Dziwne problemy polskiego Orlenu na Litwie
Między PKN Orlen a litewskimi władzami narasta napięcie. Mimo, iż przejęcie rafinerii w Możejkach przez polski koncern przyjęto trzy lata temu na Litwie z ulgą, ponieważ bano się przejęcia rafinerii przez rosyjski koncern, teraz władze w Wilnie sugerują, iż lepiej by było by Polacy sprzedali jednak Możejki Rosjanom. Na Litwie krążą pogłoski, że podobno "Orlen" już się dogadał w tej sprawie z Rosjanami. Koncern zaprzecza.
Od końca 2006 roku litewska rafineria "Mazeikiu nafta" (od września b.r. "Orlen Lietuva") należy do Polskiego Koncernu Naftowego "Orlen". Początkowo transakcja wykupu rafinerii od zbankrutowanego "Yukosu" była przyjęta na Litwie z entuzjazmem. Bano się tu bowiem, że alternatywą dla Polaków mogą być tylko Rosjanie, którzy w ten sposób całkowicie uzależniliby litewska gospodarkę od rosyjskiej energii. Czas sielanki jednak szybko minął. Pojawiły się nawet pogłoski w mediach litewskich, że Polacy sprzedadzą akcje rafinerii w Możejkach, jeśli "Orlen Lietuva" nie uzyska udziałów lub choćby wpływu na zarządzanie w terminalu naftowym "Klaipedos Nafta". Niektórzy obeznani z wileńskimi salonami politycznymi sugerują jeszcze inne rozwiązanie: to władze litewskie chcą swoimi decyzjami wymusić sprzedaż rafinerii koncernowi z Rosji.
Koleje kontra rafineria
Pierwszym sygnałem o narastających różnicach zdań pomiędzy rządem litewskim, a rafinerią w Możejkach był spór z litewskimi kolejami. Chodziło o taryfy przewozowe, które, wedle twierdzeń "Orlenu", były specjalnie zawyżane. A sprawa nie była bagatelna. Wszak "Orlen Lietuva" to największy klient litewskich kolei - 60% wszystkich przewozów po terytorium Litwy. Elementem nacisku na nafciarzy był demontaż torów łączących bezpośrednio rafinerię z miasteczkiem Renge na Łotwie, czyli odcinka którym produkty z rafinerii do portów na Łotwie i do Estonii woziły koleje łotewskie. Gdyby spór się przedłużał, rafineria mogłaby większość paliw przeznaczonych na eksport skierować np. do łotewskiego portu w Windawie lub w Rydze.
- Ostatecznie konflikt został rozstrzygnięty w lutym tego roku, po podpisaniu długoletniej umowy i określeniu od nowa formuły naliczania taryf wraz ze zniżkami - mówi rzecznik prasowy "Orlen Lietuva", Jacek Komar. Tory nie zostały jednak odtworzone, a Koleje Litewskie unikają rozmów na ten temat. I to mimo tego, że rząd litewski zobowiązał je do tego. Oficjalną wersją jest brak pieniędzy na taką inwestycję.
Monopoliści
Od ubiegłego roku Litwini zaczęli także narzekać, iż mają najdroższe paliwa ze wszystkich okolicznych krajów. W "Orlenie" cierpliwie wtedy tłumaczyli, że to rząd litewski podwyższył akcyzę na paliwa. Spowodowało to znaczne podwyżki cen na stacjach paliw. Sytuację nad to pogorszył znaczny spadek wartości złotego, względem sztywno związanego z euro litem, co spowodowało, że ceny paliw, po raz pierwszy w historii, w dwóch sąsiednich krajach, były wyższe na Litwie niż w Polsce.
- Kiedy w sierpniu władze litewskie obniżyły akcyzę na ON do unijnego minimum, okazało się, że paliwa na Litwie są znów najtańsze w regionie. Menedżerowie z "Orlen Lietuva" tłumaczą, że choć ich firma zajmuje ponad 80% rynku litewskiego paliw to nie ma to charakteru monopolistycznego. Swój dominujący udział w rynku paliwowym Litwy tłumaczą odpowiednio prowadzoną polityką cenową, która doprowadza do tego, że potencjalnym importerom nie opłaca się import paliw - wyjaśnia Jacek Komar.
Klaipedos Nafta
Ostatnio najbardziej gorącym sporem pomiędzy PKN Orlen, a rządem litewskim jest przepychanka wokół państwowego terminalu naftowego w Kłajpedzie - "Klaipedos Nafta". Uzyskanie kontroli nad terminalem ma być warunkiem funkcjonowania "Orlen Lietuva", na "oczekiwanym poziomie rentowności". Bo aktualnie, biorąc pod uwagę wartość zakupu i wysokość dokonanych inwestycji w modernizację po przejęciu rafinerii przez "Orlen", zysk wypracowywany przez Możejki nie gwarantuje zwrotu inwestycji. - Przyczynia się do tego m.in. droga logistyka. Rafineria sprzedaje prawie 80 % swojej produkcji na eksport, z tego ponad 50 % swojej produkcji na dalekie rynki przez Morze Bałtyckie. Dlatego więc "Orlen" uważa, że musi kontrolować oba wyloty rury, aby mieć gwarancje dla swojego biznesu - twierdzi rzecznik prasowy litewskiej rafinerii "Orlenu".
Tymczasem położenie Możejek, ponad sto km od morza, nie jest zbyt szczęśliwe. Rafineria była budowana w czasach sowieckich. Miała zaopatrzyć w paliwo cały region, który dziś jest podzielony na kilka państw. Nadwyżki produkcji rafineria miała eksportować na Zachód poprzez łotewską Windawę (Ventspils). Ponieważ jednak te nadwyżki miały być symboliczne to i nie spieszono się z budową rury do Windawy. Niewielkie ilości produktów naftowych były wtedy, w czasach sowieckich, wożone koleją do… Windawy.
Po rozpadzie ZSRR, ponad połowa produkcji z Możejek była już eksportowana, ale głównie przez terminal w Kłajpedzie. W latach dziewięćdziesiątych umowa z "Klaipedos nafta" była korzystna dla Możejek. Dopiero po przyjściu "Orlenu" nagle kolejarze zaczęli wystawiać za przewóz ropy znacznie wyższe niż dotychczas rachunki. Zamknięcie rurociągu "Drużba" powiększyło koszty jeszcze bardziej. By je obniżyć "Orlen" chciałby wybudować rurociąg do Kłajpedy. By jednak uniknąć problemu zmienności opłat za korzystanie z terminalu polski koncern zaplanował wykupienie całości lub części instalacji w Kłajpedzie. Ostatecznością miało być ustalenie wieloletnich kontraktów na korzystanie z terminalu.
- Wykup "Klaipedos Nafta" nie był jednak warunkiem przedstawianym władzom litewskim przy wykupie akcji Możejek od "Jukosu" co jest teraz wyciągane. Menedżerowie z Płocka tłumaczą to tym, że naftoport jest przedsiębiorstwem państwowym (70% akcji należy do państwa) i nie należała do "Yukosu" - mówi Jacek Komar.
"Orlen" zaangażował na rynku litewskim 3,5 mld dolarów. Konieczność generowania zysków jest więc koniecznością. A trudno być ich pewnym, wedle "Orlenu", nie posiadając terminalu w Kłajpedzie, który jest głównym punktem eksportowym produktów naftowych.
Władze litewskie uważają jednak, że sprzedanie terminalu z Kłajpedy oznacza groźbę zmonopolizowania litewskiego rynku paliw przez Polaków. W "Orlenie" odpowiadają, że ta groźba jest absolutnie bezprzedmiotowa przy obecnie obowiązujących na Litwie liberalnych zasadach sprowadzania gotowych paliw zza granicy. Drugim argumentem rządu Litwy jest twierdzenie, że naftoport to przedsiębiorstwo strategicznie i dlatego nie można go sprzedawać. Obecny minister energetyki Arvydas Sekmokas uważa, że na terenie terminalu należałoby wybudować gazoport, który zwiększyłby niezależność gazową od Rosji. Po zamknięciu Ignaliny aż 80% litewskiej energii elektrycznej będzie produkowana z rosyjskiego gazu. Sekmokas jest przekonany, że tylko spółka w pełni kontrolowana przez państwo może zapewnię powodzenie takiej inwestycji.
PKN "Orlen" chciałby także wybudować w Kłajpedzie zapasowe instalacje do odbioru ropy. Na razie firma ma tylko jedną boję w Butinge (40 km na północ od Kłajpedy), przez którą ropę można przepompowywać, ale przy fali najwyżej do 2 metrów. Budowa nowych boi w tym rejonie, zarówno do przyjęcia ropy jak i do eksportu wiąże się z ogromnym ryzykiem ekologicznym.
W związku z tą sytuacją po Litwie zaczęły krążyć także spekulacje, że "Orlen" może wybudować swój rurociąg do… łotewskiej Windawy, która, ze swoimi naftowymi terminalami, bez problemu mogłaby zastąpić Kłajpedę. Oficjalnie jednak "Orlen Lietuva" stoi na stanowisku, że jest spółką działającą na Litwie i tu chciałby mieć możliwość pełnego eksportu i importu swoich surowców i wyrobów. Tym bardziej, że połączenie z portem leżącym na terytorium innego państwa (mimo, że unijnego) stwarza dodatkowe problemy i koszty.
Sprzedać Możejki?
Gdy tylko pojawiły się pogłoski, że PKN "Orlen" rozważa możliwość sprzedaży litewskiego nabytku, tutejsze media zrobiły z tego wielką sensację, dodając, że jest to szantaż wobec litewskiego rządu, który nie chce odsprzedać Polakom udziałów w kłajpedzkim terminalu. Premier Andrius Kubilius oświadczył, że "Klaipedos nafta" nie jest na sprzedaż. Padło nawet stwierdzenie, że jeśli PKN "Orlen" zechce pozbyć się litewskiej rafinerii, to rząd nie będzie w tym mu przeszkadzał. Dodawano do tego obraźliwe sugestie (ustami ministra energetyki), że chyba "ci Polacy po prostu nie radzą sobie z biznesem". Problemy z legalizmem
"Orlen Lietuva" to obecnie nie tylko przetwórca ropy na paliwa płynne. Rafineria zamierza również inwestować 280 mln USD w instalacje oczyszczania spalin w swojej elektrociepłowni, a to pozwoli na zwiększenie jej mocy produkcyjnej, która dziś wykorzystuje zaledwie około 50% potencjału (moc maks. 200 MW, obecnie wykorzystywana – 80). Jest to ważny aspekt w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego Litwy, która po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie skazana będzie na import. To jednak działanie napotyka na opory ze strony importerów energii elektrycznej z Rosji, którzy uważają, że "Orlen" chce zachwiać ich pozycją.
Różnice interesów widać choćby przy przetargu na dostawy mazutu do elektrociepłowni w Elektrenai (40 km na zachód od Wilna), która po Ignalinie ma przejąć główny ciężar zabezpieczenia kraju w prąd. Dwa z sześciu bloków elektrowni ma urządzenia do oczyszczania spalin. Można więc tu produkować energię elektryczną z mazutu, a nie z gazu. Obecnie trwa już drugi przetarg na dostawy paliwa do tej elektrowni. Pierwszy, na dostawy 500 tys. ton, wygrała właśnie spółka "Orlen Lietuva". Elektrownia wyjątkowo opieszale podejmuje kroki zmierzające do finalizacji umowy ze zwycięzcą przetargu oraz jednocześnie, pomimo finału pierwszego przetargu, rozpisuje kolejny przetarg "uzupełniający" na kolejne 500 tys. ton mazutu. Roczne zapotrzebowanie elektrowni zaś na ten surowiec wynosi… około 750 tys. ton.
Jednocześnie pojawiają się pogłoski, że "Orlen" przedstawił elektrowni ofertę najdroższego paliwa. Ogłosił to znów minister Sekmokas, choć do ogłoszenia wyników było jeszcze wiele czasu. Pan minister jakby zapomniał, że "Orlen" podawał cenę loco elektrownia, a inni uczestnicy podawali cenę w miejscu sprzedaży. Po dodaniu wszystkich kosztów, oferta "Orlenu" byłaby znów najtańsza. Sekmokas takie publiczne wystąpienia wykorzystywał jako naciski na "Orlen Lietuva". Minister uważa, że 1 kWh z mazutu musi być tańsza o 10% od 1 kWh z gazu. Oczywiście ceny gazu chodzą niezależnymi drogami od cen mazutu, więc bardzo trudno byłoby je zsynchronizować. Taka więc formuła spowodowałaby, że dostawca mógłby mieć straty, a nie zysk. Słowem jest to biznes nieopłacalny, obciążony zbyt wielkim ryzykiem. O wiele pewniejsze zyski spółki przy eksporcie wyrobów naftowych z Możejek przez morski terminal naftowy.
Nie można oczywiście spodziewać się, że minister nie wiedział co mówi. Jego słowa zostały raczej odebrane jako szykowanie opinii publicznej do przegranej akurat tego dostawcy. Trzeba tu wiedzieć, że prócz "Orlen Lietuva" na Litwie nie ma innej firmy, która mogłaby zapewnię dostawy do Elektrenai całej potrzebnej ilości mazutu. Najbliżsi, zagraniczni producenci, znajdują się na Białorusi. By produkty stamtąd przewożone były tańsze od tych z "Orlenu" trzeba by zmniejszyć cła na nie. To już jednak decyzja rządu. Czyżby więc rząd brał udział w tej grze? W każdym bądź razie ostatecznie zapadła decyzja, że "Orlen Lietuva" dostarczy do elektrowni w Elektrenai zaledwie 75 tys. ton mazutu. Reszta zostanie sprowadzona przez firmy pośredniczące, między innymi z Białorusi i nie wykluczone, że również z "Orlen Lietuva".
Oprócz rafinerii w Możejkach przetarg na dostawy mazutu wygrały również dwie póki pośredniczki z siedzibą w Możejkach - "Lietkomerc" i "Dasma ir partneriai". Surowiec do Elekrenai będą też dostarczały dwie zagraniczne spółki pośredniczki - rosyjska "Nikas Gas Trading" oraz niemiecka "TNA Dunaj", które zaoferowały dostawy mazutu z rafinerii białoruskiej.
Takie zachowanie litewskiego rządu utwierdza w przekonaniu, że mimo iż "Orlen", zainwestował w litewska gospodarkę miliardy dolarów i wciąż inwestuje, to nadal jednak specjalnie szykanowany. W litewskich mediach mówi się, że "Orlen Lietuva" poprzez swoje maksymalistycznie legalistyczne działania naruszył wiele prywatnych interesów niektórych obywateli Litwy. Chodzi tutaj o obrastanie różnymi spółkami firm państwowych, które spokojnie sobie żyły i zarabiały, a tu nagle przyszedł "Orlen", toteż spokój i gwarantowane zyski się skończyły.
Sprzedać Rosjanom
Na Litwie krążą pogłoski, że podobno "Orlen" już się dogadał z Rosjanami w sprawie ewentualnej sprzedaży części lub nawet całości akcji rafinerii. Przedstawiciele "Orlen Lietuva" twierdzą, że są to wyłącznie fakty prasowe i interpretacje polityków. W tej chwili nawet nie wiadomo, czy można, ot tak po prostu, zbyć akcje Możejek. Jedni bowiem prawnicy mówią, że spółka prywatna może robić, co chce ze swoimi akcjami. Inni natomiast twierdzą, że prawo akcjonariusza ogranicza ustawa o przedsiębiorstwach strategicznych.
Bardziej istotnym argumentem wydaje się niedawne stwierdzenie premiera Litwy Andriusa Kubiliusa, który powiedział na łamach "Vilniaus diena", że rząd chciałby wziąć udział w rozwiązywaniu problemów z jakimi boryka się na Litwie "Orle". Powołano nawet wspólną grupę roboczą, która ma wypracować porozumienie. Grupa ta wyniki swoich prac ma ogłosić jeszcze w listopadzie. Los "Orlenu" nie może być bowiem obojętny władzom z Wilna. Wszak to największy tutejszy płatnik podatków - rocznie około 4 miliardy litów (ok. 4.8 mld. złotych) zasila budżet państwa, a to prawie 1/5 przewidywanego budżetu na 2010 rok z dotacjami unijnymi włącznie.
Krzysztof Szczepanik