Dziennikarz skazany za pomówienie trafił do aresztu
Redaktor naczelny tygodnika "Wieści
Polickie" Andrzej Marek, skazany na karę trzech miesięcy więzienia
za pomówienie urzędnika, trafił przed godziną 14.00
do szczecińskiego aresztu śledczego i będzie musiał odbyć
zasądzoną karę. Resort sprawiedliwości odmówił bowiem wszczęcia
postępowania ułaskawienia wobec niego - poinformował asystent ministra
sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, Paweł Wilkoszewski.
16.01.2006 | aktual.: 16.01.2006 18:39
Z wnioskiem o wszczęcie procedury ułaskawienia zwrócił się w grudniu ub.r. do prokuratora generalnego pełnomocnik Marka mecenas Bartłomiej Sochański.
Wilkoszewski powiedział, że decyzję o odmowie wszczęcia postępowania ułaskawienia podjęła zastępca prokuratora generalnego Irena Okrągła. Podejmując ją powołała się na fakt, iż "nie zaistniały żadne nowe okoliczności uzasadniające wszczęcie po raz kolejny takiego postępowania". Poza tym - jak dodał Wilkoszewski - sądy pierwszej i drugiej instancji wydały negatywne opinie w tej sprawie i dlatego w tym momencie wszczęcie takiego postępowania byłoby niezasadne. Decyzja resortu oznacza, że wniosek w sprawie ułaskawienia Marka nie zostanie przesłany do kancelarii prezydenta RP.
Przed rokiem prokurator generalny wstrzymał wykonanie kary wobec Marka do czasu zakończenia procedury ułaskawienia przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie skorzystał jednak wtedy z prawa łaski.
W poniedziałek przed wejściem do aresztu Andrzej Marek po raz kolejny powiedział dziennikarzom, że nie czuje się winny, bo napisał prawdę. Zadeklarował, że zrobiłby to po raz drugi. Podkreślił, że wszystkie zarzuty, które stawiał urzędnikowi w swoim artykule, zostały później potwierdzone przez gminną komisję rewizyjną.
Marek powiedział, że robił to, co do niego należało, czyli krytykował patologie. Czuję się dziś jak ktoś, kto w dalszym ciągu musi walczyć, musi walczyć o to w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, by zweryfikował ten wyrok i żebym został w końcu uniewinniony - podkreślił.
Pomówiony przez Marka urzędnik Piotr Misiło powiedział, że ma "szalenie ambiwalentne odczucia". Na pewno żadnej satysfakcji nie odczuwam. Nie po to był ten proces, żeby człowiek szedł siedzieć do więzienia. Chodziło o to, by pokazać, że kłamie - wyjaśnił.
Dodał, że być może sprawa Marka zaowocuje tym, że w przyszłości "ktoś zastanowi się najpierw dwa razy, zanim postąpi podobnie". Jeśli ktokolwiek widział akta tej sprawy, nie ma cienia wątpliwości, że Marek kierował się niskimi pobudkami i kłamał w haniebny sposób- zaznaczył.
Przed aresztem zebrali się działacze Młodych Demokratów, którzy skandowali: "Wolność prasy. Łukaszenka!"
W 2001 roku Marek zamieścił w swojej gazecie "Wieści Polickie" artykuł "Promocja kombinatorstwa", w którym oskarżył miejscowego urzędnika Piotra Misiłę o nadużycie stanowiska. Napisał m.in., że Misiło - naczelnik wydziału promocji Urzędu Gminy w Policach - prowadzi prywatną agencję reklamową. Krytycznie opisał też promocyjną działalność naczelnika sugerując, że promuje on głównie własną osobę. Urzędnik wytoczył dziennikarzowi proces.
W listopadzie 2002 roku Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał autora artykułu na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu, pod warunkiem publicznych przeprosin urzędnika. Rok później sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Marek odmówił przeprosin, argumentując, że wszystko, co napisał, jest prawdą. 6 lutego 2004 r. sąd rejonowy zarządził wykonanie kary. Marek stawił się w areszcie 23 marca, nie przekroczył jednak jego bramy, bo okazało się, że sąd uwzględnił wniosek obrony i na sześć miesięcy odroczył wykonanie kary ze względu na stan zdrowia żony Marka, która była w ciąży.
O wstrzymanie kary wniósł potem do Sądu Najwyższego w Warszawie ówczesny rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll. SN nie uwzględnił wniosku RPO, nie dopatrując się ku temu podstaw prawnych. Prof. Zoll domagał się później od SN uchylenia wyroku Wobec Marka w drodze kasacji.
SN na posiedzeniu w czerwcu ub.r. ostatecznie jednak uznał Marka za winnego pomówienia i oddalił kasację. W ocenie sądu nie było wątpliwości, że Marek zniesławił urzędnika, formułując nierzetelne zarzuty.
W obronę dziennikarza zaangażowali się jego koledzy po fachu, organizując protest przeciw łamaniu wolności słowa. Demonstracyjnie dawali zamykać się w ustawionej przed Sejmem klatce dla zwierząt. O ułaskawienie Marka apelowały też Izba Wydawców Prasy i Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, międzynarodowa organizacja broniąca wolności prasy "Reporterzy bez Granic" i Międzynarodowy Instytut Prasy (IPI) w Wiedniu.
Zastępca dyrektora szczecińskiego aresztu mjr Tadeusz Kozak pytany, jak długo Marek będzie przebywał w areszcie, powiedział, że będzie to na pewno kilka najbliższych dni, ale nie dłużej niż dwa tygodnie. Potem ma zostać przewieziony do zakładu karnego. Najpierw jednak musi stanąć na komisji penitencjarnej, która skieruje go do konkretnego typu zakładu karnego - dodał.
Na pytanie, w jakiej celi będzie osadzony dziennikarz, Kozak odpowiedział, że będzie to najprawdopodobniej cela wieloosobowa. Areszt jest przeludniony i nie możemy sobie pozwolić na osadzenie w jednoosobowej celi - dodał.