boliwijskich wyborach prezydenckich, uzyskując prawdopodobnie ponad 50% głosów - wynika z informacji mediów.
19.12.2005 | aktual.: 19.12.2005 14:02
Główny rywal Moralesa, były prezydent Jorge "Tuto" Quiroga, oficjalnie uznał już swą porażkę. Z sondaży, prowadzonych przed lokalami wyborczymi wynika, że Morales uzyskał ok. 50% głosów, a Quiroga - nieco ponad trzydzieści. Evo Morales już w noc powyborczą ogłosił swe zwycięstwo, przy wtórze skandowanego przez swych sympatyków hasła: Evo prezydentem!.
Morales znany jest z antyamerykańskich przekonań. W toku kampanii wyborczej zapowiadał nacjonalizację boliwijskich zasobów gazu ziemnego, a także zniesienie zakazu uprawy koki i zamrożenie realizowanego przez ekspertów amerykańskich i finansowanego przez USA programu likwidacji tej uprawy.
Morales, który sam zresztą trudnił się uprawą koki, twierdzi, że dla Indiach boliwijskich liście tej rośliny mają przede wszystkim lecznicze znaczenie. Po Kolumbii i Peru, Boliwia jest trzecim największym światowym producentem tego narkotyku.
Przekroczenie 50-proc. progu uczyniłoby Moralesa automatycznym zwycięzcą wyborów. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska połowy głosów, zgodnie z boliwijskim prawem, prezydent wyłaniany jest spośród dwóch głównych kandydatów przez Kongres Narodowy (parlament). Rezygnacja z rywalizacji Quirogi upraszcza sytuację.
Zwycięstwo Moralesa - pisze w poniedziałkowym numerze "New York Times" - stanowiłoby dla Waszyngtonu urzeczywistnienie koszmarnego snu. Amerykańskie oficjalne koła ostrzegały już zresztą przed wyborami, że Morales może stać się siłą destabilizującą cały region.
"New York Times" odnotowuje zarazem, że boliwijski socjalista jest kolejnym przedstawicielem lewicy, obejmującym rządy w Ameryce Łacińskiej, po Argentynie, Brazylii, Urugwaju i Wenezueli. Zwycięstwo to - według gazety - zapowiada utworzenie nowego antyamerykańskiego frontu przez Evo Moralesa, Wenezuelczyka Hugo Chaveza i Kubańczyka Fidela Castro. W czasie kampanii wyborczej boliwijski socjalista często zapowiadał współpracę z innymi "przeciwnikami imperializmu w regionie".
Nieoczekiwana skala zwycięstwa Moralesa - pisze z kolei poniedziałkowy "Financial Times" - wywoła z pewnością konsternację nie tylko w Waszyngtonie, ale także w zarządach obecnych w Boliwii zagranicznych inwestorów jak British Gas czy Total.