Europa planuje śledzić użytkowanie Internetu i telefonów
Europejskie rządy przygotowują prawo, które będzie wymagać od firm przechowywania danych o użytkowaniu przez ich klientów Internetu i telefonów, które wykracza poza dopuszczone przez te kraje wytyczne Unii Europejskiej.
23.02.2007 07:10
W Niemczech propozycja ministerstwa sprawiedliwości miałaby w zasadzie zabraniać podawania fałszywych informacji przy zakładaniu konta mailowego. Sprawiłoby to, że powszechna praktyka tworzenia kont pod pseudonimami byłaby nielegalna.
W Holandii projektowane prawo również poszłoby dalej niż wymagania Unii Europejskiej. Wymagałoby ono od operatorów komórkowych zapisywania danych o dokładnej lokalizacji dzwoniącego w trakcie całej rozmowy.
„Już teraz, przy prawnym uzasadnieniu, dostawcy Internetu w Europie ujawniają informacje o klientach policji (normalnie są one zachowywane przez około trzy miesiące dla celów rozliczeniowych)” – mówi Peter Fleischer, paryski doradca Google w Europie. „Dane te zawierają informację jak i przez kogo został wysłany dany komunikat, ale nie ujawniają jego treści.”
Po zamachach terrorystycznych w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, urzędnicy prawni dowodzili, że firmy zarządzające sieciami komunikacyjnymi powinny lepiej i dłużej przechowywać takie dane.
Unia Europejska ma czas do 2009 roku na zastosowanie jako prawa dyrektywy o zatrzymywaniu przetwarzanych danych. Tak więc obecne propozycje można traktować jako wstępne interpretacje. Jednak niektórzy ludzie zaangażowani w tę sprawę obawiają się zmian w polityce europejskiej, która przez długi czas broniła prawa człowieka do prywatności.
Według niemieckich propozycji, teoretycznie konsumenci nie będą mogli zakładać fikcyjnych kont mailowych w celu chociażby ukrywania się na aukcjach internetowych. Wprawdzie aliasy mailowe nie byłyby zakazane, ale musiałyby prowadzić do faktycznego posiadacza konta.
„To bardzo zła rzecz jeśli chodzi o prywatność, gdyż ludzie od zawsze mieli możliwość posiadania anonimowego konta mailowego. Ponadto jest to całkowicie niewykonalne i nigdy nie będzie działać” – powiedział Fleischer. Twierdzi on, że takie prawo musiałoby wymagać jakiegoś sposobu na weryfikację tożsamości. „Na przykład do rejestracji adresu mailowego potrzebny byłby dowód osobisty.”
„To ironiczne, że Niemcy są jednym z tych państw w Europie, w którym najwięcej mówi się o prywatności. Tymczasem w kwestii poczucia prywatności, generalne postawiłbym Niemcy na samym końcu” – dodał Fleischer.
Powiedział on także, że nie jest jasne jak europejskie prawo stosowane byłoby przez dostawców e-mail z USA (przykładowo przez Google) i czy każdy potrzebujący niezweryfikowanego konta – z przyczyn politycznych, komercyjnych czy filozoficznych – mógłby nadal używać swojego adresu w Google, Yahoo czy Hotmail. Google wymaga tylko dwóch informacji do otwarcia konta w Gmail – nazwy i hasła. Nie docieka czy podane nazwisko jest autentyczne.
Organizacje branży internetowej i telekomunikacyjnej, w czasie debaty nad dyrektywą, protestowały w sprawie przedziału czasowego, w którym miałyby być przechowywane dane a także w jaki sposób płacono by im za gromadzenie tych informacji. Ostatecznie dyrektywa zostawiła obie decyzje w gestii rządów poszczególnych krajów, ustalając przedział na pól roku do dwóch lat. W Niemczech zaproponowano w tej kwestii 6 miesięcy, w Hiszpanii rok, a w Holandii 18 miesięcy.