Dziki wolą blondynki
Myśliwi z Wągrowca walczą z rolnikiem o
świnię, która uciekła z gospodarstwa i przyłączyła się do stada
dzików. Sprawą - jak informuje "Gazeta Poznańska" - zajęła się
policja.
23.03.2006 | aktual.: 23.03.2006 06:59
Dwa lata temu myśliwi po raz pierwszy zauważyli młodą, domową świnię trzymającą się ze stadem dzików wędrujących w okolicach Łekna w gminie Wągrowiec. Zdarzało się już w przeszłości, że świnia uciekała z gospodarstwa i dziczała - mówi prezes koła myśliwskiego "Szarak" z Wągrowca Kazimierz Łapa.
Maciora ta 15 listopada oprosiła się w szuwarach nad Jeziorem Łekneńskim. Miała dziesięć prosiąt: pięć czarnych wyglądających, jak dziki i pięć białych - jak świnie. Pewnie wpadła w oko jakiemuś dzikowi, który wolał blondynki - żartuje.
Myśliwi zaopiekowali się maciorą i warchlakami. Łowczy koła Witold Mazur, zbudował dla niej szałas ze słomy oraz gałęzi i codziennie dowoził jej jedzenie. Świnia stała się turystyczną atrakcją okolic. Całe rodziny przyjeżdżały, by ją obejrzeć.
Nie bała się ludzi. Bez obaw przechodziła razem z warchlakami obok zachwyconych dzieciaków - opowiada Mazur. 8 marca łowczy przyjechał nakarmić lochę. Nie znalazł jednak ani jej, ani młodych. Były tylko ślady po ciągniku z przyczepą.
Kupiłem tą świnię w Stołężynie, dokładnie w sylwestra 2004 roku - mówi rolnik Jacek Janicki. Wyskoczyła z przyczepy w czasie jazdy. Myślałem, że nigdy jej nie znajdę. Zgłosiłem zgubę na policji. Nagle dowiaduję się, że moja świnia żyje z dzikami i nawet doczekała się młodych. Podjechałem ciągnikiem. Zwabiłem ją. Młode poszły za matką. Całą gromadę zawiozłem do siebie - dodaje.
Myśliwi chcieli, by rolnik oddał im choćby młode. Janicki odmówił, więc zwrócili się o pomoc do policji. Przepisy nie pozwalają na trzymywanie domowej świni z dzikimi. Po odchowaniu młodych bylibyśmy zmuszeni przekazać ją odpowiednim służbom. Jednak małe dziki należą do lasu i naszego koła. Nie spoczniemy, póki nie wrócą tam, gdzie ich miejsce - mówi "Gazecie Poznańskiej" Witold Mazur. (PAP)