PolskaDziennikarze oczyszczą się z agentów SB?

Dziennikarze oczyszczą się z agentów SB?

Kilka spośród 17 regionalnych oddziałów
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich chce tworzyć komisje Prawdy i
Pojednania, które badałyby ewentualną współpracę dziennikarzy ze
służbami specjalnymi PRL. Zdaniem prezes SDP Krystyny
Mokrosińskiej, inicjatywa ma pomóc dziennikarzom, którzy kiedyś
zostali "wmanewrowani" we współpracę.

04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 17:24

Komisja Prawdy i Pojednania ma w najbliższym czasie powstać w krakowskim oddziale Stowarzyszenia. Oficjalne stanowisko w tej sprawie ma zostać podjęte w przyszłym tygodniu. O tworzeniu komisji napisała w środę "Gazeta Wyborcza".

Szef organizacji w Krakowie Andrzej Stawiarski powiedział, że jest to działanie w interesie całego środowiska dziennikarskiego, w tym mediów publicznych i prywatnych, i powinno objąć wszystkich dziennikarzy. W ocenie Mokrosińskiej, "to otwarcie się na tych ludzi, którzy mogą czuć pewien dyskomfort, bo kiedyś w coś zostali wrobieni - i chcą te sprawy wyjaśnić" - podkreśliła prezes SDP.

Zdaniem Stawiarskiego, badanie będzie przeprowadzone dostępnymi obecnie metodami, tj. albo poprzez przyznanie się dziennikarzy do współpracy, albo poprzez ujawnienie danych agentów przez osoby, którym IPN przyznało status pokrzywdzonego i odtajniło dane agentów. Nie mamy innej możliwości ujawniania agentów, ponieważ w świetle prawa nie posiadamy dostępu do akt - zastrzega Stawiarski.

Teoretycznie każdy dziennikarz - jak każdy inny obywatel - może wystąpić do IPN o udostępnienie teczki, jaką mógł mieć w służbach specjalnych PRL. Po listopadowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego nawet ktoś, kto był agentem, dostanie z IPN materiały obrazujące jego współpracę - ale nie swoje raporty czy doniesienia, tylko to, jak służby oceniały jego współpracę.

Inną formą poznania ewentualnych agentów ze środowiska dziennikarskiego jest wystąpienie kogoś z danego środowiska do IPN o uznanie za pokrzywdzonego. Pokrzywdzony ma prawo poznać nazwiska osób, które na niego donosiły - a więc w tym przypadku - z redakcji, w której pracował w PRL.

Według Stawiarskiego, w ujawnianiu dziennikarskich agentów "nie chodzi o odwet, rozliczanie ludzkich słabości". "Taka wiedza jest niezbędna odbiorcy, który sam powinien wyrobić sobie zdanie na temat dziennikarza. Dziennikarstwo to zawód, który posiada szczególną funkcję publiczną. Jeśli mamy komuś ufać, to zaufanie powinniśmy sobie wyrobić na podstawie wiedzy o tej osobie" - powiedział Stawiarski. Jak podkreślił, "na tym się zasadza wiarygodność środowiska dziennikarskiego - bo bez wiarygodności zawód dziennikarza nie istnieje".

Niedawno "Gazeta Polska" opublikowała listę agentów, ułożoną przez opozycjonistkę Barbarę Niemiec, która jako pokrzywdzona dostała z IPN materiały, kto na nią donosił do SB. Na liście znalazły się dwa nazwiska krakowskich dziennikarzy. Wcześniej inny dziennikarz sam przyznał się do współpracy z SB.

W środę "Gazeta Polska" opublikowała kolejną listę "agentów SB w krakowskiej opozycji". W publikacji podano 11 nazwisk informatorów SB, uzyskanych od IPN przez znanego krakowskiego opozycjonistę Ryszarda Majdzika. Znaleźli się na niej m.in. pierwszy przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu założycielskiego NSZZ "Solidarność" w Małopolsce oraz lider regionalnego oddziału Konfederacji Polski Niepodległej. Majdzik powiedział PAP, że ujawnione przez niego nazwiska to tylko część z "ponad 60 agentów", którzy zajmowali się inwigilacją jego osoby. Publikacja sprawi, że ludzie ich wreszcie poznają. To jest już weryfikacja. Tacy ludzie nie powinni pełnić funkcji publicznych i politycznych w naszym kraju. I to o to chodzi - podkreślił Ryszard Majdzik.

Nad utworzeniem komisji Prawdy i Pojednania zastanawiają się członkowie wielkopolskiego oddziału SDP.

Przydałoby się jakieś narzędzie, które pozwoliłoby nam na weryfikowanie doniesień o współpracy dziennikarzy ze służbami specjalnym, które będą pojawiać się ze strony polityków czy samych służb - powiedział Przemysław Terlecki z wielkopolskiego oddziału SDP w Poznaniu. Podobne zdanie wyraziła prezes lubelskiego oddziału SDP Longina Blacha.

Krystyna Mokrosińska przypomniała, że Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich opowiedziało się za rozszerzeniem ustawy lustracyjnej o dziennikarzy.

Dziś lustracji z urzędu podlegają: członkowie rad nadzorczych i zarządów, dyrektorzy programów, ośrodków regionalnych i agencji Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, a także prezes, dyrektorzy biur, redaktorzy naczelni oraz kierownicy oddziałów regionalnych Polskiej Agencji Prasowej. Dziennikarze tych mediów jako tacy nie są lustrowani (chyba, że pełnią którąś z wymienionych funkcji).

Wśród lustrowanych ludzi mediów, za "kłamców lustracyjnych" Sąd Lustracyjny uznał m.in. byłego prezesa publicznego Radia Koszalin Ryszarda Zalewskiego i byłego szefa "Telegazety" TVP Czesława Berendę. Oczyszczono zaś m.in. Macieja Łętowskiego, byłego szefa programów dla zagranicy Polskiego Radia i członka Rady Nadzorczej PAP.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)