Eksperci: internet i pornografia głównym źródłem wiedzy o seksie
Internet i pornografia stały się dla dzieci i młodzieży głównym źródłem wiedzy o seksie; możemy to zmienić, jeśli edukacja seksualna będzie prowadzona od najmłodszych lat - podkreślali specjaliści podczas konferencji "Edukacja seksualna - stan - uwarunkowania - dobre praktyki", która odbywa się w Warszawie.
Głównym tematem obrad jest zagrożenie dzieci i młodzieży pornografią internetową. Kierownik Podyplomowych Studiów Wychowania Seksualnego Uniwersytetu Warszawskiego prof. Zbigniew Izdebski powiedział, że nie można uciekać od edukacji seksualnej i traktować jej jako niewygodny temat.
- Mamy pierwsze pokolenia, które wychowują się w dobie internetu. Nie dziwmy się zatem, że znajdujące się nim treści, w tym również pornograficzne, stają się dla nich głównym źródłem wiedzy o seksie, jeśli szkoła nie zajmie się odpowiednio edukacją seksualną - podkreślił specjalista. Dodał, że nie krytykuje internetu, bo jest w nim wiele dobrego. Jednak czerpanie wiedzy o seksualności człowieka głównie z sieci, może zakłócić proces prawidłowego wychowania seksualnego.
Podobne obawy wyrażali specjaliści z zagranicy. - Jesteśmy bezradni, psychoterapeuci alarmują, że młodzi ludzie coraz częściej mają kłopoty z własną seksualnością z powodu powszechnego dostępu do pornografii. Nie wystarczy jednak przekonywać nastolatków, żeby z powodu negatywnego wpływu przestali interesować się pornografią - powiedział prof. Linus Dietz z Niemieckiego Towarzystwa Wychowania Płciowego (DGG).
Dzieci mają dostęp do internetu już od najmłodszych lat. - Wystarczy raz kliknąć i uzyskuje się dostęp do 50 tys. filmów pornograficznych - mówił niemiecki specjalista. - W Niemczech wszyscy teraz oczekują, że poradzi sobie z tym szkoła, podobnie jak przed 40 laty, gdy wynaleziono pigułką antykoncepcyjną i wszystkim się wydawało, że czeka nas rozwiązłość i choroby weneryczne.
- Poradziliśmy sobie z tym problemem, ale w Niemczech jest dziś bardziej skomplikowana sytuacja. Pojawili się emigranci z całego świata i mniejszości narodowe, które podważają zasadność prowadzenia w szkole edukacji seksualnej i na nowo zaogniają dyskusję na ten temat - podkreślił prof. Dietz.
Prof. Williama L. Yarbera z Instytutu Kinsey'a do Badań nad Seksem, Płcią i Reprodukcją oraz Uniwersytet Indiana w Bloomington (USA) uważa, że nie mają racji ci, którzy twierdzą, że osoby dojrzewające nie są seksualne i nie należy ich edukować w zakresie seksualności człowieka. Jego zdaniem, błędny jest również pogląd, że edukacja seksualna wzbudza u młodzieży zainteresowanie seksem.
- Na edukację seksualną nigdy nie jest za wcześnie, powinna ona wyprzedzać sytuacje, z którymi dziecko może się zetknąć. Niestety, zwykle jest odwrotnie: często się okazuje, że na edukację seksualną jest już zbyt późno - podkreślił prof. Izdebski.
Dodał, że dorośli nie zdają sobie sprawy, jaki jest świat dziecka, inaczej interpretują ich zachowania i zainteresowania. Jak mówił, jeśli maluch pyta o to, skąd się biorą dzieci, to oczekuje odpowiedzi, ale nie interesuje go to, jakie są techniki prokreacji. Nie można chować głowy w piasek - uważa specjalista. - Jeśli dziecku nie odpowie osoba dorosła, to poszuka ono odpowiedzi w internecie, nie zawsze jednak tam, gdzie rodzice by sobie życzyli.
W Polsce jest duże przyzwolenie dla edukacji seksualnej w szkole. Z raportu "Seksualność Polaków 2011" wynika, że 88 proc. osób w wieku 15-49 lat opowiedziało się za prowadzenie zajęć z zakresu wychowania seksualnego w szkołach.
Zajęcia edukacyjne "Wychowanie do życia w rodzinie" wprowadzono do szkół w 1999 r. Początkowo uczestniczyli w nim uczniowie za pisemną zgodą rodziców. Od 2008 r., w wyniku kolejnej reformy programowej, jest to przedmiot obowiązkowy w klasie V i VI szkoły podstawowej, w gimnazjum i szkołach ponadgimnazjalnych (rodzice mogą jednak zwolnić dziecko z udziału w tych zajęciach). W każdej klasie przewidziano 14 godzin zajęć rocznie.