Era telekomputera

O losie telewizji zadecyduje Internet. Dlatego nadawcy na całym świecie, także w Polsce, coraz więcej inwestują w tworzenie programów w globalnej sieci. Internetowa oferta TV stała się już tak bogata, że niektórzy pozbywają się z domu tradycyjnych telewizorów.

13.09.2006 | aktual.: 13.09.2006 16:22

Wkraczamy właśnie w trzecią epokę rozwoju telewizji. Pierwsza, zdaniem teoretyków mediów, miała miejsce, gdy dostępnych było jedynie kilka kanałów. Widz w danym momencie mógł oglądać tylko jeden z nich. Jeśli przegapił swoją ulubioną audycję, przepadło. Teraz jesteśmy w drugiej fazie: do dyspozycji mamy dziesiątki kanałów – a ciągle się skarżymy, że nie ma na nich nic ciekawego. Audycje można rejestrować na magnetowidzie. Potem zaś o dowolnej porze obejrzeć, uwalniając się od reklam szybkim przewijaniem.

Już jednak widać, że różne strumienie zaczynają się zlewać w jezioro multimedialnych treści, czyli telewizję trzeciej epoki. Coś, co przypomina telewizyjną odmianę Internetu, w której nadawcy, nie tylko dotychczasowi, ale też osoby prywatne, umieszczają swoje materiały wideo na serwerach dostępnych z dowolnego miejsca na naszej planecie. Odbiorcy zaś ściągają przez sieć, co chcą i kiedy chcą.

Nadawcy, zwłaszcza publiczni, czekają na ten moment niecierpliwie. Uwolni ich nareszcie od presji widzów domagających się drastycznych zmian zależnie od własnych preferencji. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na przykład klub hodowców złotych rybek zażądał należytej atencji dla swojego hobby. Mają prawo, ponieważ płacą abonament. Jako że są w bezpośrednim kontakcie ze złotymi rybkami, tradycyjnie mają trzy życzenia: co najmniej 15 minut dziennie, najlepiej w programie pierwszym oraz między godz. 17 i 19, bo tylko wtedy mogą na to poświęcić czas.

Kiedy owo jezioro treści rozleje się wreszcie przed nami, każdy akwarysta będzie mógł wygodnie usiąść na brzegu i nałowić dość interesującego go materiału z serwerów wizyjnych na całym świecie. Zapisać to na swoim PVR (personal video recorder), czyli komputerowym magnetowidzie rejestrującym kilkadziesiąt godzin wideo na dysku twardym w formacie cyfrowym, i oglądać do końca życia.

Najlepszy dostęp do tego jeziora daje oczywiście Internet, dzięki któremu już mamy wgląd w dowolne rodzaje materiałów. W przeciwieństwie do nadawania naziemnego, satelitarnego czy nawet kablówek oferuje on swobodną komunikację nie tylko od nadawcy do widza, ale też od widza do nadawcy (czyli tzw. kanał zwrotny). To zaś jest głównym warunkiem interakcji, możliwości wpływania przez widzów na to, co się dzieje na ekranie. Interakcja to pojęcie szerokie – jest nią także wysyłanie do nadawcy esemesów czy e-maili w trakcie programu. Do interakcji rozumianej jako możliwość bezpośredniego wpływania odbiorców na treść audycji jeszcze daleko, choć pojawiają się już widowiska telewizyjno-internetowe, w których widzowie mogą odgrywać różne role.

Telewizja internetowa to pomysł w miarę nowy. Najczęściej używanym na jej określenie terminem jest IPTV (Internet Protocol Television), pod którym rozumie się zwykle telewizję cyfrową dostarczaną widzom poprzez łącze internetowe i oglądaną na ekranie telewizora. W globalnej sieci to właśnie protokół IP odpowiada za przesyłanie danych pomiędzy komputerami posiadającymi unikatowe adresy. IP zapewnia dostateczny poziom ogólności, aby umożliwić komunikację między różnymi typami sieci, współpracę z innymi protokołami i aplikacjami. Wśród innych modeli telewizji internetowej warto wymienić tzw. Internet TV, dającą możliwość przeglądania stron WWW na ekranie odbiornika telewizyjnego sterowanego zwykłym pilotem. Z kolei telewizja zindywidualizowana (Individualized TV) idzie o krok dalej – pozwala poprzez pilota uczestniczyć w głosowaniach, konkursach czy rozwoju akcji telenoweli. Jest też Participation TV – dająca widzowi szansę wystąpienia w programie bądź współtworzenia go, na przykład poprzez umieszczanie w nim
własnego wideoblogu – popularna zwłaszcza wśród stacji adresowanych do młodzieży. Natomiast często spotykane określenie BTV (Broadband TV, czyli telewizja szerokopasmowa) znaczy to samo co IPTV.

Pod chwytliwe miano telewizji internetowej starają się wcisnąć usługi pokrewne. Choćby takie jak Video On Demand (wideo na życzenie), które działa podobnie jak wypożyczalnia kaset wideo, tyle że materiały przesyłane są zdalnie. Ale przecież w tym nie musi koniecznie pośredniczyć Internet. To samo dotyczy telewizji osobistej (Personal TV), gdzie odbiornik współpracuje z komputerowym magnetowidem (PVR), pozwala na korzystanie z elektronicznego spisu ramówek stacji telewizyjnych (EPG – electronic programming guide) i czasem automatyczne eliminowanie reklam.

Wątpliwości specjalistów budzi zaliczanie do telewizji internetowej Play TV, oferującej gry dostępne za pomocą odbiornika telewizyjnego, oraz Mobile TV – telewizji w urządzeniach przenośnych, najczęściej krótkich klipów wideo (vidletów) odtwarzanych na ekranie telefonu. Jest w tych rozwiązaniach trochę związków z Internetem, ale uznawanie tych mutacji za telewizję internetową jest pewnym nadużyciem.

Odnosi się to zwłaszcza do popularnego modelu Enhanced TV – rozszerzonej inter-akcji z terminalem. Znamy to doskonale – tak właśnie działają satelitarne platformy Cyfra+ i Polsat cyfrowy, rozbudowując ofertę o dodatkowe warianty programu, jak choćby obraz z rozmaitych kamer, informacje tekstowe i graficzne czy też proste gry. W tym wypadku satelitarny nadawca dysponuje dostatecznym zapasem, aby przesyłać dodatkowe treści, natomiast odbiorca musi być wyposażony w przystawkę (set-top-box, dekoder) umożliwiającą wybór. I znowu niewiele ma to wspólnego z Internetem.

Wszystkie propozycje nowych modeli telewizji są na świecie testowane i wdrażane. Już teraz każda szanująca się stacja nadaje swoje programy równolegle, zwykle przez publiczny Internet, a ich odtwarzanie umożliwia oprogramowanie multimedialne, w rodzaju Windows Media Player, QuickTime, Nero, RealPlayer, których byle komputer, legalnie lub nie, ma pod dostatkiem. Nazywa się to zwykle Web TV (uwaga – kolejny pretendent do stania się słowem magicznym). Polska wcale nie wlecze się w ogonie. Dynamicznie rozwijany jest przez telewizję publiczną projekt iTVP – jeden z najbardziej nowatorskich wariantów telewizji internetowej z silnym naciskiem na inter-akcję. Mimo że jest jeszcze w stadium eksperymentu, a jego wersja docelowa przewidziana jest na 2007 r., zyskał już spore uznanie internautów. Programy TVN także są dostępne w sieci, a zakup w maju przez TVN portalu Onet (który przez WWW rozpowszechnia codzienny program informacyjny InterNET24, wyjaśniający, jak używać serwisów internetowych) zapowiada kolejne kroki
integracyjne.

Wydawało się, że główną atrakcją internetowej telewizji będzie omijanie reklam. Z ostatnich obserwacji wynika jednak, iż dla widzów najistotniejszą motywacją jest możliwość jednoczesnego oglądania programu i robienia czegoś innego. Nie jest to zaskoczeniem, bo wśród odbiorców przeważają na razie dotychczasowi użytkownicy Internetu przyzwyczajeni do dzielenia uwagi między kilka otwartych na ekranie okienek. Kiedy strona WWW ściąga się zbyt wolno, oglądają kawałek ulubionego serialu.

Wśród zalet internetowej telewizji jej odbiorcy na drugim miejscu wymieniają niezależność od czasu nadawania. Kiedy TVP udostępniła swoje programy informacyjne w sieci, chwilowo odzyskała część widzów, których wcześniej straciła. Zwłaszcza tych, którzy nie zdążyli na rytualne „Wiadomości” o 19.30, bo zasiedzieli się w pracy – zatem cennych z marketingowego punktu widzenia, gdyż finanse pracoholików są istotne dla reklamodawców. Przedtem widzom takim pozostawało oglądanie TVN 24.

Istotna jest również niezależność od miejsca odbioru – to trzecia pozycja na liście preferencji. Internet jest dostępny na całym świecie – nie zależy od zasięgu stacji nadawczej i umów telewizji kablowych. Gdy w iTVP relacjonowano eliminacje Konkursu Chopinowskiego, największa grupa, ponad jedna trzecia widzów, pochodziła nie z Polski, lecz z Japonii.

Ważna jest też możliwość otrzymywania bogatszej oferty. W czasie turnieju tenisowego widz wybiera nie tylko kort, ale i kamerę, z której obejrzy przekaz. Oficjalnej transmisji z festiwalu piosenki towarzyszy uzupełnienie internetowe o wywiady przeprowadzane za kulisami. Kibice oglądający igrzyska olimpijskie w Turynie już nie mogli kaprysić, że woleliby hokej zamiast łyżwiarstwa figurowego. Internauci mogli w iTVP wybierać spośród konkurencji oferowanych na pięciu równoległych kanałach, a serwery zanotowały 600 tys. użytkowników.

Pojawiają się nowe pomysły. W kwietniu 2006 r. pierwszy raz w historii światowej kinematografii odbyła się podwójna premiera filmu jednocześnie w kinach i Internecie. „Oda do radości” była dostępna w iTVP za niewielką opłatą również w wersji z anglojęzycznymi napisami.

Rozwój telewizji internetowej szczęśliwie zbiega się z pomyślnymi dla niej tendencjami technologicznymi: coraz więcej osób uzyskuje dostęp do szerokopasmowego Internetu, ceny transmisji danych spadają. Zyskuje na popularności koncepcja Triple Play, oferująca telewizję w tym samym kablu co dostęp do Internetu i telefonię internetową. Usługę tę na terenie Warszawy i okolic wprowadziła w czerwcu Telekomunikacja Polska. Pod nazwą wideostrada, za pomocą modemu Livebox, zapewnia odbiór podstawowego pakietu 17 programów telewizyjnych oraz wideo na żądanie.

Telewizja internetowa wydaje się rozwiązaniem na tyle pewnym, że zainteresowani są nim wszyscy, którzy mają z tym obszarem do czynienia: nadawcy telewizyjni, operatorzy telekomunikacyjni i kablowi, a nawet dostawcy usług transmisji danych. Ten, kto pierwszy przedstawi propozycję, którą rynek zaakceptuje, może liczyć na dużą wygraną, bo niewykluczone, że przy tym stoliku zapadną decyzje na temat przyszłych losów telewizji.

Marek Hołyński

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)