Esbek na czterech łapach
Jerzy Karpacz był ostatnim szefem Służby Bezpieczeństwa w czasie, gdy hurtowo palono teczki. Potem jako poseł wybrany z listy PZPR zasłynął wystąpieniem w Sejmie, w którym stwierdził, że mowa o ściganiu PRL-owskich zbrodniarzy „koliduje z elementarnymi zasadami kultury politycznej”. Jak ustaliliśmy, były szef przestępczej instytucji jest dziś... radcą prawnym. Ma dbać o interesy mieszkańców jednej z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych. Poinformowany przez nas o sprawie radcowski samorząd zapowiada zwrócenie się w sprawie Karpacza do IPN.
07.10.2008 10:44
Z oficjalnych życiorysów Karpacza dowiadujemy się, że urodził się 20 sierpnia 1946 r. w Kielcach. W 1975 r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uzyskał tytuł doktora nauk prawnych. Był funkcjonariuszem MO, doszedł do stopnia pułkownika. Pełnił funkcję zastępcy dyrektora Biura Śledczego MSW i zastępcy szefa Służby Bezpieczeństwa generała Henryka Dankowskiego. Od 3 listopada 1989 do 11 maja 1990 r. zajmował stanowisko ostatniego w historii szefa SB.
W latach 1989–1991 Karpacz zasiadał w Sejmie kontraktowym, mandat poselski uzyskał z listy PZPR w okręgu Skarżysko-Kamienna. Później wycofał się z działalności politycznej. Jak się okazuje, Karpacz pracuje dziś jako doradca prawny spółdzielni mieszkaniowej „Przy Metrze” w Warszawie.
Teczki i ksiądz Jerzy Popiełuszko
Jerzego Karpacza można nazwać „grabarzem SB” – mówi „Gazecie Polskiej” dr Antoni Dudek, doradca prezesa IPN. Kierował Służbą Bezpieczeństwa, przyjmując postawę wyczekiwania. Oni wówczas nie wiedzieli, co przyniesie przyszłość. Dlatego w tamtym okresie skoncentrowali się na paleniu teczek i zacieraniu śladów zbrodni SB.
Sporo miejsca pułkownikowi Karpaczowi poświęca historyk Paweł Piotrowski z wrocławskiego IPN w swojej publikacji „Przemiany w MSW w latach 1989–1990” (biuletyn IPN nr 4/2004). Pisze tam m.in., że Czesław Kiszczak planował nawet namaszczenie Jerzego Karpacza na przyszłego szefa mającej dopiero powstać nowej służby – Urzędu Ochrony Państwa. Z publikacji Pawła Piotrowskiego wynika również jednoznacznie, że pułkownik Karpacz był jednym z tych, którzy wydawali decyzje dotyczące palenia akt współpracowników Służby Bezpieczeństwa.
Informację kompromitującą Jerzego Karpacza znaleźć można również na stronie Pokolenia Jana Pawła II (www. jp2w.pl). Jej autorzy przypominają konferencję naukową z grudnia 1983 r., zorganizowaną przez Akademię Spraw Wewnętrznych i Departament IV MSW pod hasłem: „Zagrożenia ideologiczno-polityczne wynikające z działalności hierarchii i kleru kościoła rzymskokatolickiego”. W jej trakcie głos zabrał m.in. Karpacz, wówczas major i zastępca dyrektora Biura Śledczego MSW. Wygłosił referat pod tytułem „Przestępczość kleru z pobudek politycznych w okresie kontrrewolucyjnego zagrożenia kraju i stanu wojennego w latach 1980–1983”.
Zacytujmy niektóre tezy wystąpienia: „Z aktualnie prowadzonych postępowań w sprawach o przestępstwa popełnione przez księży z pobudek politycznych na szczególną uwagę zasługują postępowania przeciwko:
– ks. Henrykowi Jankowskiemu, proboszczowi parafii pod wezwaniem św. Brygidy w Gdańsku, doradcy Lecha Wałęsy, który w latach 1982–83, nadużywając swobód religijnych, zorganizował w kościele parafialnym z odpowiednim wystrojem tzw. kącik »Solidarności« oraz wygłaszał kazania rozpowszechniające fałszywe wiadomości o sytuacji społeczno-politycznej w kraju, czym mógł wyrządzić poważną szkodę interesom politycznym PRL;
– ks. Jerzemu Popiełuszce, wikariuszowi parafii pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w Warszawie, który nadużywając swobód religijnych, wielokrotnie wygłaszał kazania o treści politycznej, wrogiej ustrojowi PRL, a także wypowiadał się w nich negatywnie i w sposób poniżający o osobach sprawujących kierownicze funkcje w państwie, czym działał na szkodę interesów PRL”.
Niespełna rok po tej konferencji – 19 października 1984 r. – ksiądz Jerzy Popiełuszko został uprowadzony przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i bestialsko zamordowany. Esbek w Sejmie
Jak wspomnieliśmy, w wyborach w 1989 r. Karpacz startował z listy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w okręgu Skarżysko-Kamienna. Po zdobyciu mandatu w Sejmie kontraktowym był członkiem Parlamentarnego Klubu Lewicy Demokratycznej. Podobnie zresztą jak kilku innych esbeków. Przez dwa lata Karpacz nie wykazał się zbyt dużą aktywnością poselską, a pomimo to zapisał się w historii parlamentaryzmu za sprawą skandalicznego wystąpienia z 2 sierpnia 1989 r.
Tego dnia poseł Tadeusz Kowalczyk złożył wniosek o powołanie sejmowej komisji do zbadania działalności MSW, która miałaby zająć się licznymi przypadkami śmierci lub pobić opozycjonistów i księży. Kowalczyk podał wówczas listę 93 nazwisk ofiar Służby Bezpieczeństwa. Większością z nich zajęła się „komisja Rokity”, która dwa lata później wskazała konkretne przykłady tuszowanych przez wiele lat morderstw popełnionych przez funkcjonariuszy SB.
Zanim jednak przeprowadzono głosowanie nad powołaniem komisji, na sali plenarnej doszło do wymiany zdań między Kowalczykiem a esbekami, którzy z oczywistych względów sprzeciwiali się jej powołaniu. Rafał A. Ziemkiewicz w swojej książce „Michnikowszczyzna. Zapis choroby” opisuje to następująco: „W krótkiej dyskusji, jaka się potem wywiązała, wystąpił gorąco przeciwko wnioskowi zastępca Kiszczaka Zbigniew Pudysz, oznajmiając, że wszystkie sprawy zostały już wyjaśnione i nie ma potrzeby do nich wracać. Z poparciem dla niego wszedł na mównicę inny prominentny ubek, szef SB w Kielcach i zarazem poseł PZPR Jerzy Karpacz – wart wspomnienia z uwagi na stwierdzenie »wypowiedź obywatela Kowalczyka koliduje z elementarnymi zasadami kultury politycznej«. Mało kto przypuszczał wtedy, że choć o ubeku Karpaczu wszyscy dość szybko zapomną, to jego logika, zgodnie z którą postawienie mordercom zarzutu morderstwa łamie zasady politycznej kultury, pozostanie na długo żywa”.
Jeszcze na liście radców prawnych
Jak ustaliliśmy, Jerzy Karpacz jest dziś radcą prawnym, zarejestrowanym w warszawskiej Okręgowej Izbie Radców Prawnych pod numerem ewidencyjnym WA/2694. Jest również doradcą prawnym Spółdzielni Mieszkaniowej „Przy Metrze”, w której sekretariacie dowiedzieliśmy się, że „ludzie z ulicy” – nawet członkowie Spółdzielni – nie mogą skorzystać z doradztwa Karpacza, bo służy on pomocą jedynie zarządowi spółdzielni.
Niestety, takie sytuacje już mnie nie zaskakują. Znam wielu esbeków, którzy mają problemy z alkoholem, ale nie znam żadnego, który byłby zubożony. Oni wszyscy niemal w komplecie pospadali na cztery łapy – mówi „Gazecie Polskiej” dr hab. Jan Żaryn, dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. Cieszę się tylko, że ten człowiek nie doradza w mojej spółdzielni, bo bym ostro protestował – dodaje publicysta Rafał A. Ziemkiewicz. Zaskoczenia faktem, że ich kolegą po fachu jest były szef SB, nie kryją politycy będący z wykształcenia radcami prawnymi. To jest skandaliczna sytuacja. Trudno pogodzić etykę radcy prawnego z kierowaniem instytucją, która jest odpowiedzialna za tragedię tysięcy Polaków, a także za śmierć wielu ludzi – mówi Jacek Tomczak, poseł PiS, który zapowiada, że zwróci się do samorządu radcowskiego o wyjaśnienia. Podobnego zdania jest inny radca prawny w parlamencie, Sebastian Karpiniuk z PO, współautor projektu ustawy o odebraniu przywilejów emerytalnych esbekom. To się
boleśnie rozmija z nieskazitelnością naszego zawodu – powiedział „Gazecie Polskiej”.
Okazać się jednak może, że interwencja posłów nie będzie potrzebna, ponieważ stanowcze działania zapowiedział Dariusz Śniegocki, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. Z teczki personalnej Jerzego Karpacza wynika, że był on od 1968 r. funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. I nic więcej. Nie ma w niej ani słowa o kierowaniu SB. Dotychczas nikt nam na to nie zwrócił uwagi – mówi dziekan. Po tej rozmowie natychmiast zwrócę się do Instytutu Pamięci Narodowej o przekazanie niezbędnych informacji. Poproszę też o wyjaśnienia Jerzego Karpacza. Jeśli okaże się, że w przeszłości działał niezgodnie z etyką, natychmiast skreślimy go z listy radców prawnych. Już raz skorzystaliśmy z tego prawa, w przypadku Adama Humera [zbrodniarza stalinowskiego skazanego za znęcanie się nad więźniami politycznymi – przyp. red.], którego wykluczyliśmy z zawodu – dodaje Dariusz Śniegocki.
Pomimo wielu prób nie udało nam się uzyskać komentarza Jerzego Karpacza, który za pośrednictwem sekretarki ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Przy Metrze” przekazał, że nie będzie rozmawiał o swojej przeszłości.
Grzegorz Broński