Eksperci: Kongres Kobiet się zmienia, ale się nie kończy
Kongres Kobiet to wyjątkowy ruch, któremu udało się połączyć kobiety z bardzo różnych środowisk; ten ruch się rozwija i rośnie w siłę; odejście dwóch działaczek - nawet bardzo popularnych - na pewno mu nie zaszkodzi - uważają eksperci.
07.04.2013 | aktual.: 07.04.2013 11:23
W ostatnich tygodniach z Kongresem Kobiet rozstały się dwie znane, choć - jak mówią obserwatorzy - niezbyt aktywne działaczki - Jolanta Kwaśniewska i Henryka Krzywonos.
Kwaśniewska, która obok Magdaleny Środy i Henryki Bochniarz była twarzą pierwszego Kongresu Kobiet w 2009 r. i aktywnie go współtworzyła, tłumaczyła swoje odejście brakiem czasu i obowiązkami we własnej fundacji. Była pierwsza dama należała do Rady Programowej Kongresu, była także ministrem spraw zagranicznych w kongresowym Gabinecie Cieni, jednak ostatnio nie należała do najaktywniejszych działaczek. Na corocznych Kongresach m.in. prowadziła panele dotyczące przemocy wobec kobiet.
Henryka Krzywonos podczas pierwszego Kongresu otrzymała tytuł Polki Dwudziestolecia; należała do Rady Programowej, a w Gabinecie Cieni była ministrem pracy i spraw socjalnych. Mówiła, że rozstaje się z Kongresem m.in. z powodu kosztów, jakie wiążą się z przyjazdami na spotkania do Warszawy.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Krzywonos powiedziała, że Kongres za bardzo angażuje się w politykę; powoływała się również na przyjaźń z Kwaśniewską, którą - w jej ocenie - zepchnięto na boczny tor, choć była jedną z założycielek Kongresu.
Inna z założycielek Kongresu, Magdalena Środa, pytana, czy te odejścia świadczą o problemach ruchu, zdecydowanie zaprzeczyła. - W Kongresie dużo się dzieje, więcej kobiet przybywa, niż ubywa. Nie dzieje się nic złego; fakt, że odeszły dwie działaczki, nie świadczy o jakichś wewnętrznych problemach Kongresu. Jedyny problem, jaki mamy, to nadmiar pracy. Powstaje mnóstwo inicjatyw oddolnych, takich jak kongresy lokalne, jest ich coraz więcej, np. za dwa tygodnie będzie kongres w Londynie - powiedziała.
Także dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że odejście Kwaśniewskiej i Krzywonos wizerunkowo nie zaszkodzą Kongresowi. - Ja mam wrażenie, że Jolanta Kwaśniewska patronuje różnym inicjatywom dzięki pozycji, którą zawdzięcza mężowi, dlatego jest o niej głośno. Z tego też powodu jej odejście może się nawet Kongresowi przysłużyć, bo nie będzie łączony z inicjatywą Aleksandra Kwaśniewskiego Europa Plus - uznała badaczka.
Dodała, że źle by było, gdyby taka formacja jak Kongres zaczęła się dzielić, jednak jej zdaniem ruch ten się rozwija i ewoluuje. - A ewolucja ma to do siebie, że może następować w różnych kierunkach - dodała.
O zmianach, nie o problemach Kongresu, mówi również Małgorzata Druciarek, socjolożka, kierowniczka Obserwatorium Równości Płci w Instytucie Spraw Publicznych. W jej opinii odejście dwóch znanych osób to nie koniec ruchu, nie świadczy też o tym, że Kongres ideologicznie odchyla się w prawo albo w lewo. - Bo można powiedzieć, że Jolanta Kwaśniewska reprezentowała raczej interesy kobiet zamożnych, przedsiębiorczych, zaś Henryka Krzywonos kojarzona jest silniej z ruchem robotniczym - powiedziała Druciarek.
Jej zdaniem Kongres Kobiet zaczął działać jako ruch oddolny, a te znane postacie, które miały do niego przyciągać, spełniły już swoje zadanie. - Kongres powstał dzięki znanym twarzom, bez nich pewnie nie byłoby to możliwe, ale w tej chwili rozwija się oddolnie i to jest naturalne - przekonywała badaczka.
- Moim zdaniem Kongres zaczął żyć własnym życiem w różnych miejscach w kraju. Być może zmienia formułę, ale na pewno rośnie w siłę - ma coraz więcej członkiń i coraz większą siłę oddziaływania. A najsilniejszy jest ruch tworzony oddolnie - dodała.
Podkreśliła, że Kongres Kobiet jest ruchem unikalnym nie tylko w skali Europy, ale również świata, a na polskiej scenie politycznej jest ważnym aktorem, o czym świadczy np. to, że część partii bierze jego głos pod uwagę. - Ale jest ponadpartyjny i do tej pory nie miał ambicji, by stać się partią polityczną. Specyfiką Kongresu jest jego różnorodność: członkinie tego ruchu pochodzą z różnych środowisk i reprezentują odmienne poglądy. Stanowi to ich siłę, niemniej nie pozwala na stworzenie jednorodnej partii politycznej - zaznaczyła.
Także w opinii Materskiej-Sosnowskiej różnorodność Kongresu jest jego siłą i sprawia, że coraz bardziej się liczy. - Kongres Kobiet jest pierwszą tego rodzaju inicjatywą w Polsce. Nie ma w nim haseł jednej opcji politycznej, on reprezentuje interesy kobiet, a nie jakiejś grupy politycznej. Trzeba pojechać na Kongres, żeby zobaczyć tę energię, którą wyzwala, żeby zobaczyć, jak wiele różnych kobiet tam się pojawia, jak wiele jest różnych rodzajów kobiecej aktywności. W tej różnorodności Kongresu jest jego siła. Potrafi skupić przedstawicielki różnych środowisk i wypracować postulaty, które nie są przeciwko komuś, ale za - w obronie interesów kobiet - mówiła.
Podkreśliła, że Kongres Kobiet stał się ważną instytucją na scenie politycznej, która zrzesza kobiety z różnych środowisk i podejmujące różne rodzaje aktywności. - Każdy może tam znaleźć dla siebie pole do działania. Uruchamia i kanalizuje różne formy aktywności kobiet i dlatego jest bardzo cenny - uznała badaczka.
Dodała, że Kongres Kobiet, zwłaszcza na początku swojej działalności, traktowany był przez mężczyzn z przymrużeniem oka. Dziś stał się na tyle istotną siłą, że nawet partie polityczne, które można określić jako zdecydowanie męskie, musiały zacząć się z nim liczyć.
Tegoroczny, piąty już Kongres Kobiet zaplanowany jest na 14 i 15 czerwca. Jak poinformowała rzeczniczka ruchu Dorota Warakomska, od 8 marca zarejestrowało się na niego już blisko 2 tys. uczestników.