Dziennikarze ujawnili nowe fakty w sprawie śmierci Olofa Palmego
Zabójstwo szwedzkiego premiera, które wstrząsnęło Europą w 1986 roku, przez lata było polityczną i kryminalną zagadką. I choć śledztwo zostało zamknięte w 2020 roku, sprawa nadal nurtuje szwedzką opinię publiczną i prowokuje do poszukiwania wyjaśnień.
26.12.2021 05:12
W czerwcu 2020 roku prokuratorzy w Szwecji ogłosili, że ostatecznie zamykają sprawę zabójstwa premiera Olofa Palmego. Po 34 latach morderstwa przedstawione zostały przypuszczenia, kto mógł dokonać zbrodni, jednak nie znalazły się niezbite dowody na winę wskazanego mężczyzny. Nic więcej nie można było zrobić, bo podejrzany nie żył od 20 lat - w 2000 roku popełnił samobójstwo.
Zabójstwo premiera Olofa Palmego nadal, po wielu latach od tamtego wydarzenia, które wstrząsnęło Szwecją, ma duży wpływ na świadomość Szwedów. Olof Palme był jednym z nich, politykiem, który bratał się z ludźmi, mieszkał obok, chodził, jak oni, po ulicach miasta, bywał w kinach i w restauracjach, a jego numer telefonu znaleźć można było w książce telefonicznej.
To, że tego otwartego, ciepłego i dobrego człowieka spotkała śmierć z rąk zamachowca, który zastrzelił go, wykorzystując styl życia premiera, bardzo bolało szwedzkie społeczeństwo. Postrzelono go w plecy na głównej alei Sztokholmu, Sveavägen, gdy wraz ze swoją żoną Lisbet wracał z kina, a wcześniej puścił ochroniarzy do domu.
Świadkami śmierci 59-letniego wówczas Palmego były dziesiątki mieszkańców miasta. Nic więc dziwnego, że do dziś sprawa budzi emocje w umysłach kolejnych generacji.
Mnożyły się teorie spiskowe i spekulacje. Najbardziej prawdopodobną wersję, według policji, przedstawił w 2018 roku, po długim dochodzeniu, dziennikarz Thomas Petterson. Wskazał, że za zabójstwem Palmego mógł stać Stig Engstrom, który zawodowo pracował jako agent ubezpieczeniowy, był członkiem klubu strzeleckiego i posiadał pozwolenie na broń. Miał też z nią doświadczenie z czasów, gdy służył w wojsku. Okazało się również, że w sąsiedztwie był znany ze swojej niechęci do premiera i jego lewicowych poglądów. Nie żył jednak od 2000 roku. Policja ogłosiła więc dwa lata po dziennikarskich ustaleniach, że zamyka śledztwo.
Platforma Netflix, kierując się wątkiem wskazanym przez śledczych, nakręciła serial o zbrodniarzu, który uniknął kary. Udawał na dodatek pomocnego ratownika, który pospieszył rannemu z pomocą.
Dziennikarskie śledztwo w Szwecji. To "Inżynier"
Teraz do zbrodni i kwestii poszukiwania winnego powrócili dziennikarze śledczy ze szwedzkiej gazety "Svenska Dagebladett". "SvD" zbadała nową informację dotyczącą morderstwa Olofa Palmego. "Idąc za wskazówką dwóch osób prywatnych, udało się zidentyfikować mężczyznę, który w 1986 roku przyznał się do morderstwa w liście, który zawierał również dwie puste łuski" - napisała gazeta.
Policja w 1986 roku otrzymywała wiele anonimowych listów. W części z nich ktoś przyznawał się do popełnienia zbrodni. Nie wszystkie tropy policja zdołała sprawdzić.
"Ale policja nigdy nie znalazła autora anonimowych listów. SvD spotkała mężczyznę, który posiadał rewolwer magnum i groził zabiciem kilku szwedzkich władz. Teraz byli śledczy, pracujący nad sprawą śmierci Olofa Palmego, domagają się przesłuchania go" - ujawniła gazeta, opisując spotkanie dziennikarzy oko w oko z ewentualnym podejrzanym.
Człowiek, który napisał list w 1986 roku z przyznaniem się do winy, jak wyznał dziennikarzom, miał broń, fascynował się strzelaniem, rywalizował w celności i uchodził za "sokole oko". Na spotkanie przyniósł żółtą torbę, pełną wycinków z gazet i zapisków - nie ma wątpliwości, że żył tą sprawą.
Nie pozwolił pokazać swojej twarzy, jednak miał się przyznać do czynu. "Śledczy nigdy nie odkryli tożsamości człowieka, który sam siebie nazywa 'Inżynierem'. Kilku byłych śledczych, którzy pracowali nad sprawą, uważa, że należy dalej badać ślady mężczyzny" - doniosła szwedzka gazeta.