Ekspert: służbom brakuje pomysłu, jak zwalczać rosyjskich szpiegów
Polskie służby zajmują się ściganiem mafii vatowskiej zamiast zwalczać działalność rosyjskiego wywiadu – uważa były wiceszef UOP Piotr Niemczyk. Jego zdaniem, na tle sukcesów służb czeskich, które powiązały rosyjskich agentów z wysadzeniem składów amunicji w 2014 roku, nasze służby wypadają blado.
Mariusz Gierszewski: W mediach społecznościowych ciągle powraca sprawa wizyty rosyjskiego agenta – zabójcy w Warszawie. Dziennikarze śledczy z organizacji Bellingcat wykazali, że morderca Gruzina Zelimchana Changoszwilego, który został zabity w sierpniu w Berlinie, był powiązany z rosyjskimi służbami specjalnymi. Tuż przed wyjazdem do Berlina spędził dwa dni w Warszawie. Jego telefon logował się między innymi w okolicy pałacu w Wilanowie. W jakim świetle ten fakt stawia nasze służby?
Piotr Niemczyk: W fatalnym. Zresztą nie tylko służby kontrwywiadowcze. Traci na wiarygodności cały system. Rosyjski zabójca był wcześniej poszukiwany listem gończym, czyli jego dane powinny się znajdować na dedykowanych listach na przykład kontrwywiadu zagranicznego. Po drugie ogólny system policyjny opiera się na systemie informacji Schengen.
Wydaje się mało prawdopodobne żeby osoba poszukiwana listem gończym nie znalazła się w systemie informacyjnym Schengen jako poszukiwany. Nawet jeżeli występował pod innymi danymi personalnymi, to nie po to wprowadzono paszporty z danymi biometrycznymi, żeby można było się tak łatwo ukryć. Więc to jest niepokojące na dwóch etapach.
Po pierwsze, że ten agent nie wyszedł w tych ogólnych policyjnych bazach danych typu system informacyjny Schengen, a po drugie, że kontrwywiad zagraniczny nie zorientował się, że dość dobrze rozpoznany facet krąży po Europie i akurat przyjechał do Warszawy. Nie umieli go zlokalizować i zatrzymać. To świadczy też niedobrze o służbach francuskich i niemieckich, ale dla nas to małe pocieszenie.
Czy ta sytuacja pokazuje, że służby rosyjskie potrafią omijać nasze europejskie zabezpieczenia, podrabiać nasze dokumenty?
Tak. Wiadomo, że po to żeby dokument spełniał kryteria dokumentu biometrycznego, muszą być wykonane zdjęcia i odciski palca. Rzeczywiście jeśli się to zrobi w specyficzny sposób, to można włożyć zdjęcia tego samego człowieka do kilku dokumentów. Systemy europejskie powinny być przygotowane na tego rodzaju fałszerstwa. Jeżeli komuś się udało wjechać do kraju na innym paszporcie albo jeżeli ta sama osoba wjechała dwa razy na dwóch różnych paszportach, to jest to błąd systemowy. Służby powinny umieć wyłapywać spreparowane dokumenty.
W świetle tych zdarzeń jak pan ocenia pracę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego?
Jak czytam dane o sukcesach ABW, to przede wszystkim słyszę o likwidacji zorganizowanych grup przestępczych zajmujących się karuzelami vatowskimi. Trudno to nazwać sukcesem. Rzeczywiście był taki moment, kiedy ABW powinna się w to włączyć, kiedy te karuzele zaczęły rosnąć, rozwijać się na dużą skalę i ten model przestępstwa nie był do końca zrozumiały dla analityków policyjnych. To był moment kiedy powinna się tym zająć służba specjalna, bo chodziło o przełożenia korupcyjne z urzędnikami, politykami, duże sumy pieniędzy wyprowadzano poza granice kraju.
W tej chwili karuzele, które są likwidowane, nie porażają swoją wielkością, chodzi o sumy ograniczające się do kilku milionów złotych strat państwa. Ja nie wiem, czy to są wartości, którymi powinna się zajmować agencja. To są sprawy dla policji gospodarczej czy CBA.
Nie ma za to w Polsce przykładów takich działań służb, które obserwujemy w Europie. W ciągu ostatniego półtora roku zostało zidentyfikowanych i zatrzymanych kilkudziesięciu rosyjskich szpiegów. We Włoszech, w Bułgarii. A my nic. Czy to znaczy, że Polska nie jest obiektem działań wywiadowczych ze strony Rosji? Oczywiście, że jest. Niestety polskie służby nie mają, pomysłu jak z tym walczyć. Nie potrafią robić prawidłowych naprowadzeń i nie mają sukcesów.
Czyli mówi pan, że zajmują się detalami zamiast przejść do spraw ważniejszych?
Ja nie jestem w środku. Oceniam to, co się dzieje, tylko po objawach. Jakie priorytety wyznaczono w służbach w 2016 roku? Mieliśmy wtedy psychozę antyterrorystyczną, która wynikała z kampanii wyborczej 2015 roku. Cały system policyjny nastawiony był na walkę z terrorystami, mieliśmy to "nieszczęście", jakim były Światowe Dni Młodzieży i szczyt NATO. Policji wmówiono, że każdy cudzoziemiec to potencjalny terrorysta. Efekt był taki, że zatrzymany został jeden student chemii z Wrocławia i kilku dosyć niezbornych anarchistów, którzy próbowali podpalić radiowozy przed komisariatem we Włochach pod Warszawą.
Okazało się też, że grupa Czeczeńców, którzy mieli zbierać pieniądze na Państwo Islamskie, wcale tego nie robiła. Po prostu źle zrobiono tłumaczenia nagrań ich rozmów. A oni zbierali środki na niepodległą Czeczenię, co też nie jest legalne, ale jest zupełnie innym zagrożeniem.
Drugim priorytetem była wspomniana wcześniej walka z mafiami vatowskimi. Zgadzam się, że to ważne tematy ale są też ważniejsze. Jeżeli osiągnięto efekt psychologiczny polegający na tym, że znaczna grupa przestępców wycofała się z tych mafii vatowskich, to należało zmienić priorytety. Może walkę z tymi patologiami trzeba było pozostawić na szczeblu komendy wojewódzkiej policji, a nie angażować do tego służby specjalne.
To czym się powinny zajmować?
Mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem dezinformacją rosyjską, szczuciem na różne grupy społeczne i formacje polityczne. Nie umiemy identyfikować i neutralizować fabryk troli. Nikt ze służb nie zauważył, że obce służby sterują kampaniami informacyjnymi. Jakoś nie słyszałem, żeby Polska odniosła tu jakiś sukces.
Jeśli chodzi o przypadki zatrzymania szpiegów rosyjskich, to mamy pana Leonida Swiridowa, który rzeczywiście prowadził działalność dezinformacyjną i został wydalony z Polski, ale nic nie wygląda na to, żeby były dowody, że prowadził działalność szpiegowską. Polska ma problem, żeby rozpoznawać aktywność obcych wywiadów.
Jak pan ocenia sprawę wydalenia z Czech rosyjskich dyplomatów? Czy to oznacza nową wojnę między Wschodem a Zachodem?
Ta wojna zaczęła się już dawno w okolicach zamachów na Litwinienkę i Skripala. Brytyjczycy wydalili wtedy blisko stu dyplomatów rosyjskich. Rosja świadomie tę wojnę rozpętała. Rosjanie chcieli, żeby nikt nie miał wątpliwości, że oni za tym stoją, ale nie miał dowodów. To był i jest sygnał do potencjalnych rosyjskich dezerterów. Oni odkryli więcej przypadków zdrady, niż nam się wydaje. Ta fala zatrzymań rosyjskich szpiegów w Europie, a więc sukcesów europejskich służb kontrwywiadowczych musi mieć jakieś podłoże.
Piotr Niemczyk - ekspert z zakresu bezpieczeństwa, w latach 1993–1994 zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu UOP, były wykładowca Centralnego Ośrodka Kadr ABW i doradca Komisji ds. Służb Specjalnych.
Do czasu publikacji materiału WP nie otrzymała odpowiedzi na pytania od rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna.