Elektorat PiS sztywny jak pal Azji
W polityce bez zmian, po raz kolejny z dużej chmury spadł mały deszcz. Twardy elektorat PiS okazał się sztywny jak pal Azji. Niemal żadnych rozterek, żadnych wahań. Pozytywna ocena rządu poszła lekko w górę, choć przy liczbie ocen złych, trzykrotnie przekraczającej dobre, to dla premiera umiarkowana pociecha. Nieco lepiej wypada on sam, bo grono jego przeciwników tylko lub aż /wersja do wyboru/ dwukrotnie przewyższa grono zwolenników.
21.03.2007 | aktual.: 21.03.2007 14:34
Najwyraźniej Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się zahamować wahnięcie w dół, wynikające z niezrozumiałej dla wielu zawieruchy w składzie gabinetu. Najwyraźniej przekonał, że wyrzucenie z foteli popularnych i dobrze ocenianych ministrów Sikorskiego i Dorna było potrzebne, a w każdym razie nie było niczym strasznym. MON działa jak działał, wieści z Afganistanu na szczęście są wciąż spokojne, a kilka umiejętnie wypuszczonych do mediów informacji nt. Radka Sikorskiego z cyklu „podobno” mogło zachwiać bezgraniczne zaufanie do jego dyplomatycznej wirtuozerii i krystalicznego życiorysu.
Przekaz z MSWiA brzmi „też dobrze, a może nawet lepiej”. Nie bez znaczenia było tu twarde prokuratorskie uderzenie w środowisko lekarskie. Mimo wątpliwości co do zasadności sposobu aresztowania kardiochirurga ze szpitala MSWiA i natychmiastowego werbalnego skazania go przez ministra Ziobro, wielu Polaków na pewno przyklasnęło tej akcji. Zbyt wielu bowiem przekraczało progi gabinetu ze ściśniętą w drżących dłoniach paczką pełną argumentów, mających przekonać lekarza, jak ważne jest zdrowie naszych bliskich, czekających na zabieg.
Premier chyba wyczuł też zmęczenie Polaków rozliczeniami z historią. Przeszedł do bardziej namacalnych argumentów. I pewnie część wyborców uwierzyła, że nowe otwarcie pod hasłem „teraz gospodarka” wróży rychłe nadejście prosperity do naszych domowych gospodarstw. Czy te zapowiedzi przejdą w czyny i przełożą się na grubość naszych portfeli – za wcześnie oceniać. Wielu wątpi, jednak z pewnością są i tacy, którzy liczą, że optymistyczne statystyki ekonomicznego wzrostu wpłyną wreszcie na zasobność kieszeni i ułatwienie codziennej walki z urzędniczą biurokracją. Na zadowolenie lub rozczarowanie przyjdzie czas nieco później.
Prezydentowi udało się zmniejszyć dystans między ocenami złymi a dobrymi, choć tych pierwszych nadal znacznie więcej. Bo wreszcie zamiast skwaszonej miny głowy państwa zobaczyliśmy otwarte i ciepłe przyjęcie Angeli Merkel. Abstrahując od stanowczych zabiegów o nasze sprawy, nie wątpię, że Polacy chcą dialogu i przyjaznych stosunków z zachodnim sąsiadem zamiast nazbyt częstego sięgania po negatywne argumenty. Nie bez znaczenia był też zdroworozsądkowy głos Marii Kaczyńskiej w sprawie aborcji. Wściekły atak nie tak licznych w sumie, acz hałaśliwych środowisk Radia Maryja tylko przysporzył Pierwszej Damie i jej mężowi sympatii, a „pierwszemu małżeństwu” przydał ludzkiej twarzy. W końcu rodzinne dyskusje są naszym dniem powszednim.
Za wcześnie mówić, że PiS odrabia straty. Na razie jedynie wyhamował osuwanie się i utrzymuje wprawdzie mocną, ale drugą pozycję. Od półtora roku rządzącym pomaga Platforma, która w żaden sposób nie potrafi zdyskontować siły opozycji. Niby numer jeden, ale nieśmiało i niewyraźnie. PO strzela, ale niecelnie lub z wiatrówki, a zwierz przecież gruby. Atakowani ministrowie zamiast dymisji umacniają swoja pozycję, a myśliwi kolejny raz wracają do domu bez trofeum. Obserwując publiczne potyczki liderów można, zależnie od wybranej opcji, pękać ze śmiechu albo gryźć paznokcie ze złości, ale na pewno nie ufać w lepszą jakość ewentualnego rządzenia. Wraca też temat szorstkich przyjaźni partyjnych partnerów, które prędzej czy później kończą się rozstaniem. Także z władzą.
Dorota Wysocka-Schnepf dla Wirtualnej Polski