Etniczne konflikty rozrywają Libię
Od ubiegłego czwartku trwa zawieszenie broni w północno-zachodniej Libii, ale sześć miesięcy po obaleniu rządów Muammara Kadafiego, Libia wciąż boryka się z konfliktami uniemożliwiającymi nowym władzom zbudowania stabilnej struktury państwa.
W zeszłotygodniowych walkach pomiędzy mniejszością etniczną Berberów z nadmorskiej Zuwary na północnym zachodzie oraz mieszkańcami pobliskich arabskich miast Al-Dżumail i Regdalin zginęło 18 osób a ponad 250 zostało rannych. Jaka była prawdziwa przyczyna starć - nie wiadomo, bowiem każda ze stron podaje różną wersję wydarzeń. Prawdopodobnie zostały one spowodowane zatrzymaniem w zeszłą sobotę przez mieszkańców Al-Dżumail oraz Regdalin ponad 20 Berberów ze straży granicznej.
Jak powiedział PAP Ajob Sufjan z centrum prasowego w Zuwarze, zatrzymani mężczyźni byli następnie torturowani oraz upokarzani wyzwiskami. - Wszyscy wiedzą, że miasta Al-Dżumail i Regdalin do ostatniej chwili wspierały Kadafiego. W trakcie rewolucji zabito wielu naszych braci i jak widać, pomimo upadku reżimu, nic się nie zmieniło - dodał.
W poniedziałek pracownicy straży granicznej zostali uwolnieni i tego samego dnia rozpoczęły się walki. Według doniesień lokalnych mediów, w trakcie walk w obu arabskich miastach powiewały zielone flagi - symbol wierności Kadafiemu. Jednak w rozmowie z PAP przedstawiciele lokalnych władz stanowczo temu zaprzeczyli, podobnie jak oskarżeniom o stosowanie tortur.
Zadawnione waśnie pomiędzy Berberami a lojalistami Kadafiego z Al-Dżumail i Regdalin wydają się być zbyt prostym wyjaśnieniem ostatnich walk. Strona internetowa Temehu, jedno z głównych źródeł informacji o kulturze Berberów, sugeruje, że straż graniczna interweniowała przeciwko kontrabandzie z udziałem przemytników z Al-Dżumail. Po drugiej stronie granicy, w Tunezji, wiele miejscowości żyje z handlu ropą oraz nielegalnej wymiany walut.
Walki na południu
W tym samym czasie premier Libii Abd ar-Rahim Chalid al-Kib próbował łagodzić sytuację na południu kraju, uczestnicząc w rozmowach o zawieszeniu broni pomiędzy czarnymi plemionami Tabu a arabskimi mieszkańcami miasta Sabha. W walkach, które trwały przez ostatni tydzień marca, zginęło prawie 150 osób, a setki zostało rannych.
W pierwszych dniach konfliktu na południu kraju również trudno było zorientować się, kto walczy z kim i dlaczego. Z Sabhy dochodziły do Trypolisu dramatyczne informacje o czystkach wśród ludności Tabu żyjącej na przedmieściach miasta oraz w osadach na południe od Sabhy i północnej części Nigru i Czadu.
Konflikty etniczne
Nie jest tajemnicą, że relacje pomiędzy Tabu a ich arabskimi rodakami są trudne, do czego w dużym stopniu przyczynił się sam Muammar Kadafi otwierając granice i ułatwiając procedury wizowe przybyszom z Afryki subsaharyjskiej oraz ludności Tabu z Czadu. Konflikty etniczne pomiędzy "gośćmi" z Afryki a ludnością arabską miały miejsce regularnie w ostatnich latach, szczególnie w miastach al-Kufra i Sabha. Kadafi zażegnywał je oferując pieniądze i przywileje przywódcom klanowym, a jeśli było trzeba - używając siły, jak w 2009 r.
Po upadku reżimu zaczęto kwestionować karty pobytu osób, które zostały zaproszone do Libii przez Kadafiego. Zaczęły pojawiać się głosy, że należy dokonać procedury weryfikacji paszportów, a ci, którzy nie są "prawdziwymi Libijczykami", powinni wrócić do swoich krajów.
Podobnie jak na południowym zachodzie Libii, również w Sabha iskrą, która wznieciła ogień, był incydent - kłótnia podczas spotkania plemion na temat podziału pieniędzy przyznanych przez rząd. Doszło do strzelaniny, zginęło kilku liderów Tabu. W tym samym czasie zabity został również przywódca ważnego lokalnego plemienia arabskiego. Tabu zostali natychmiast oskarżeni o dokonanie tej zbrodni, a zarzuty wysunęło wpływowe plemię Sulejmanów, w przeszłości blisko współpracujących z Kadafim, a teraz dążących do przejęcia kontroli nad granicą.
"Jedności Arabów wobec intruzów"
Handel bronią, przemyt ludzi, narkotyków, papierosów i wszelkiej kontrabandy w przeszłości był kontrolowany przez Kadafiego. Według rządowych źródeł, Tabu zostali potraktowani jako potencjalna konkurencja. Incydent wykorzystano do nastawienia arabskiej ludności Sabhy przeciwko czarnoskórym Tabu, pod hasłami jedności Arabów wobec intruzów.
W lokalnej telewizji miały pojawić się apele o pomoc w działaniach przeciwko Tabu, którzy rzekomo wspierani byli przez bratnich wojowników z Czadu i Nigru. Zaczęły krążyć informacje, że w trakcie walk zatrzymano paszporty Tabu z innych państw. Wicekonsul Czadu w Sabha powiedział, że jego zdaniem należy traktować tę sytuację jako konflikt wewnętrzny pomiędzy Libijczykami. - Nie mam informacji, aby jakiekolwiek zorganizowane grupy obywateli Czadu wspierały Tabu - dodał.
Pokazał natomiast listę kilkudziesięciu osób, które zaginęły w ostatnim czasie. Byli to migranci z Czadu pracujący w Sabha, niektórzy nielegalnie. - Mamy podejrzenia, że mogli zostać uprowadzeni, być może odebrano im paszporty i na tej podstawie przekonywano, że plemiona Tabu były wspierane przez wojowników z Czadu - skomentował wicekonsul.
Słabe państwo
Porewolucyjna Libia przypomina obecnie kocioł bałkański: trudno zrozumieć, kto jest po czyjej stronie i z kim walczy. Kadafi silną ręką pilnował porządku i gasił konflikty klanowe zanim się na dobre zaczęły. Obecny rząd jest słaby, nie ma poparcia społecznego ani mandatu do działania, a ludzie oczekują szybkiej reakcji. Pomimo deklaracji, że każdego tygodnia do zjednoczonej armii przyłączają się kolejne grupy rewolucjonistów, słabość struktur państwa jest bardzo widoczna.