PolskaDziennikarze chcieli ostrzec, że dyrygent jest nosicielem HIV

Dziennikarze chcieli ostrzec, że dyrygent jest nosicielem HIV

"Gazeta Wyborcza" i "Super Express" uznały
swe publikacje o tym, że dyrygent Polskich Słowików jest
nosicielem HIV za jedyny, dostępny im sposób ostrzeżenia osób,
które miały z nim kontakty seksualne. Prawnik prof. Mirosław
Nesterowicz uważa, że to rola lekarzy i prokuratora.

"Nasi dziennikarze od ubiegłej środy o tym wiedzieli, rozmawiali ze wszystkimi w tej sprawie zainteresowanymi: ze szpitalem, z sanepidem, prokuraturą, policją, a ściślej - CBŚ, i wszyscy powiedzieli, że nic w tej sprawie robić nie będą, bo nie mogą" -powiedział zastępca redaktora naczelnego "GW" Piotr Stasiński.

Poznańska prokuratura zaprzecza, że powiadomiono ją o tej sprawie, a szpital utrzymuje, iż postąpił zgodnie z prawem.

Stasiński tłumaczył, że wobec tego, iż ludzie zagrożeni HIV wskutek kontaktów z byłym dyrygentem Polskich Słowików, nie mieli żadnych możliwości dowiedzenia się o niebezpieczeństwie, redakcja podjęła decyzję o publikacji. "Naszą rolą jest ostrzegać" - mówił zastępca redaktora naczelnego "SE" Tomasz Lachowicz.

Zła decyzja

Znawca prawa medycznego i cywilnego prof. Mirosław Nesterowicz z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika nie ma wątpliwości - decyzja gazet była zła i prasa nie miała żadnego prawa rozgłoszenia na cały kraj, że dyrygent jest zarażony wirusem HIV. "Gazeta stawia się w tej sytuacji ponad prawem, przy czym z wypowiedzi jej redaktorów wynika, że mieli świadomość łamania prawa. To rażące traktowanie prawa" - powiedział. Według Lachowicza, prawo jest czasami złe.

Dr Jędrzej Skrzypczak z zakładu prawa prasowego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu uważa, że dziennikarze, którzy napisali o zakażeniu dyrygenta Wojciecha K. wirusem HIV prócz naruszenia jego dóbr przede wszystkim naruszyli dobro ewentualnych poszkodowanych przez oskarżonego o pedofilię.

_ "Ujawniono nie tylko informacje, że Wojciech K. jest chory - pamiętajmy, że nie ma potwierdzenia tego faktu - ale przede wszystkim ujawniono informacje dotyczące osób, które nie ze swojej winy były uwikłane w stosunki, które mogły spowodować ryzyko zakażenia wirusem"_ - ocenia Skrzypczak. Jego zdaniem jedynym dopuszczalnym przypadkiem, w którym dziennikarz mógłby podać taką informację, jest sytuacja, w której dziennikarz cytuje wypowiedź oskarżonego K., który mówi: "Jestem zakażony wirusem HIV".

"Nic się nie da zrobić"

Zdaniem prof. Nesterowicza, błędów popełnionych w tej sprawie jest kilka. M.in. lekarz jako funkcjonariusz publiczny powinien w tej sytuacji złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - narażenia na zakażenie wirusem HIV osób mających z dyrygentem kontakty seksualne, natomiast prokurator powinien skontaktować się w tej sytuacji z ewentualnymi poszkodowanymi.

_ "Nie tłumaczy 'Gazety' to, że prokurator, z którym rozmawiał dziennikarz, powiedział, że nic się nie da zrobić. Prokuratorzy są różni, nie wszyscy znają dobrze prawo medyczne. W tej sytuacji trzeba się było zgłosić do prokuratora nadrzędnego"_ - uważa profesor.

Dodał, że dziennikarze mogli też spróbować się skontaktować z dyrektorem chóru. "Od organizowania takich spotkań jest ksiądz Nowak" - powiedział na to Lachowicz.

Na szpitalu ciąży obowiązek szczegółowego zapoznania pacjenta oraz jego najbliższych o konsekwencjach nosicielstwa przez niego wirusa zakaźnej choroby. Profesor przytoczył wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 9 maja 2002 r., w którym sąd orzekł, że zaniedbanie tego obowiązku stanowi czyn niedozwolony i zagrożony odpowiedzialnością karną.

Według prof. Nesterowicza, dziennikarze także mogli złożyć do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. "Gazeta publikuje artykuły i to jest jej główna misja. Dziennikarz 'Gazety' rozmawiał Z prokuratorem i policją i dowiedział się od tych wszystkich organów, że one nie są w stanie nic zrobić. No więc 'Gazecie' nie pozostało nic innego zrobić, niż to, co zrobiła" - odpowiada Stasiński.

Według niego, w tym przypadku zachodzi ryzyko, że dyrygent umrze i jeśli nie byłoby publikacji, jego ofiary mogły nigdy się nie dowiedzieć, że mogą być zakażone wirusem, a dzięki tej publikacji zostały ostrzeżone.

Według ks. Nowaka, każdy dorosły człowiek powinien mieć świadomość, że kontakty seksualne niosą ze sobą ryzyko zakażenia HIV. Jego zdaniem, media przy okazji publikowania materiałów o podejrzeniu, a następnie oskarżeniu dyrygenta o molestowanie seksualne, powinny zasugerować, by ofiary zrobiły sobie testy w kierunku obecności HIV.

Prof. Nesterowicz zaznaczył, że nie wiadomo i nie będzie nigdy wiadomo, czy dyrygent jest zarażony. Stasiński mówi, że dziennikarze dokładnie sprawdzili tę informację.

Obie redakcje uważają, że wybrały wyższe dobro. Podkreślają, że rozważyły możliwość nieprzychylnych reakcji społecznych w stosunku do chórzystów.

Według prof. Nesterowicza z roszczeniem przeciw redakcjom może wystąpić zarówno dyrygent i jego najbliżsi, jak i chórzyści. Podobnego zdania jest dr Skrzypczak.

Negatywnie o publikacjach wypowiedzieli się też rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll oraz etyk prof. Zbigniew Szawarski z Uniwersytetu Warszawskiego.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)