Europejska lista płac
Potrzebujemy utalentowanych, wykształconych, pracowitych osób z Polski" - ogłosił ostatnio Tom McCabe, szkocki minister finansów. W sierpniu rząd Irlandii oplakatował polskie miasta billboardami z hasłem "Rozwiń swoją karierę zawodową. Irlandzkie firmy rekrutują cieśli, inżynierów, elektryków". Pracowników z Polski poszukują także Finowie i Szwedzi. W Unii Europejskiej może już pracować nawet 2 mln Polaków. Podczas gdy Polacy masowo wyjeżdżają za granicę, rodzimym przedsiębiorcom zaczyna brakować rąk do pracy, pustoszeją polskie budowy, szpitale, nie ma kto obsługiwać klientów w hipermarketach. "Chcesz wyjechać? Już nie musisz" oraz "Uwaga! Roboty dobrze płatne!" - tak poszukiwała pracowników na ulicach największych miast firma budowlana Budimex. Sieć supermarketów Carrefour rozwiesiła w Warszawie billboardy z hasłem "Gratulacje! Znalazłeś pracę! Zadzwoń"
25.09.2006 | aktual.: 27.07.2007 09:31
We wrześniu w Wielkiej Brytanii i Irlandii ruszyła wielka akcja mająca zachęcić Polaków do osiedlenia się we Wrocławiu, gdzie w najbliższych latach powstanie 100 tys. nowych miejsc pracy. W każdym centrum handlowym w Polsce wywieszone są informacje o naborze ludzi do pracy; przede wszystkim sprzedawców i pracowników restauracji. O tym, jak zacięta jest "wojna o głowy", która rozpoczęła się w Polsce, świadczy fakt, że dyrektorka przygranicznego szpitala w Bogatyni, aby zatrzymać lekarzy, musiała podwyższyć im zarobki do 10 tys. zł brutto miesięcznie. A to dopiero początek walki o pracowników. W ciągu najbliższych 25 lat liczba osób zdolnych do pracy w UE zmniejszy się o ponad 20 mln, do 280 mln osób. - Fakt, że w Polsce mieliśmy o jeden wyż demograficzny więcej niż na zachodzie kontynentu, sprawił, że staliśmy się źródłem siły roboczej dla starzejącej się Europy, ale już niedługo fachowców zabraknie także w Polsce - ostrzega Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. Problem podobny do tego, z
którym się boryka UE, będą miały także Rosja, Japonia i Korea Południowa. - Dla tych państw najbardziej poszukiwanym "dobrem naturalnym" stanie się ludzka praca - przewiduje Sadowski. Biały, wykwalifikowany, dość tani pracownik z podobnego kręgu kulturowego to obecnie najbardziej poszukiwany "towar" w UE.
Ostatni gasi światło
Czym się różni IV RP od PRL? Otóż PRL miała prawowity rząd w Londynie, a naród - w kraju. IV RP - odwrotnie. Ta anegdota w przerysowany sposób pokazuje to, co zaszło w Polsce w ostatnich miesiącach. Po przystąpieniu Polski do UE do Szkocji legalnie wyjechało 20 tys. Polaków, do Irlandii - 120 tys. (nieoficjalnie - dwa razy tyle). Najwięcej na polskich pracownikach zyskały Wielka Brytania i Irlandia, które otworzyły swoje rynki pracy 1 maja 2004 r. Później dołączyły do nich Hiszpania, Portugalia, Finlandia i Grecja. Bez imigrantów rozwój gospodarczy w tych krajach zostałby zahamowany. Już obecnie siłą napędową "starej Europy" są przybysze z nowych państw unii. To dzięki nim w 2005 r. PKB Irlandii był wyższy o 2,5 proc. Gdyby nie imigranci, wiele brytyjskich firm mogłoby nawet zbankrutować - wynika z opublikowanego w 2006 r. raportu brytyjskiego Home Office (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych)
, analizującego sytuację na tamtejszym rynku pracy. "Polacy zrewolucjonizowali rynek pracy, przyjmując oferty, które
odrzucała większość z 1,68 miliona bezrobotnych Brytyjczyków. Nie poradzilibyśmy sobie bez nich" - powiedział sir Digby Jones, były prezes brytyjskiej organizacji pracodawców. Według wspomnianego raportu Home Office, "niektórzy pracodawcy obawiają się wręcz, że kiedy polepszy się sytuacja ekonomiczna w nowych krajach unijnych, ucierpi na tym Wielka Brytania, tracąc tanią siłę roboczą". Zdaniem przedstawicieli brytyjskiego rządu, Europejczycy ze wschodniej i środkowej części kontynentu, a zwłaszcza Polacy, są siłą napędową brytyjskiej gospodarki. Przyczynili się do utrzymania konkurencyjnych płac i inflacji na nie zmienionym poziomie (2,5 proc.). Najbardziej skorzystał na tym Londyn. Miasto to rozwija się gospodarczo w tempie 2 proc. rocznie, wpłacając do budżetu państwa 20 mld funtów. To właśnie tam polscy robotnicy zostali okrzyknięci "bohaterami klasy średniej", bo świadczą usługi tanio, solidnie i punktualnie.
Wymarzeni imigranci
Zdaniem szkockiego ministra finansów Toma McCabe'a, to imigranci przyczyniają się do zahamowania dramatycznego procesu wyludniania wielu regionów w Szkocji, takich jak Highlands (zaledwie przed dwoma laty szacowano, że liczba ludności będzie się tam zmniejszać o 800 osób rocznie), oraz wspomagają rozwój gospodarczy kraju. Aby jednak zachować 5-procentowe tempo wzrostu, kraj ten co roku musi przyjmować 30-40 tys. imigrantów (obecnie przyjmuje około 10 tys.). Rocznie szkoły opuszcza 45 tys. absolwentów, a nowych miejsc pracy przybywa dwukrotnie więcej. Tylko w tym roku szkockie firmy budowlane chcą zatrudnić 156 tys. nowych pracowników.
Podobnie jest w Irlandii, gdzie dzięki napływowi imigrantów (ponad 50 proc. to Polacy) liczba mieszkańców jest obecnie najwyższa od 150 lat. W ciągu najbliższych czterech lat znajdzie tam zatrudnienie kolejnych 50 tys. pracowników z Polski. - Nie stanowimy zagrożenia dla kultury kraju przyjmującego, szybko się asymilujemy - zwraca uwagę prof. Andrzej Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania w Warszawie. Polacy nie wyjeżdżają na Zachód po to, by wykonywać tylko proste prace. Maciej Sarnowski, ekonomista z Warszawy, wraz z żoną Agatą, architektem, wyjechali do Belfastu pół roku temu i oboje bez problemu znaleźli zatrudnienie w swoich zawodach. Jego żona w firmie, w której jedna trzecia z 30 architektów to Polacy.
Do Belfastu wyjechał także wraz z narzeczoną Marcin Skromny z Opola. - Zaczynaliśmy od ciężkich prac fizycznych. Szybko udało nam się znaleźć posady na miarę naszego wykształcenia. Obecnie pracujemy w biurze Outbound Technical Sales Agent. Po dwóch latach pracy w Irlandii stać nas na kupienie niezłego samochodu, a nawet mieszkania w Polsce. Poza tym mamy pewność, że w razie utraty pracy szybko znajdziemy nową - mówi Skromny. Pierwsza pensja osób z wyższym wykształceniem wynosi na Wyspach Brytyjskich w przeliczeniu od 6 tys. zł do 20 tys. zł miesięcznie.
Jan Piński
Małgorzata Zdziechowska