Dziennikarzowi Biełsatu zarzucono pobicie milicjanta
Pracujący na Białorusi dla TV Biełsat dziennikarz Iwan Szulha otrzymał zarzut pobicia milicjanta - powiedział przedstawiciel Biełsatu Aleś Dzikawicki. Z Szulhą wciąż nie ma kontaktu. Termin rozprawy wyznaczono na czwartek.
03.02.2010 | aktual.: 03.02.2010 23:54
Zatrzymanie dziennikarza dyrektorka Biełsatu Agnieszka Romaszewska-Guzy jednoznacznie kwalifikuje jako represję. - Wiem, że sytuacja, w której staruszki biły milicjantów, zdarzała się również w Polsce, i myślę, że sytuacja, w której nasz dziennikarz, wychodząc z mieszkania, przez przypadek pobił czy też nagle rzucił się na milicjanta, wydaje się absurdalna i całkowicie abstrakcyjna, więc należy to potraktować w kategoriach represji - powiedziała szefowa Biełsatu.
Według wcześniejszych informacji Szulha został zatrzymany po wyjściu z mieszkania wynajmowanego przez przedstawiciela Biełsatu w Mińsku, ale ostrzegł pozostających w nim współpracowników, by nie otwierali drzwi. Dziennikarzowi zarzucono napaść na milicjanta; według zarzutów miał on uderzyć funkcjonariusza - wyjaśnił Aleś Dzikawicki.
Wieczorem telewizja Biełsat poinformowała, że Szulha najprawdopodobniej przebywa na komisariacie w dzielnicy Sowietskaja, w której doszło do zatrzymania. Milicja nie ujawniała miejsca jego pobytu.
Biełsat TV podała także, że na czwartek wyznaczono termin rozprawy sądowej. Zależnie od aktu oskarżenia dziennikarzowi grozi od kilkunastu dni aresztu w przypadku zwykłego postępowania administracyjnego, do czterech lat więzienia w razie oskarżenia na podstawie kodeksu karnego.
Według Agnieszki Romaszewskiej-Guzy sprawa "wymaga poważnego potraktowania przez Unię Europejską", która prowadzi w tej chwili dialog z rządem w Mińsku. - Myślę, że zatrzymywanie niezależnych dziennikarzy nie jest zgodne z kierunkami tego dialogu - powiedziała dyrektorka stacji.
- Jeżeli ta sytuacja będzie wyglądała bardzo źle, będziemy apelować do opinii publicznej - europejskiej i światowej. Będziemy domagać się od tych, którzy prowadzą w tej chwili dialog z Aleksandrem Łukaszenką, żeby uwzględnili prawa człowieka, a w szczególności prawa niezależnych mediów, bo to bardzo ważne prawa, bez których ten dialog jest udawaniem - dodała szefowa stacji. Przypomniała, że nie są to pierwsze kłopoty, jakich Biełsat doświadcza ze strony białoruskich władz. W grudniu Biełsatowi po raz kolejny odmówiono rejestracji.
Biełsat TV, finansowana przez rząd polski telewizja przygotowywana przez Białorusinów dla Białorusinów, powstała w 2007 r. Ma przełamać monopol informacyjny mediów związanych z władzą prezydenta Alaksandra Łukaszenki, a także wspierać kulturę białoruską i tamtejszą świadomość narodową.