Esbek: poniosły mnie emocje, gdy dzwoniłem do dziennikarza
Na dwa tysiące złotych grzywny skazał Sąd Rejonowy dla Krakowa Podgórza Kazimierza A., byłego szefa Wydziału IV SB w Krakowie, odpowiedzialnego za inwigilację księży. Kara została wymierzona za kierowanie gróźb karalnych pod adresem dziennikarza telewizyjnego Macieja Gawlikowskiego.
29.11.2006 | aktual.: 29.11.2006 17:33
Sąd uznał, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu, ukarał go grzywną i dodatkowo obciążył go kosztami w łącznej wysokości ok. 3,5 tys. zł.
Sprawa dotyczy wyemitowanego w marcu br. filmu "Zastraszyć księdza", którego współautorem był Gawlikowski. Dokument opisywał drastyczne metody działania Wydziału IV SB w Krakowie, odpowiedzialnego za inwigilację księży. Wypowiedzi byłych esbeków, w tym Kazimierza A., zostały nagrane bez ich wiedzy ukrytą kamerą. Po emisji filmu oskarżony miał dzwonić do Gawlikowskiego, ubliżać i grozić mu.
Przed sądem oskarżony nie przyznał się do winy, przeprosił jedynie dziennikarza za wulgarne słowa wypowiedziane pod jego adresem. W śledztwie mówił, że podczas kilku spotkań z dziennikarzem odpowiadał na pytania, nie wiedząc, że jego wypowiedzi są nagrywane ukrytą kamerą. Wypowiedzi te w filmie zostały natomiast - jego zdaniem - wyrwane z kontekstu i wypaczone, aby stanowiły sensacyjną całość. Kazimierz A. wyjaśniał, że po emisji filmu dzwonił do dziennikarza, żeby ustalić jego adres, ale nigdy mu nie groził, ani straszył. Powiedział jednak, że poniosły go emocje.
Przesłuchany w charakterze świadka Maciej Gawlikowski przyznał, że nagrał wypowiedzi byłego oficera SB bez jego zgody i wiedzy za pomocą ukrytej kamery, a następnie w filmie wykorzystał ich fragmenty. Zgodnie z prawem, uniemożliwił jednak identyfikację rozmówcy poprzez zasłonięcie oczu oraz niepodawanie jego personaliów w podpisie.
Zgodnie z zeznaniami poszkodowanego, dzień po emisji filmu przy świadkach odebrał telefon od oskarżonego, w którym ten, mówiąc powoli i stanowczo, lżył go, a potem użył sformułowania "ja cię dopadnę". Podobny telefon powtórzył się dzień później. Gawlikowski uznał, że groźby ze strony byłego wysokiego oficera SB są niebezpieczne i stanowią dla niego realne zagrożenie.
Sąd uznał, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu, chociaż on sam swoje słowa określał "inwektywami". Jednak świadkowie, a wśród nich ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, potwierdzili, iż były to groźby mogące budzić uzasadnioną obawę spełnienia - stwierdził sąd.
Jak dodał sąd, istotne znaczenie miała w tym przypadku także przeszłość oskarżonego, chociaż - podkreślił - w świetle prawa oskarżony jest dla sądu niekarany, mimo jego przynależności do SB.
Wyrok jest nieprawomocny.