Świat"Egipcjanie przestali się bać reżimu Mubaraka"

"Egipcjanie przestali się bać reżimu Mubaraka"

Pięć dni protestów i dziesiątki zabitych na ulicach sprawiły, że Egipcjanie przestali się bać reżimu Hosniego Mubaraka, który rządzi od 30 lat - ta ocena sytuacji powtarza się w komentarzach prasy europejskiej. Jego dni są policzone - twierdzą analitycy.

"Egipcjanie przestali się bać reżimu Mubaraka"
Źródło zdjęć: © AP | Tara Todras-Whitehill

29.01.2011 | aktual.: 01.02.2011 18:56

Policja egipska, która przez dziesiątki lat budziła w Egipcjanach strach i posłuch nie zdołała zmusić ich do przestrzegania godziny policyjnej, a dziesiątki tysięcy ludzi demonstrują codziennie w Kairze, Aleksandrii i Suezie - pisze sobotni, paryski "Le Monde".

Cytuje on Mohameda ElBaradeia, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, jako jedynego wyrazistego polityka opozycyjnego, który powiedział w telewizji France 24: "Hosni Mubarak w swym przemówieniu obraził inteligencję Egipcjan. Nie zaproponował żadnych reform politycznych, ani gospodarczych (...) Nadszedł czas jego odejścia".

Według największego dziennika hiszpańskiego, "El Pais", Egipt został ogarnięty "buntem bez precedensu". - Najważniejszy kraj świata arabskiego, główny (po Izraelu) sojusznik USA na Bliskim Wschodzie ze społeczeństwem, które w jakiejś mierze ustanawia standardy regionalne, stanął w płomieniach - pisze dziennik.

"Egipcjanie, zawsze tacy cierpliwi i pogodni, znosili ucisk i korupcję, aż bez uprzedzenia nastąpiła eksplozja. Protest, który wybuchł we wtorek w internecie, bez przywódców, bez programu, bez innego celu, jak zerwanie kajdan, rozszerzył się w ciągu kilku dni, ogarniając całą ludność, lub co najmniej niezwykle liczną ludność miejską: w samym Kairze mieszka ponad 20 milionów spośród 80 milionów mieszkańców Egiptu" - kontynuuje "El Pais".

Według dziennika obóz Mubaraka opuszczają wielcy przedsiębiorcy i nawet ci duchowni, którzy dotąd zachowywali powściągliwe stanowisko wobec reżimu.

W sobotę podał się do dymisji jako członek sekretariatu rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej, najbliższy sojusznik Mubaraka, wielki przedsiębiorca Ahmed Ezz.

Bodaj najpopularniejszy w świecie arabskim islamski kaznodzieja, szejk Jusuf al-Karadawi, wezwał w telewizji Al-Dżazira Mubaraka do wycofania się z polityki, zanim zostanie usunięty i postawiony przed sądem. Nazwał prezydenta Egiptu "ślepym, głuchym głupcem".

Prezydent, stojący wobec mnóstwa nierozwiązanych problemów politycznych i gospodarczych, otoczony dotąd "służalczymi współpracownikami nie rozumie sytuacji i skali wydarzeń" - twierdzi profesor Uniwersytetu w Kairze, Abdal Al-Aszal cytowany przez agencję EFE.

Według kairskiego analityka politycznego, Mustafy Kamela, którego cytuje hiszpańska agencja, Hosni Mubarak jest szczerze przekonany, że za protestami kryje się Bractwo Muzułmańskie i dlatego jego obowiązkiem jest pozostać u władzy, aby nie dopuścić do ofensywy islamizmu.

Włoski dziennik "Corriere della Sera", powołując się na źródła zbliżone do Bractwa Muzułmańskiego napisał w sobotę, że mają oni informacje, według których w więzieniu Al-Katta koło Gizy (Wielki Kair) policja dokonała po wybuchu ulicznych protestów egzekucji 70 członków tego ruchu.

Wśród obserwatorów w Egipcie, na których powoływały się w sobotę niektóre agencje prasowe, wielu skłania się do opinii, że to nie ElBaradei, popularny za granicą były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, ale mniej znany w kraju, zostanie przywódcą politycznym Egipcjan.

"Na razie w kołach politycznych stawia się na to, że jeśli upadnie stary prezydent, na czele władzy tymczasowej stanie jakaś osobistość wojskowa. Ogłosi ona prawdopodobnie program przejściowy, który pozwoli Egiptowi wyjść z obecnego kryzysu" - pisze EFE.

Zobacz także
Komentarze (0)