ŚwiatEli Cohen - tragiczny koniec izraelskiego superszpiega

Eli Cohen - tragiczny koniec izraelskiego superszpiega

Dzięki "przykrywce" zdolnego biznesmena-milionera zdobył zaufanie wielu wpływowych osób w państwie. Pomogły też rozdawane na lewo i prawo drogie prezenty, a według plotek również orgie organizowane dla przyjaciół. Eli Cohen szybko wkupił się w łaski ważnych postaci w Syrii. Długo nie mieli oni pojęcia, że jest izraelskim szpiegiem. Ostatecznie jednak Cohen zapłacił za swoje sekrety własnym życiem.

Eli Cohen - tragiczny koniec izraelskiego superszpiega
Źródło zdjęć: © AFP

Według części źródeł, Cohen został aresztowany w swoim mieszkaniu w Damaszku 18 stycznia 1965 r. Wpadł na gorącym uczynku - właśnie nadawał meldunek do Izraela. Dokładna data nie jest jednak pewna, ponieważ "oficjalne" potwierdzenie jego zatrzymania przyszło dopiero 24 stycznia. "Kamal Amin Taabet (fałszywe nazwisko Cohena - red.) i jego przyjaciele są naszymi gośćmi w Damaszku. Zakładamy, że przyślecie jego kolegów. Wkrótce damy znać o jego losie. Syryjska służba kontrwywiadowcza" - do wysłania takiej, ostatnie już wiadomości do swoich przełożonych, jak podaje Samuel M. Katz w książce "Aman. Wywiad wojskowy Izraela", Cohena miał zmusić dowódca Muchabaratu, owianych złą sławą tajnych służb.

Wcześniej Izraelczyk był torturowany. Publikacje na jego temat podkreślają, że nie dał się on jednak złamać. Faktycznym dowodem może być to, że gdy dwa lata później, w 1967 r. doszło do wojny sześciodniowej, Izrael dokładnie wiedział, gdzie atakować syryjskie siły. Te informacje przekazał im wcześniej Cohen. Kim był ten superszpieg?

Dobrze płatna praca szpiega

Inteligentny, z perfekcyjną pamięcią, ale też zbyt wysokim mniemaniem o sobie - takie miało być zdanie izraelskiego wywiadu o Elim Cohenie, Żydzie urodzonym w Aleksandrii, którego rodzina pochodziła z syryjskiego Aleppo. I choć zaczął on współpracować z izraelskim służbami jeszcze w latach 50. ub. wieku, gdy żył w Egipcie, to właśnie nadmierna pewność siebie zablokowała jego karierę w wywiadzie. Do czasu.

Początek lat 60. ubiegłego wieku to moment ogromnych napięć na Bliskim Wschodzie. Cztery lata wcześniej doszło do kryzysu sueskiego i kolejny otwarty konflikt państwa żydowskiego z sąsiadami wisiał w powietrzu. Egipt i Syrię zbroiło ZSRR, ale także Izrael wzmacniał swoje szeregi. Doszło do kilku ostrzałów kibuców i żydowskich rybaków przez syryjską artylerię. Trwała też tzw. bitwa o wodę - kraje arabskie chciały pokrzyżować izraelskie plany budowy systemu wodnego, odwracając bieg górnego Jordanu.

Właśnie wtedy Amana, izraelski wywiad wojskowy, przypomniał sobie o Cohenie. Mieszkał on już wówczas w Tel Awiwie, miał piękną żonę Nadię i pracował jako księgowy. Ani myślał wracać do niebezpiecznego zajęcia - w Egipcie stracił przyjaciół, którzy przeprowadzili fatalną próbę akcji sabotażowej we współpracy z izraelskim wywiadem. Sam też był aresztowany. Zmienił zdanie, gdy został zwolniony. W obawie o przyszłość i ciężarną żonę przystał na propozycję bycia szpiegiem.

Narodziny Kamala Amina Taabeta

Rozpoczęło się szkolenie Cohena. Instruktorzy z Jednostki 131, zajmującej się specjalnymi operacjami, uczyli go błyskawicznego zapamiętywania, obsługi broni, nadajników radiowych, minikamery, szyfrowania informacji, a nawet szybkiej jazdy samochodem. Potem przyszedł czas na tworzenie "przykrywki". Tak narodził się Kamal Amin Taabet - biznesmen z Argentyny, który ma syryjskie korzenie i jedno wielkie marzenie: by wrócić do ojczyzny. W końcu izraelski wywiad zdecydował, że Cohen jest gotowy do misji. Szpieg nie zdradził nawet swojej żonie, czym ma się zajmować. Gdy wyjeżdżał do Buenos Aires, by uwiarygodnić swoją postać, powiedział jej, że pracuje dla firmy, która realizuje projekty izraelskiego ministerstwa obrony. Nadia Cohen aż do ujęcia męża nie miała pojęcia, co tak naprawdę robił.

W 1961 r. Cohen był już w argentyńskiej stolicy. Fenomenalnie odnalazł się w nowej roli i szybko stał się częścią arabskiej śmietanki w Buenos Aires. Miał tam nawet, jak piszą Michael Bar-Zohar i Nissim Mishal w "Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb", poznać Amina al-Hafiza, syryjskiego wojskowego i późniejszego przywódcę kraju, choć ten temu zaprzeczał.

Po kilku miesiącach Cohen, teraz Kamal Amin Taabet, wyznał nowym przyjaciołom, że jedzie do Syrii, kraju swojego ojca. A ci wystawili mu pochlebne listy polecające. Damaszek owinięty wokół palca

W rzeczywistości Cohen na pewien czas wrócił do Izraela, do rodziny i… kolejnych szpiegowskich szkoleń, by jesienią obrać ostateczny cel: Damaszek. Dotarł tam przez Genuę, następnie statkiem do Bejrutu, a w końcu samochodem z nowym syryjskim "przyjacielem", człowiekiem również zwerbowanym przez Izraelczyków, do stolicy Syrii. Podobnie jak w Buenos Aires, także w Damaszku towarzyska osobowości Cohena i jego szczodra ręka szybko zjednały mu ludzi. A dzięki polecającym listom poznał także ważne państwowe osobistości.

W 1963 r. w Syrii doszło do zamachu stanu, a wojskowi związani z partią Bass zaczęli się rozprawiać ze swoimi przeciwnikami politycznymi, naserystami. Krótko potem po władzę prezydencką sięgnął gen. Hafiz. Ale przewrót nie zaszkodził Cohenowi, który miał znajomych nie tylko w świecie biznesu i polityki, ale również w armii. Z udawaną troską podpytywał ich często, czy aby Syria jest gotowa bronić się przed Izraelem? Ci chętnie odpowiadali i zabierali Cohena na wycieczki do baz wojskowych, by sam mógł się przekonać o potędze syryjskich sił. Izraelski szpieg został nawet oprowadzony po ufortyfikowanych Wzgórzach Golan. Wszystko zapamiętywał, jeśli mógł również fotografował i przekazywał do Izraela. Wracał też do kraju, udając przed Syryjczykami, że wyjeżdża w podróże służbowe.

Tak Tel Awiw dowiedział się m.in. o danych technicznych radzieckich myśliwców MiG i SU na stanie syryjskiego lotnictwa oraz przeszkoleniach pilotów. Według książki "Mossad. Najważniejsze misje…" Cohen poznał także budowniczego syryjskich kanałów, które miały odciąć Izrael od wody. Był nim przedsiębiorca z Arabii Saudyjskiej o nazwisku bin Laden, ojciec przyszłego lidera Al-Kaidy. Izrael mógł skutecznie atakować budowę.

Tymczasem Cohen po wirtuozersku grał na nastrojach i pragnieniach syryjskich oficjeli . Narodowa duma, zamiłowanie do luksusów, próżność - izraelski szpieg zawsze uderzał w odpowiednią strunę. Bar-Zohar i Mishal piszą, że "po kręgach rządowych Damaszku zaczęła krążyć pogłoska, że Sabit (Taabit - red.) organizuje w willi potajemne orgie". Z kolei Katz podaje, że sam Izraelczyk miał kilkanaście kochanek i liczył, że w razie wpadki któraś z nich pomoże mu w ucieczce. Ale tak się nie stało. Gdy syryjski kontrwywiad wpadł do mieszkania Cohena, nie miał on już szans na żaden ruch.

Przerwana cisza

Szyfrowane meldunki radiowe Cohen nadawał codziennie rano o godzinie 8, czasem także wieczorem. Jego mieszkanie znajdowało się blisko głównej kwatery syryjskiej armii i dla nikogo nie było podejrzane, że na tym obszarze odbiorniki wychwytują wiele sygnałów. W styczniu 1965 r. wojsko dostało nowy sprzęt łączności z ZSRR i gdy go wymieniano, zapanowała cisza radiowa. Przerwała ją wiadomość przesyłana przez izraelskiego szpiega. Tajne służby syryjskie z pomocą Sowietów namierzyły, skąd była wysyłana. Kolejnego ranka, gdy Cohen miał nadawać codzienny meldunek, został aresztowany.

Gdy Izraelczyk był przesłuchiwany i torturowany, przez Damaszek przeszła fala zatrzymań syryjskich oficerów. Tymczasem izraelski wywiad, Mossad, który przejął prowadzenie Cohena od Amanu dwa lata wcześniej, próbował wpłynąć na Syryjczyków, by wymienili szpiega na własnych agentów. Wszystko na nic.

Cohen stanął przed trybunałem wojskowym. Państwowa telewizja pokazywała fragmenty procesu. W Izraelu oglądała je rodzina szpiega, żona i trójka dzieci. Ostatniego dnia marca 1965 r. zapadł wyrok: kara śmierci. O łaskę dla Cohena prosili politycy i znane osobistości z całego świata.

Egzekucja miała miejsce dwa miesiące później. Szpieg, dzięki któremu Izrael zdobył bezcenne informacje o siłach Syrii, zawisł na placu w centrum Damaszku. Do ciała przyczepiono dużą płachtę z wypisanym wyrokiem.

"Proszę moją żonę, żeby mi wybaczyła" - napisał przed śmiercią Cohen w liście do rodziny. Według Gordona Thomasa, autora książki "Szpiedzy Gideona. Mossad: tajna Historia", Nadia próbowała popełnić samobójstwo. Odratowano ją. Przez kolejne lata bez sukcesu starała się o odzyskanie szczątków męża.

Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska

Na podstawie książek: M. Bar-Zohar i N. Mishal "Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb", Samuel M. Katz "Aman. Wywiad wojskowy Izraela", G. Thomas "Szpiedzy Gideona. Mossad: tajna historia".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)