Emocje podczas Kongresu Ziomkostwa Prus Wschodnich
Drugi dzień obraduje w Olsztynie kongres Ziomkostwa Prus Wschodnich, organizacji zrzeszającej ludzi mieszkających obecnie w Niemczech, a przed II wojną światową głównie na terenach obecnych Warmii i Mazur. Kongresowi towarzyszy wiele emocji i zgoda na to, że współpraca
społeczno-gospodarcza między Polską i Niemcami rozwija się w
dobrym klimacie.
09.10.2004 | aktual.: 09.10.2004 17:40
Kongres wzbudził kontrowersje już kilka dni przed jego rozpoczęciem. Zaproszenia od ziomkostwa nie przyjął m.in. prezydent Olsztyna, uzasadniając, że "nie chce mieć nic wspólnego ze Związkiem Wypędzonych (ZW) i Eriką Steinbach". Zastępca rzecznika Ziomkostwa Wschodniopruskiego Bernd Hinz i organizator kongresu zasiada w prezydium Związku Wypędzonych, a rzecznik ziomkostwa Wilhelm Von Gottberg jest wiceprzewodniczącym Związku Wypędzonych.
W sobotę od rana kwestia budowy Centrum Przeciw Wypędzeniom projektowanej przez Steinbach budziła wiele emocji, podobnie jak sprawa odszkodowań za majątki pozostawione przez Niemców w obecnych granicach Polski, o których wspomina inna niemiecka organizacja - Pruskie Powiernictwo.
Jak podkreślił Hinz na początku kongresu, ZW dystansuje się i nie ma nic wspólnego z roszczeniami wysuwanymi przez Pruskie Powiernictwo. Przekonywał jednocześnie, że Centrum Przeciw Wypędzeniom ma dokumentować także losy wypędzeń Polaków, Czechów i Rosjan.
Jest to propozycja dla polskich, rosyjskich i czeskich naukowców, aby bezprawiu w XIX i XX wieku przyjrzeć się dokładnie. Powinien powstać model, który skanalizowałby ten problem w sposób europejski. To jest centrum, które ma obejmować stosunki bilateralne. Centrum nie niesie w sobie zagrożenia - zapewniał uczestników spotkania Bernd Hinz.
Mając na uwadze 12 lat dyktatury nazistowskiej, to Europejskie Centrum Przeciw Wypędzeniom jest wewnętrzną sprawą Niemiec - zaznaczył rzecznik ziomkostwa, Vilhelm von Gottberg. Wiele możemy się od Polaków nauczyć, ale proszę zostawić nam to, w jaki sposób pamiętamy o naszych ofiarach - podkreślił.
Jego zdaniem, za obecne problemy w polsko-niemieckich stosunkach mogą być odpowiedzialne rządy obu krajów. "Jeśli w kontekście dialogu pojawiły się jakieś irytacje, to dlatego, że rządy Polski i Niemiec nie podjęły w odpowiednim czasie tematów, które obciążają nasze relacje" - ocenił von Gottberg.
Wątpliwości co do planów, o których mówili Hinz i Gottberg, zgłosił starosta powiatu giżyckiego Wacław Strażewicz, którego ojciec pochodził z Wileńszczyzny i niedawno odwiedzał tam rodzinne mogiły.
Na jakiej podstawie i z jakiego umocowania autorzy centrum w Berlinie chcą to odnieść do wypędzonych np. z Wileńszczyzny. Należałoby zapytać, czy ci ludzie po prostu tego chcą. To pokolenie dotknięte piętnem wojny musi umrzeć. Dopiero następne młode pokolenie nie dotknięte tym piętnem, będzie mogło się do tego odnieść - powiedział zgromadzonym starosta Strażewicz.
Wszyscy uczestnicy mówili też o tym, że o trudnych sprawach trzeba rozmawiać i je rozwiązywać. Jedną z propozycji było zrzeczenie się roszczeń odszkodowawczych związanych z wojennymi i powojennymi losami Niemców i Polaków. Mówił o tym starosta powiatu Osnabruck w Niemczech, Manfred Hugo.
"Oko za oko, aż świat oślepnie" - zacytował Mahatmę Gandiego Hugo. Wymagania Pruskiego Powiernictwa (domagającego się odszkodowań za majątki pozostawione w Polsce przez mieszkańców byłych Prus Wschodnich) nie są uzasadnione, są wyrazem strachu. Polacy i Niemcy powinni się umówić, żeby zrzekli się jakichkolwiek roszczeń majątkowych, jako pozostałości II wojny światowej. Stała się krzywda dla obu stron, ale też w ostatnich latach stało się wiele dobrego - przekonywał zebranych Hugo.
Jego słowa pozostały jednak bez komentarza, podobnie, jak oburzenie pani burmistrz Mrągowa, Otolii Siemieniec, która zaprotestowała przeciw podpisom na identyfikatorach i liście obecności, na których wszystkim polskim samorządowcom uczestniczącym w kongresie wpisano przykładowo: "Siemieniec Otolia, burmistrz miasta Mrągowo/Prusy Wschodnie".
Po wejściu do tej sali poczułam niesmak i zdumienie. (...) Zastanawiałam się, czy powinnam tu zostać. (...) Chcę jednak zrelacjonować ludziom - wielu pewnie ma mi za złe, że przyjęłam zaproszenie - co było w trakcie kongresu - mówiła pani burmistrz.
Uczestnicy przypominali, że poza drażniącymi kwestiami odszkodowań i berlińskiego centrum, Polskę i Niemcy łączą bardzo dobre stosunki gospodarcze i społeczne. Przykłady przytaczali zarówno Polacy, jak i goście z Niemiec.
Przedstawiciel regionalny wspólnoty Olsztyn, mieszkający obecnie w Gelsenkirchen w Niemczech Gottfried Huffenbach przedstawił cele podpisanej w środę umowy partnerskiej między Olsztynem i Gelsenkirchen. Jako były olsztynianin, był on inicjatorem współpracy obu miast.
Nasz dawny dom stoi przy obecnej ulicy Oficerskiej. Nie mam zamiaru ubiegać się o jego zwrot - zapewnił Huffenbach, powtarzając słowa wypowiedziane przed kilkoma dniami w olsztyńskim Ratuszu.
O wymianie młodzieży z niemieckimi ośrodkami wspominali burmistrz Biskupca Marek Domin i burmistrz Braniewa Henryk Mroziński. Komentując głosy o tym, by "nie żyć przeszłością", Mroziński podkreślił, że nie da się o niej zapomnieć, ale przyszłość trzeba budować razem.
My mamy serce otwarte dla was. Braniewo było niegdyś niemieckie, potem polskie, znów niemieckie, a teraz jest nasze. Budujmy ten dom razem - przekonywał Mroziński.
Kongres zakończy się w niedzielę wystąpieniem dr. Reinharda Kleina z Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia na rzecz Wsparcia Gospodarki. Klein przedstawi wykład na temat możliwości wspierania polskiej gospodarki.