Dzień z życia błazna, jego męża i ich syna
Oto nadworny gej Szwecji Jonas Gardell, jego mąż Mark. Mają też syna Amosa. Jedzą kaszkę na śniadanie, wygłupiają się, robią miny. Badania pokazują, że statystyczny Szwed najbardziej chciałby mieć właśnie tę rodzinę za sąsiadów, zaraz po rodzinie królewskiej.
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 07:09
Statystyczny Szwed nie miałby jednak łatwego życia z rodziną Gardellów. Bo statystyczny Szwed jest normalny, a oto co Jonas Gardell - pisarz, teolog, komik estradowy - myśli o tej przypadłości: - Normalność jest zboczeniem.
Teza trudna do obrony? Nie dla tak wybitnego błazna. - Normalny Szwed ma jedno koma dwa dziecka. Czy to nie zboczone? A jak wyjaśnić, że w ogóle ma dziecko, skoro tygodniowo odbywa zero koma osiem stosunku seksualnego? Dziecka nie zrobisz bez przynajmniej jednego stosunku.
Jonasowi dziecko zrobiła kumpela, znał ją jeszcze z miasteczka Enebyberg nieopodal Sztokholmu, gdzie dorastał. Teraz nazywa ją "kobietą, z którą mam dziecko". Wyszło wyśmienicie: trzyletni Amos to blond aniołek o głębokim spojrzeniu błękitnych oczu. Ustalili, że będą mieć dziecko, gdy mieli po 14 lat. Oboje już wiedzieli, że nie są heteroseksualni. Teraz Amos spędza na przemian jeden tydzień w mieszkaniu tatusiów, a drugi - u mam. A wywód Jonasa zmierza do jednego: - Normalność nie istnieje. Pozwól mi spojrzeć na siebie z bliska, a natychmiast znajdę w tobie jakiś odchył od normalności. Czy jesteś gejem, czy nie.
Poranek
Godzina 7.00. Jonas wstaje. Jasno. Majowe słońce wpłynęło nad Sztokholm wieki temu. Mark i Amos będą jeszcze spać przez godzinę. Cisza. Inaczej wygląda poranek w normalnej szwedzkiej rodzinie. W powieści Jonas opisał go tak:
Bengt krzyczy, że jedyne, czego pragnie, to w spokoju poczytać gazetę. Ritva krzyczy, że jeśli chodzi o nią, to może robić, co mu się podoba, byleby schował w kalesony swe ohydne owłosione jaja. Bengt krzyczy, że Ritvie chyba odbiło. Ritva krzyczy: Co ty powiesz! Co takiego! I tak dalej. Są razem ze względu na dzieci. Dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa, które mogą zapewnić im tylko oboje rodzice.
Czytelnicy w 26 krajach, w których powieść była wydana, myślą, że to książka autobiograficzna. Że jej główny bohater Juha to sam Jonas (- Juha jest tchórzem, dlatego czytelnik tak szybko się z nim identyfikuje - mówi Jonas). A Bengt i Ritva mają być emanacją rodziców Jonasa. Ale ten mówi tak: - Gdy piszę, nie oddzielam w umyśle wspomnień od fantazji.
Długo nie wiedział, skąd się wziął gwałt na dziecku w jego powieści. Sam był zgwałcony, gdy miał 14 lat, ale nie o tym gwałcie pisał. Dopiero niedawno, na spotkaniu klasy po 25 latach, ktoś mu powiedział, że ojciec gwałcił jego koleżankę. Ta zbrodnia tkwiła w zbiorowej podświadomości klasy Jonasa, aż wypłynęła w jego powieści. Gdyby opisał swe prawdziwe dzieciństwo, nikt by mu nie uwierzył. Że uciekał z domu, że ćpał, że podpadł mafii narkotykowej. I wszystkim innym gangom w okolicy, które nienawidziły pedałów. Malował powieki siedmioma kolorami, a wargi dwoma (inaczej górną, inaczej dolną), aby być jeszcze bardziej doskonałym obiektem nienawiści. W wieku 14 lat był sztokholmską prostytutką. Jego książki są tragiczne, ale nie tak jak jego życie.
Późny poranek
Jonas wsiada na rower i godzinę jeździ po artystycznej części dzielnicy Södermalm, ale nie dalej. Tu co drugi przechodzień jest osobą znaną, Jonas nie musi zakładać okularów przeciwsłonecznych, nie wzbudza sensacji.
Wraca z roweru, budzi męża i syna. Amos musi mieć godzinę rozruchu w domu, zanim zawiezie go rowerem do przedszkola. Amos biega jak szalony po gigantycznym dwupoziomowym mieszkaniu, przez wielkie korytarze, wśród grafik nagich mężczyzn i chłopców. Siada, płacze, za nic nie założy skarpetki.
Mark zanosi go do łazienki, razem myją zęby: duży facet i mały facet, który zaraz z dumą naciągnie na głowę niebieską wełnianą czapkę. Myśli, że to czapka policjanta. Mark pije rano herbatę, Jonas kawę. Wieczorem razem piją czerwone wino. Obaj gotują, ale nigdy razem. Jonas: - W kuchni jestem nazistą. Amos wie, że tatę Jonasa łatwo rozzłościć, ale szybko mu złość przejdzie. A tata Mark jest bardzo łagodny, ale jak się obrazi na Jonasa, to na kilka dni. Amos ma trzy lata i nie rozumie słów "ojciec biologiczny", ale czuje, że to Jonas jest głównym tatą. Kiedy mówi "tata" i nie dodaje imienia, to wiadomo - chodzi o Jonasa.
Praca
Skansen na wyspie DjurgUrden, Sztokholm. Tu w święta narodowe przemawiają politycy, a pod samo niebo wędrują na masztach błękitno-żółte flagi. To święte miejsce szwedzkiej państwowości - tutejszy plac defilad z grobem nieznanego żołnierza. W tym miejscu w roku 2004 komik Jonas Gardell daje występ dla 30 tysięcy Szwedów, głównie w średnim wieku. Wybiega na scenę, krzyczy: - To znowu ja, wasz ulubiony tatuś małego chłopczyka!
Tłum w średnim wieku przyjmuje to z aplauzem.
- Nie macie pojęcia, jak bardzo uwielbiam podrywać innych tatusiów na placu zabaw! Tłum w średnim wieku szaleje z radości. A jeszcze w latach 80. publiczność w klubach rzucała w niego petami. Jonas schodzi do publiczności, w usta całuje kobietę z pierwszego rzędu. Błazen to zbiorowy psychoterapeuta. Pokazuje publice, że jest inny, ale wciąż jest w porządku. Wtedy publika bardziej akceptuje swoją inność. Ale błazen zawsze żyje w strachu. Na pozyskanie publiczności ma się około 30 sekund. W każdej chwili jest się albo wybranym, albo niewybranym.
Błazen pracuje ciężko.
Ćwiczę miny, wkuwam spontaniczność.
- Gej jest jak kobieta: aby zdobyć uznanie, wszystko musi robić dwa razy lepiej niż mężczyzna. Jestem o wiele bardziej komikiem niż homoseksualistą - mówi Jonas.
Na szwedzkim finale konkursu piosenki Eurowizji cztery lata temu wystąpili obaj jako prowadzący - Jonas w białym smokingu, wyższy o głowę Mark w białej sukni. Ślubnej. Zabrzmiał marsz Mendelssohna. A uroczysty głos z playbacku powiedział: - Czy wy, publiczność, bierzecie sobie tę parę za męża i żonę?
Sala zahuczała: - Bierzemy!
To był ich trzeci ślub.
Pierwszy wzięli w 1988 roku. Nielegalnie. Przyszło 150 osób - rodzina i znajomi. Drugi, gdy tylko prawo zezwoliło na małżeństwa gejów. - To był 1993, 1994 albo 1995 - wspomina Jonas. - Nie pamiętam, to chyba nie było najważniejsze wydarzenie w moim życiu. Za każdym razem, gdy szwedzki parlament wprowadza jakieś prawo dotyczące gejów (na przykład prawo do adopcji), posłowie powołują się na Jonasa i Marka: taka miła, kulturalna para. Ale Jonas i tak ma ich gdzieś: - Nie muszę pytać nikogo o zgodę. Na nic. Z trzech ślubów Jonasa z Markiem nic by nie było, gdyby 20 lat temu nie spotkali się w łaźni miejskiej. Mark Levengood: - Jonas podszedł do mnie, żeby pożyczyć gazetę. Nie chciał powiedzieć, gdzie pracuje. Myślałem, że jest męską prostytutką.
Środek dnia
Godzina 14.30. Jonas jedzie rowerem pod przedszkole odebrać Amosa. W tygodnie, kiedy Amos mieszka z nim i Markiem, Jonas nie pracuje. Nie chce przegapić ani dnia z dzieciństwa swojego syna.
- To dziecko ma więcej uwagi i miłości niż jakiekolwiek znane mi dziecko pary heteroseksualnej. Wszystkie badania pokazują, że dzieci wychowane przez pary gejowskie radzą sobie w życiu lepiej. Więc niech mi nikt nie mówi, że dorastanie z matką i ojcem jest wartością samą w sobie. Czy dziewczynka zgwałcona przez ojca powinna się cieszyć: jak cudownie, teraz nie ma wątpliwości, mój tatuś jest heteroseksualny!? - mówi Jonas radosnym głosem małej dziewczynki.
A potem już swoim: - Co ma wspólnego seks z prokreacją? Dokładnie nic. Jeśli akurat jakiś teatr przygotowuje przedstawienie Jonasa, próby zamierają na tydzień przeznaczony dla dziecka. Życie dziesiątków ludzi w stolicy Szwecji toczy się w rytmie wyznaczonym przez Amosa. Ale on o tym nie wie. Daje się wsadzić na dziecięce siedzenie przy rowerze taty, jadą na plac zabaw. Tam Amos pedałuje na swoim ulubionym żelaznym wehikule. Płacze, gdy usiądą na nim inne dzieci. W domu nie ma wcale aż tylu zabawek. A ubranka dziedziczy zwykle po dzieciach znajomych jego dwóch mam i tatusiów. Jonas patrzy, jak Amos radzi sobie na placu, gdy trzeba podbiega, pomaga. Najpierw da mu jabłko, potem loda. Prowadzi uprzejmą konwersację z mamami. Nie podrywa tatusiów.
Teologia
W oknach Sztokholmu nie ma firanek. Etyka protestancka nakazuje pokazać światu: nie mamy nic do ukrycia. Jonas czasami patrzy w nagie okna, ale tylko wtedy, gdy nikogo za nimi nie ma. Ludzi nie podgląda - w nim też tkwią prawa religii. Jest baptystą. - Dostałem łaskę od dobrego Pana - mówi. - Dzięki niej umiem kochać i jestem kochany. Jego książkę ,O Bogu" omawiają w Szwecji nawet studenci teologii. Jego koncepcja Stwórcy jest taka: jest on miłującą dobrocią i karzącą surowością jednocześnie. Czy Bóg jest schizofrenikiem? Nie. Bóg jest niepojęty.
Wrogiem teologicznym Jonasa Gardella był Jan Paweł II. - Cała teologia tego papieża sprowadzała się do tego, że nie wolno zakładać gumy na fiuta - mówi Jonas i patrzy na mnie uważnie, żeby sprawdzić, czy się oburzam. - Jan Paweł II obrażał Boga małostkowością swojego myślenia.
Kiedyś Jonas napisał powieść o aktorach gejach grających w sztuce, w której Jezus i Judasz Iskariota są kochankami. Jeszcze dawniej, w latach 80., z czystej żądzy prowokowania powiedział, że Bóg jest czarną lesbijką. To był żart, ale do dzisiaj gdziekolwiek pojedzie, dziennikarze pytają go, dlaczego tak widzi Stwórcę. Czy Bóg może stworzyć kamień tak duży, że sam nie zdoła go udźwignąć?
Wieczór
Godzina 20.00. Majowe sztokholmskie słońce uparcie nie chce zniknąć z nieba. Do ósmej Amos może jeszcze hasać po mieszkaniu. Potem mycie i do łóżka. Wtedy Jonas i Mark siadają na wielkim tarasie. Ósme piętro, jeden z najlepszych widoków w mieście. W ich kamienicy na granitowej skale nad miastem mieszkała kiedyś Greta Garbo. Jonas po raz pierwszy wpuścił do mieszkania dziennikarzy. Dlaczego nas? Bo artykuł o jego rodzinie opublikowany w tak egzotycznym kraju jak Polska nie naruszy jej prywatności. Ale nie zgadza się na robienie zdjęć Amosowi.
- Kto by pomyślał, że życie tak dobrze się ułoży? Obu nam było ciężko - mówi Mark, który dzieciństwo spędził w Finlandii. - Na pierwszej paradzie gejów w Helsinkach w 1980 było nas ośmiu. Nikt z przechodniów nie rozumiał, o co nam chodzi.
Na początku lat 90., gdy Mark zaczynał karierę telewizyjnej gwiazdy, pomagało mu, że jest gejem. Był rozpoznawalny. Teraz w Szwecji nikt już nie patrzy na ludzi poprzez ich preferencje seksualne. Wszyscy wiedzą, że Mark jest gejem, ale i tak jest trzeci na liście mężczyzn, za których chciałyby wyjść Szwedki.
Prawo w Szwecji stawało się dla nich coraz lepsze. Mogli adoptować dziecko, ale kiedy Jonas powiedział, że chce mieć swoje, z dawną kumpelą, Mark poparł ten pomysł natychmiast. Dlaczego? Wyjaśnia krótko: - Bo go kocham.
Polska
Jonas ma setki zaproszeń z różnych krajów. Jedzie w dwa, góra trzy miejsca rocznie. Wybiera kraj, do którego nigdy nie pojechałby jako turysta - w tym roku Rumunię i Polskę.
Przyjedzie 30 maja, weźmie udział w konferencji prasowej, obok Izabeli Jarugi-Nowackiej wystąpi na seminarium "Szwecja - tak dla praw człowieka. Homorodzina", będzie promował "Dojrzewanie błazna". Ale sam nie interesuje się programem pobytu w Polsce. Byle hotele były pięciogwiazdkowe. Dużo się zmienił, odkąd sprzedawał swoje ciało na ulicy. Przywykł do luksusu. - Nie mam już tyle odwagi co kiedyś - przyznaje.
Ma 41 lat, śpi teraz za mocno i za dobrze. Śpi pewnie jak statystyczny mieszkaniec bardzo drogiego apartamentu w Sztokholmie. Inaczej niż wtedy, gdy miał 19 lat i pewnej nocy odkrył, że jest miłość. Mężczyzna, którego pokochał, miał 23 lata. Wydawał mu się stary. Obudził się w jego mieszkaniu, podszedł do okna. - Wszystko było białe i czyste.
Tej nocy spadł pierwszy śnieg. Nie budził mężczyzny, wyszedł. Puste skrzyżowanie. Nie wiedział, gdzie jest. Przez sekundę wszystkie drogi świata były dla niego otwarte - białe i dziewicze. Ruszył pierwszą z brzegu. To było jak przeżycie religijne - był odmieniony. Po festiwalu kultury w Göteborgu, gdy miał 25 lat, doznał przemiany po raz drugi. Rozśmieszył wtedy do łez 700 ludzi zwykłym czytaniem fragmentów swojej książki. I odkrył, że jest błaznem. W noc po tym występie na twardym materacu w mieszkaniu swojego kumpla nie zasnął w ogóle.
Marcin Fabjański
Kursywą wyróżniono fragmenty książki Jonasa Gardella "Dojrzewanie błazna", przekład Iwona Jędrzejewska; Jacek Santorski & Co, Warszawa 2005.