Etnolog: zając uniwersalnym symbolem płodności i wiosennego odrodzenia
Kojarzony z Wielkanocą zając to uniwersalny symbol płodności i wiosennego odrodzenia - mówi etnolog z Uniwersytetu Śląskiego dr Grzegorz Odoj. Na Śląsku jest synonimem prezentu - dzieci dostają od niego drobne podarunki w Wielkanocną Niedzielę.
- Zając jest atrybutem, symbolem Świąt Wielkanocnych. Chodzi o jego niezwykłą płodność, którą ludzie zauważali. To fascynowało, a więc utrwaliło się przekonanie, że jest uosobieniem płodnych sił tkwiących w przyrodzie, symbolem witalności - powiedział naukowiec.
Zając, zwany w śląskiej gwarze hazokiem, przynosi dzieciom upominki. - Jest uosobieniem tego prezentu, dzieci pytają "Co dostałeś na zajączka?". Jest nawet tradycja sporządzania gniazdka z siana dla zajączka, gdzieś w krzewach, tam jest koszyczek, pisanki i upominki, a drogę do niego znaczy się nieraz cukierkami, które rozsypały się zajączkowi z dziurawego worka - opowiadał dr Odoj.
Jak zaznaczył, współczesna kultura za sprawą maskotek zbytnio uprościła ten symbol, odsyłając w niepamięć jego niejednoznaczne, często demoniczne oblicze. - Aktywność zająca wzrasta po zmroku, należy do tzw. istot lunarnych, związanych z księżycem, a wszystkie postaci demoniczne, złe moce związane z księżycem są szczególnie niebezpieczne dla człowieka. Zając bardzo często był ukazywany na tarczy księżyca, np. u Hindusów, Japończyków, ale również na Słowiańszczyźnie. Dość popularne było przeświadczenie, że plamy na księżycu to kontur zarys wizerunku zająca - mówił etnolog.
Zając bywał też w przeszłości utożsamiany z czarnym kotem, istniało przekonanie, że w zające mogą się wcielać czarownice, diabły i dusze zmarłych. - Była to postać niebezpieczna do tego stopnia, że jeśli ktoś przechadzał się w okolicach lasu i drogę przebiegł mu zając, to miało to takie samo znaczenie symboliczne, jak gdyby przebiegł mu ją czarny kot. Jeśli chłop na pastwisku obok swoich krów zobaczył szaraki, to był przerażony, że to niewątpliwie czarownice, które czyhają, by zabrać krowom mleko - mówił Odoj.
W czasach przedchrześcijańskich zając był często przedstawiany jako towarzysz bóstw, ich posłaniec, a nawet w ich roli. Współcześnie, choć jest symbolem Wielkanocy, należy do sfery profanum, w odróżnieniu od baranka symbolizującego zmartwychwstałego Jezusa. Mimo to - wbrew napomnieniom księży - maskotki zajączków pojawiają się nieraz w koszyczkach dzieci ze święconką. Inną nietypową zawartością koszyczków, a jaką zetknął się podczas badań dr Odoj, były opakowane w folię hamburgery z dyskontu.
Jak przypomina, mięso w koszyczku symbolizuje dostatek. Powinna się w nim też znaleźć sól jako symbol trwałości przymierza z Bogiem. W przeszłości wierzono, że poświęcona sól nabiera niezwykłych własności - wrzucano ją w pożar, by zmniejszyć straty, i do studni, by polepszyć jakość wody.
Na Śląsku do koszyczka wkładano też dość powszechnie niewielką buteleczkę z winem lub czystym alkoholem. Wino jako symbol władzy królewskiej, ale też krwi Chrystusa, miało silne konotacje z Wielkim Czwartkiem i Ostatnią Wieczerzą, gdzie spożywano wino i chleb. Stąd też w koszyczku chleb, jako wyraz dostatku i stałości egzystencjalnej.
Kolejny składnik koszyczka to chrzan. - W wielu rodzinach na Górnym Śląsku rozpoczynano śniadanie wielkanocne od niewielkiej ilości wódki i skosztowania poświęconego chrzanu. To miało przypomnieć o gorzkiej, straszliwej śmierci pojonego octem Chrystusa - wyjaśnił Odoj.
Nieodzownym elementem są też pisanki, zwane kroszonkami, będące od dawna odniesieniem do zmartwychwstałego, pokonującego śmierć, odradzającego się Chrystusa.