Dziennikarz stracił oko przez błąd policjanta
Błąd policjanta był przyczyną postrzelenia fotoreportera "Naszego Dziennika" - stwierdził biegły, powołany przez sąd. Pięć lat temu Robert Sobkowicz stracił oko podczas starć manifestantów z radomskiego Łucznika z policją.
Biegły sądowy Jerzy Kasprzak ocenił, że jeden z policjantów strzelił prosto w fotoreportera. Tym samym wykluczył, że mógł to być przypadkowy rykoszet. Tak twierdzą zresztą policjanci. "Przeraża mnie fakt - przyznał biegły - że trzech na czterech funkcjonariuszy podało nieprawidłowe zasady strzelania". Biegły zastrzegł, że policjant nie chciał strzelić do fotoreportera. Określił postępowanie strzelających jako nieostrożne i nieodpowiedzialne.
Dziennikarz domaga się od sądu, by państwo wypłaciło mu odszkodowanie 250 tysięcy złotych i przyznało dożywotnią rentę. "Otrzymałem odszkodowanie z ZUSu, a później przez rok rentę, którą mi zabrano i teraz nie otrzymuję żadnych pieniędzy od państwa" - powiedział dziennikarz. Przypomniał o obietnicy premiera Jerzego Buzka, który zapewnił publicznie, że poszkodowany otrzyma rentę uzupełniającą rentę ZUS-owską. "Niestety zakończyło się to na obietnicy" - powiedział Robert Sobkowicz.
Proces toczy się już dwa i pół roku. Następna rozprawa odbędzie się w czerwcu.