Eksperci komentują przemówienie Jarosława Kaczyńskiego podczas 70. miesięcznicy Katastrofy Smoleńskiej
• Są tacy, którzy podnoszą rękę na Polskę - mówił Jarosław Kaczyński podczas 70. miesięcznicy Katastrofy Smoleńskiej
• Pietrzyk-Zieniewicz: w tle migocze temat Trybunału Stanu dla Donalda Tuska
• Borowiec: chcieliby tego nawet niektórzy ludzie w PO
W środę przed Pałacem Prezydenckim odbyły się obchody 70. miesięcznicy Katastrofy Smoleńskiej. Prezes PiS, Jarosław Kaczyński, dziękując sympatykom za przybycie stwierdził:
- Warto ciągle trwać, warto zabiegać o to, by sprawa tak bardzo związana z naszą godnością, z naszą suwerennością była załatwiona - mówił prezes Kaczyński. - A o tę wolność, o tę suwerenność trzeba ciągle walczyć, bo są tacy, tu wewnątrz Polski, a także na zewnątrz... są tacy, którzy podnoszą na nią rękę. Im musimy powiedzieć: nie! Być może przyjdzie czas, być może będzie to wiosna, że będziemy się musieli zmobilizować, by nasze "nie" zabrzmiało mocno. Polska musi być niepodległa, Polska musi być niezależna, Polska musi być godna.
O komentarz do dosadnych słów prezesa Kaczyńskiego poprosiliśmy ekspertów. W opinii politolog Uniwersytetu Warszawskiego, dr Ewy Pietrzyk-Zieniewicz w przemówieniu lidera PiS słychać było wiele patosu.
- Przemówienie metaforyczne, zapowiadające wielką przemianę. W ten sposób mówią wodzowie autorytarni, to był autorytaryzm w czystej postaci. Ostatni raz mieliśmy takie przemówienia w latach '50. Słuchając tych słów trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś w tle migocze temat Trybunału Stanu dla Donalda Tuska - ocenia ekspert.
Dużo łagodniej mocne słowa prezesa PiS odebrał politolog Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Piotr Borowiec. - W przemówieniu usłyszeliśmy mocne odwołanie do retoryki narodowo-patriotycznej, która jest bardzo dobrze postrzegana przez pewną część elektoratu PiS. W ten sposób Jarosław Kaczyński stara się ją zmobilizować i wzmocnić własne poparcie. Są to działania czysto symboliczne, skierowane do ludzi, którzy przyszli na wiec. Nie przeceniałbym jednak wagi tych słów - komentuje.
Nasz rozmówca odniósł się również do skojarzeń odnośnie Trybunału Stanu dla Donalda Tuska. - Nie odebrałem tego w ten sposób, choć oczywiście ten temat będzie jeszcze wracała w dyskursie publicznym i pojawiała się w wielu przemówieniach. Stanowi on bowiem skuteczny element oddziaływania na odbiorców, a zarazem zmiękczania niektórych polityków PO. Jest wiele środowisk, które z radością przyjęłyby postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu. Śmiem nawet twierdzić, że tacy ludzie znaleźliby się nawet w samej PO - przekonuje dr Borowiec.
Z kolei w opinii dr Tomasza Słupika, politologa z Uniwersytetu Śląskiego, środowe przemówienie Jarosława Kaczyńskiego służyło nie tylko mobilizacji elektoratu, ale także całego ugrupowania.
- To przemówienie było typowym podbijaniem emocji. Służyło mobilizacji elektoratu, ale również partii, która w ostatnim czasie boryka się z wewnętrznymi problemami. W PiS dochodzi do pewnych tarć, a prezes Jarosław Kaczyński próbuje w ten sposób zewrzeć szeregi - mówi ekspert.
Wiosenna ofensywa PiS?
Nasi rozmówcy nie są jednak zgodni, co do oceny słów: być może przyjdzie czas, być może będzie to wiosna, że będziemy się musieli zmobilizować, by nasze "nie" zabrzmiało mocno.
- Słowa o wiosennej mobilizacji mogą odnosić się do tego, że społeczeństwo zacznie pytać o obietnice wyborcze. Przecież PiS złożyło wiele obietnic socjalnych - 500 złotych na każde dziecko, darmowe leki dla ludzi po 75 roku życia, czy mieszkania po 2,5 tysiąca złotych za metr. Przecież te socjalne hasła przyciągnęły do partii Jarosława Kaczyńskiego nawet lewicowy elektorat - analizuje dr Pietrzyk-Zieniewicz.
Z tak postawioną tezą nie zgadza się jednak dr Piotr Borowiec. - Nie sądzę, by wiosną doszło do spadku poparcia PiS i większych napięć społecznych. Moim zdaniem partia Jarosława Kaczyńskiego w ostatnim czasie wypracowała sobie u części elektoratu opinię ugrupowania, które realizuje obietnice wyborcze. W poprzednich latach tego nie widzieliśmy - mówi politolog UJ, który zaznacza przy tym, że zmiany, które zachodzą w obiecanych projektach, przez pewną część elektoratu nie zostaną nawet odnotowane.
W podobnym tonie wypowiada się dr Tomasz Słupik. - Odniesienie do wiosny może mieć szersze znaczenie. Coraz głośniej mówi się o nowym światowym kryzysie ekonomicznym i być może jest to przygotowanie elektoratu na trudne czasy. Nie można zapominać też o tym, że PiS czeka jeszcze opublikowanie raportu Komisji Weneckiej. Trzeba jednak przyznać, że partia Jarosława Kaczyńskiego realizuje wyborcze obietnice i w tym kontekście mówienie o wiośnie, jako czasie rozliczeń, jest trochę zbyt wczesne - kończy politolog Uniwersytetu Śląskiego.