"Dziewczyny bały się posła Łyżwińskiego"
"Gazeta Wyborcza" opublikowała rozmowę z
Agnieszką Kowal, byłą szefową Ogólnopolskiej Młodzieżowej
Organizacji Samoobrony w 2002 r i radną sejmiku województwa
lubelskiego minionej kadencji.
06.12.2006 | aktual.: 06.12.2006 06:34
"Gazeta Wyborcza": Jak Pani zapamiętała posła Stanisława Łyżwińskiego?
Agnieszka Kowal: Jako aroganta, który uważa, że wszystko mu wolno. Nie akceptuje sprzeciwu, szczególnie u kobiet, i szczególnie gdy zaprasza je do siebie.
A jaką miał opinię wśród działaczy?
- Gdy Andrzej Lepper zrobił z niego opiekuna młodzieżówki Samoobrony, wiele osób miało uśmiech na twarzy, bo wiedziało, jaki Łyżwiński ma charakter. Młode członkinie ostrzegano: uważajcie, bo nie potrafi trzymać rąk przy sobie i czyni nieprzyzwoite propozycje. Wiele dziewczyn panicznie się go bało.
Bały się jeździć na organizowane przez Łyżwińskiego spotkania. Na przykład pod koniec czerwca 2002 r. kilkanaście dziewczyn zrezygnowało z udziału w szkoleniu. Znam kilka przypadków, że kobiety z powodu zachowania Łyżwińskiego rezygnowały z partii. Inne jednak nie odrzucały zalotów posła i prywatnie się z nim spotykały.
Długo to trwało?
- Mogę mówić o 2002 r., kiedy aktywnie działałam w partii. Jednak z tego co wiem do dziś nic się nie zmieniło.
Czy dużo kobiet odmawiało posłowi prywatnych spotkań?
- Część na pewno tak. Wtedy jednak niezrażony dzwonił do kolejnej ze swojej książki telefonicznej.
- Różnie, brak pracy, pieniędzy, chęć zdobycia pozycji. Części imponował sam fakt, że był posłem. (PAP)