PolskaEksperci: z gruźlicą sobie jeszcze nie poradziliśmy

Eksperci: z gruźlicą sobie jeszcze nie poradziliśmy

To nieprawda, że z gruźlicą sobie poradziliśmy, a śmiertelne żniwo zbiera ona jedynie w krajach trzeciego świata - przekonywali eksperci na VI Konferencji z okazji Światowego Dnia Gruźlicy, która rozpoczęła się w Warszawie.

Eksperci: z gruźlicą sobie jeszcze nie poradziliśmy
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

23.03.2012 | aktual.: 23.03.2012 16:46

- Nadal trwa epidemia gruźlicy. W Europie najwięcej zachorowań przypada na państwa znajdujące się w pobliżu naszego kraju, takie jak Litwa, Estonia, Ukraina i Rosja - powiedziała Paulina Miśkiewicz, dyr. Biura Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce.

Dr Tadeusz M. Zielonka, przewodniczący warszawsko-otwockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc powiedział, że im bardziej na wschód naszego kontynentu, tym większa jest zapadalność na gruźlicę. Widoczne jest to nawet na przykładzie Polski: najwięcej zachorowań jest w Lubelskiem, Łódzkiem i Śląskiem.

Polska należy krajów Unii Europejskiej o największej zachorowalności na gruźlicę, ale przypomniano, że od I wojny światowej sytuacja epidemiologiczna w naszym kraju zmieniła się diametralnie.

W 1918 r. w Warszawie było tysiąc zgonów z powodu gruźlicy na 100 tys. mieszkańców, co stawiało nas na pierwszym miejscu na świecie. Dziś zdarzają się jedynie dwa zgony na 100 tys. osób. W 1957 r. chorowali głównie ludzie młodzi, teraz niemal wyłącznie są to osoby starsze. Do rzadkości należą zachorowania u osób w wieku 20-44 lat. I nie ma już żadnych zgonów wśród dzieci. W 2009 r. były 743 przypadki śmiertelne z powodu gruźlicy, wszystkie wśród osób dorosłych.

- W naszym kraju nie ma zbyt wielu zachorowań wśród imigrantów - przypada na nich jedynie 0,5% przypadków gruźlicy - powiedział dr Zielonka. Ale to może się zmienić. We Francji wśród imigrantów jest 10 razy więcej zachorowań niż w całej populacji. W Norwegii i Szwecji aż 85% chorych to przybysze z innych krajów.

Dodał, że w naszym kraju stosunkowo najczęściej chorują więźniowie. Zachorowalność na gruźlicę jest wśród nich ponad 20 razy większa niż w całej naszej populacji.

- Mężczyźni dwukrotnie częściej chorują niż kobiety, czego wcześniej nie było. Są oni na ogół w wieku 50-54 lat - powiedziała prof. Ewa Augustynowicz-Kopeć z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. Na Mazowszu 10% chorych na gruźlice to bezdomni.

W Polsce nie ma na razie wzrostu zachorowań na gruźlicę oporną na leczenie. Tzw. wielolekooporność wykazuje jedynie 3 proc,. wszystkich chorych. Podkreślono jednak, że takich przypadków może być w przyszłości więcej, gdyż gruźlica oporna na najczęściej stosowane antybiotyki występuje głównie w Rosji, na Ukrainie oraz w Chinach.

- Niepokojące jest, że dostęp do niektórych leków na gruźlicę jest utrudniony z powodu biurokratycznej procedury - powiedziała prof. Zofia Zwolska z komitetu organizacyjnego konferencji. Dodała, że jest to pierwsza taka sytuacja w leczeniu gruźlicy od 50 lat.

Chodzi o dwa leki: izoniazyd i etambutol, stosowane w niestandardowej terapii. Z pozostałymi najczęściej stosowany lekami nie ma kłopotów - dodał Antoni Blachnio, dyr. Mazowieckiego Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku.

Etambutol jest bezpłatnie przesyłany dla chorych na adres przychodni, w której leczy się pacjent, przy czym warunkiem jego przyznania jest rejestracja chorego w Krajowym Rejestrze Zachorowań na Gruźlicę.

- W Polsce 10% chorych na gruźlicę nie figuruje w krajowym rejestrze tej choroby, a to oznacza, że nie są oni leczeni - stwierdziła Zofia Zwolska.

Podkreślono, ze ustawa o chorobach zakaźnych i zakażeniach nie wskazuje, co zrobić z prątkującym pacjentem, który uporczywie i złośliwie uchyla się od leczenia. A jest ono długie i dokuczliwe. Powinno trwać co najmniej 180 dni, przy czym pobyt w szpitalna, w izolacji - nie krócej niż 30. Jeśli do szpitala trafia pacjent z zaawansowaną chorobą, leczenie szpitalne może się przedłużyć nawet do 90 dni.

Dr Piotr Dąbrowiecki z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, poinformował, że zdarzają się ucieczki chorych ze szpitala. Placówka powiadamia wtedy sanepid, a pacjent jest poszukiwany jest przez policję i doprowadzany na leczenie. Bywa jednak, że po tygodniu terapii chory ucieka ponownie i wszystko zaczyna się od początku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (195)