PolskaEksperci ds. energetyki: nie możemy działać od kryzysu do kryzysu

Eksperci ds. energetyki: nie możemy działać od kryzysu do kryzysu

Polskie Sieci Elektroenergetyczne wprowadziły 72-godzinny okres ograniczenia dostaw prądu. Dotknie to aż 1600 przedsiębiorstw w Polsce. W związku z trudną sytuacją energetyczną premier Ewa Kopacz spotkała się z zespołem zarządzania kryzysowego, a minister gospodarki Janusz Piechociński zwołał sztab kryzysowy. - Rząd musi myśleć długoterminowo, bo jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, kiedy nasza gospodarka zacznie się mocno rozwijać i zapotrzebowanie na prąd wzrośnie jeszcze bardziej. I co wtedy? Nie możemy działać wyłącznie od kryzysu do kryzysu – mówi Wirtualnej Polsce, ekspert ds. energetyki Tomasz Chmal.

Eksperci ds. energetyki: nie możemy działać od kryzysu do kryzysu
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Michałowski

10.08.2015 | aktual.: 10.08.2015 16:30

Indywidualni odbiorcy niezagrożeni

Zarówno premier Ewa Kopacz jak i wicepremier Janusz Piechociński zapewnili, że ograniczenia dostaw prądu nie dotkną naszych gospodarstw domowych. – Chcę podkreślić, że odbiorcy indywidualni nie są na dzień dzisiejszy zagrożeni brakiem dostaw energii – szefowa rządu uspokajała jeszcze przed posiedzeniem zespołu zarządzania kryzysowego.

Pani premier na konferencji prasowej dodała, że ograniczenia narzucone na firmy nie powinny mieć wpływu na ich zdolności produkcyjne. Zapewniła również, że od ograniczeń wolne będą tzw. „podmioty wrażliwe”, czyli np. szpitale i inne instytucje odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. – Sprawa ma dla mnie charakter priorytetowy. Zobligowałam wszystkie służby do działania – mówiła Ewa Kopacz.

Wicepremier Janusz Piechociński podczas konferencji w siedzibie Polskich Sieci Elektroenergetycznych powiedział, że Polska ma jeszcze rezerwy energetyczne, ale w związku z przedłużającą się falą upałów, PSE potrzebuje „oddechu”. – To pierwsze wprowadzenie takiej procedury od lat 80. – przyznał obecny na spotkaniu z mediami prezes PSE, Henryk Majchrzak.

Upał to „wisienka na torcie”

Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską nie obarczali wyłącznie aury pogodowej za sytuację energetyczną w kraju. - W systemie elektroenergetycznym nigdy nie ma jednej przyczyny takich problemów. Fala upałów jest zazwyczaj taką „wisienką na torcie” – powiedział WP, Tomasz Chmal, ekspert w dziedzinie energetyki.

- Bardziej ekstremalna pogoda występuje w innych krajach i nie ma tam przerw w dostarczaniu energii elektrycznej. Nasza sieć jest wrażliwa, bo jest przestarzała, niedoinwestowana i nieprzystosowana na tego typu obciążenia, co już w 2013 roku raportowało Ministerstwo Gospodarki, przewidując w 2015 bądź 2016 roku pierwsze blackouty – mówi redakcji WP Wojciech Jakóbik, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego z Instytutu Jagiellońskiego.

Tomasza Chmala zastanawiają sprawozdania Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, które sugerują, że takie sytuacje jak w dniu dzisiejszym nie powinny się zdarzać. - Coroczne raporty URE wskazują, że Polska posiada nadwyżkę mocy osiągalnej w wysokości ok. 30%, a więc bardzo dużo, dlatego pytam: skąd takie cuda jak w dniu dzisiejszym? Być może już wcześniej należało bić na alarm w zakresie małej ilości mocy dyspozycyjnej - mówi Chmal.

Konieczne inwestycje

Wojciech Jakóbik zaznacza, że inwestycje są konieczne, bo za rok czy dwa będziemy mieli jeszcze większe problemy: Rząd musi inwestować w energetykę, nie można na tym polu liczyć na niewidzialną rękę rynku. Na szczęście pewne działania już są – do 2020 roku Polska wyda 100 miliardów złotych na modernizację infrastruktury energetycznej. Niewykluczone, że trzeba będzie wydawać więcej, szybciej i efektywniej, bo jesteśmy już na skraju funkcjonowania systemu – ostrzega w rozmowie z WP.

- Pieniądze na modernizację infrastruktury są, ale na przeszkodzie stoją problemy proceduralne. Istnieją ciągłe trudności z wywłaszczeniem terenów pod budowę infrastruktury sieciowej, czego przykładem jest fiasko ustawy o korytarzach przesyłowych – zauważa Chmal. - Rząd musi myśleć długoterminowo, bo jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, kiedy nasza gospodarka zacznie się mocno rozwijać i zapotrzebowanie na prąd wzrośnie jeszcze bardziej. I co wtedy? Nie możemy działać wyłącznie od kryzysu do kryzysu – dodaje.

Nieudolne i doraźne próby reagowania zauważa również Jakóbik i porównuje je do działań drogowców stale zaskoczonych nadejściem zimy. - Tak jak drogowcy zimą przypominają sobie, że może spaść śnieg i trzeba przygotować drogi, tak energetycy latem przypominają sobie, że może dojść do przeciążenia sieci i biją na alarm – powiedział ekspert.

Każdy może pomóc

Premier Ewa Kopacz nawoływała społeczeństwo do obywatelskiej postawy i oszczędnego zużywania energii w godzinach 10:00-17:00. Nasi rozmówcy uważają, że każda jednostka jest w stanie w pewnym stopniu pomóc w tej trudnej sytuacji.

- Można nawoływać społeczeństwo i przedsiębiorstwa do pewnych postaw, żeby zarządzać „popytem energii”. Obywateli należy nakłaniać do dobrowolnej postawy, która w małym stopniu, ale jednak, może pomóc systemowi. Moim zdaniem firmom powinno to być wynagradzane – jeśli jako przedsiębiorca muszę wstrzymać się z produkcją np. do godzin wieczornych, a mogę ponieść tego negatywne konsekwencje, to należy mi się za to odszkodowanie – uważaTomasz Chmal.

Wojciech Jakóbik zauważa, że obecną sytuację warto byłoby wykorzystać do przekonania Polaków, że warto oszczędzać prąd. - Każdy na własną skalę może nieco pomóc – wyłączając klimatyzację, duże wiatraki do chłodzenia, zbędną muzykę w tle. Oczywiście, to całkowicie nie rozwiąże problemu. Niemniej ta sytuacja mogłaby być okazją do dyskusji nad kalkulacją ekonomiczną każdego gospodarstwa domowego, bo oprócz obywatelskiej postawy w słusznej sprawie, oszczędzenie energii jest po prostu opłacalne dla kieszeni każdego Polaka – puentuje ekspert.

Mateusz Cieślak, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (67)