PolskaEuroparlamentarzyści przeciw cenzurze w sieci. Bitwa o unijną dyrektywę

Europarlamentarzyści przeciw cenzurze w sieci. Bitwa o unijną dyrektywę

Czy to koniec wolności słowa w Internecie, a zarazem początek ograniczania dostępu do treści, z których do tej pory można było dowolnie korzystać? Polski rząd apowiada, że będzie głosował przeciwko Dyrektywie grożącej wprowadzeniem cenzury.

Europarlamentarzyści przeciw cenzurze w sieci.  Bitwa o unijną dyrektywę
Źródło zdjęć: © WP.PL

19.03.2019 18:41

Dyrektywa o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym podzieliła Internet. Twórcy domagają się restrykcyjnego poszanowania ich własności intelektualnej. Użytkownicy nie chcą mieć ograniczonego dostępu do filmów czy muzyki, które są obwarowane prawami autorskimi.

A pośrednicy w kontakcie użytkownika internetu z twórcą boją się regulacji prawnych, które nałożą na korzystanie z zasobów publikowanych w sieci surowe obostrzenia.

Internet bez Google i Facebooka

Kontrowersję budzą zwłaszcza dwa artykuły procedowanej Dyrektywy. Artykuł 11, zwany potocznie „podatkiem od linków” mówi, że aby udostępniać treści na popularnych serwisach w internecie – takie jak filmy wideo, utwory muzyczne, dzieła sztuki czy informacje prasowe – trzeba najpierw uzyskać zgodę właściciela takiego serwisu, a przede wszystkim – twórców.

Artykuł 13 idzie jeszcze dalej, bo zakłada konieczność filtrowania treści przez właścicieli portali – np. przez Facebooka – pod kątem prawa autorskiego i usuwania ich, jeśli naruszają prawa autorskie.

W lutym kraje członkowskie UE Niemcy i Francja miały wypracować kompromis. Z obowiązku filtrowania zostałyby zwolnione te platformy, które działają krócej niż 3 lata, ich obroty są niższe niż 10 mln euro, a miesięczna liczba użytkowników nie przekracza 5 mln.

Jeśli te przepisy wejdą w życie, uderzą w interesy takich potentatów jak YouTube, Facebook, Google czy Amazon.

Co to w praktyce może oznaczać? Zablokowanie przez wspomniane serwisy dostępu do filmów, teledysków, coverów, memów, mash-upów i wielu innych materiałów, które dziś można bez przeszkód rozpowszechniać w internecie.

Dyrektywa a wolności obywatelskie

Większość polskich internautów podchodzi nieufnie do zapisów nowej Dyrektywy. Z sondażu przeprowadzonego w marcu przez ośrodek ARC Rynek i Opinia dla Związku Cyfrowa Polska oraz Fundacji Centrum Cyfrowe wynika, że użytkownicy sieci obawiają się o ograniczenie swoich praw i swobód.

Aż 86 proc. badanych jest zdania, że Parlament Europejski powinien uwzględnić ochronę praw osób korzystających z Internetu. Trzy czwarte respondentów uważa, że nowe przepisy – jak ten dotyczący obowiązku filtrowania treści – może zagrażać wolności słowa w sieci. A 79 proc. uczestników ankiety obawia się ograniczenia swobodnego dostępu do treści publikowanych w sieci.

– To oznacza, że stanowiska wielu organizacji i środowisk, które były podnoszone w czasie prac nad Dyrektywą w sprawie praw autorskich nie są odosobnione. Polacy faktycznie mają poczucie, że przepisy, które będą w praktyce wpływały na ich aktywność i działalność w internecie, nie zostały w sposób należycie z nimi skonsultowane.

Regulacje prawa autorskiego w świecie cyfrowym są konieczne i wszyscy się z tym zgadzają. Ale nie w sposób, który jest na stole w Parlamencie Europejskim – komentuje prezes Związku Cyfrowa Polska Michał Kanownik.

Nie ma zgody na cenzurę

Zdaniem wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Pawła Lewandowskiego, niektóre zapisy w Dyrektywie powinny ulec zmianie. Ale poprawki wcale nie oznaczają, że prawo konsumentów będzie ponad prawem twórców.

– Ministerstwo stoi na stanowisku, że prawa twórców powinny być chronione, bo prawo autorskie jest jedynym gwarantem, że twórca może tworzyć i za swoją pracę otrzymywać wynagrodzenie. Rząd polski popiera wszelkie działania, które zmierzają do tego, żeby to prawo zagwarantować – zapewnia wiceminister Lewandowski.

Dodaje jednak, że zgoda na wprowadzenie art. 11 mogłaby zagrozić rozwojowi demokracji liberalnej, dla której najważniejszą zasadą jest wolność słowa i gwarancja zachowania tej wolności.

– Dlatego rząd polski nie może w żadnym wypadku poprzeć jakichkolwiek rozwiązań, które – pod przykrywką ochrony praw autorskich – mogłyby wprowadzić mechanizmy ograniczające wolność słowa. Ludzie porozumiewają się w internecie bezpośrednio, więc wprowadzając filtry czy dodatkowe regulacje prawne, swoboda przepływu informacji mogłyby zostać zakłócona – podsumowuje Lewandowski.

W podobnym duchu wypowiadał się eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki. Pomysły filtrowania internetu określa próbą wprowadzenia cenzury.

– Uważam, że regulacje tworzące rynek cyfrowy są potrzebne i idą z duchem czasu. Nie podoba mi się natomiast próba wzmocnienia kontroli aktywności internautów w sieci. To wstęp do cenzury, a ja walczyłem z cenzurą jako działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Rozumiem młodych ludzi, którzy demonstrowali na ulicach polskich miast przeciwko wprowadzeniu ACTA 2. Jesteśmy za tym, żeby internet był dla wszystkich, a nie dla wybranych. Wolność słowa, wolność informacji oraz prawo do prywatności to są rzeczy dla obywateli kluczowe – uważa europoseł Czarnecki

Chronić twórców, ale nie ograniczać dostępu do ich treści

Przeciwko rozwiązaniom ACTA 2 protestują też środowiska pozarządowe, konsumenckie, biznesowe, naukowe, start-upowe i akademickie. Wśród nich m.in. Krajowa Izba Gospodarcza, Parlament Studentów RP, Federacja Konsumentów, Startup Poland czy Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan.

Grupy te zawiązały koalicję, która domaga się odrzucenia obecnego projektu Dyrektywy w głosowaniu na forum Parlamentu Europejskiego. Wątpliwości wywołuje treść art. 11 i 13.

Koalicja popierała propozycje polskiego rządu, zakładającą tzw. domniemane nabycie praw autorskich po stronie wydawców, co pozwoliłoby dalej korzystać internautom z zasobów danej domeny publicznej na zasadzie dozwolonego użytku.

Koalicja apeluje również do polskich eurodeputowanych, aby stanęli w obronie wolności słowa w internecie i równego dostępu do kultury, odrzucając Dyrektywę w obecnym kształcie.

"Uważamy, że prace powinny być kontynuowane przez Parlament i pozostałe instytucje UE w nowej kadencji. Powinno się to jednak odbywać z poszanowaniem stanowiska wszystkich zainteresowanych stron – tak, by bez zbędnego pośpiechu można było wypracować satysfakcjonujący wszystkich kompromis, zapewniający ochronę twórcom, bez jednoczesnego zniszczenia zasad, na których zbudowany jest inkluzywny i dynamiczny model internetu” – napisali w liście do europosłów członkowie koalicji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

googlefacebookprawa autorskie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)