Europoseł: zombi chodzą po sejmie
Na dziś politycy PJN są politykami przegranymi - pisze w notce na blogu w serwisie salon24.pl europoseł PJN Marek Migalski. Dodaje, że "przegrani" nie oznacza "skończeni". A tacy - jego zdaniem - są w polskim sejmie. Obrazowo opisuje: "są jedynie chodzącymi trupami - wszyscy wiedzą, że zdradzili, że zostawili swoich przyjaciół, że się sprzedali, że ich słowo nic nie znaczy, że oddają się tym, którzy więcej płacą". "Są politycznymi zombi - niby żyją, ale są politycznie martwi".
Jak pisze Migalski PJN "przerżnęło" ostatnie wybory. "Dziś więc na pewno jesteśmy przegrani, poobijani, pokaleczeni przez nasze niepowodzenia" - pisze, dodając, iż "ważne, że walczyliśmy do końca, że nie daliśmy ciała, że wykazaliśmy się tą odrobiną potrzebnej odwagi i charakteru".
Migalski pisze, że tak jak obecnie czują się politycy PJN prawdopodobnie czuli się Donald Tusk i Jarosław Kaczyński po przegranych wyborach w 1993 roku. "Wówczas zarówno PC, jak i KLD, nie dostały się do sejmu i wszystko wskazywało na to, że są oni politycznymi emerytami" - przypomina Migalski. "Po jednej zaledwie dekadzie i Tusk i Kaczyński zaczynali jednak dominować w polskiej polityce, a po szczęśliwych parlamentarzystach z KPN, UD czy BBWR nie było już śladu" - pisze Migalski. Dodaje, że politycy PJN nie załamują się i myślą o przyszłości w polityce.
Pisze też, że "przegrani" nie oznacza "skończeni". A - jak pisze Migalski - tacy "chodzą po sejmie, pobierają wynagrodzenie parlamentarzysty, uczestniczą w posiedzeniach komisji". "Ale są jedynie chodzącymi trupami - bo wszyscy wiedzą, że zdradzili, że zostawili swoich przyjaciół, że się sprzedali, że ich słowo nic nie znaczy, że oddają się tym, którzy więcej płacą". Migalski pisze obrazowo, że ci politycy mają "zapewniony ciepły żywot posła czy posłanki, ale nikt się z nimi nie liczy, nikt się z nimi nie układa, nikt im nie ufa; są politycznymi zombi - niby żyją, ale są politycznie martwi". Przewiduje, że to ostatnia kadencja tych polityków, bo "skompromitowali się swoim zachowaniem nie tyle wśród wyborców, co wśród polityków".