SpołeczeństwoDzień św. Jurija Gagarina

Dzień św. Jurija Gagarina

Dzień Kosmonautyki, Dzień Wiedzy czy Dzień Biochemika? A może Wielkanoc lub Boże Narodzenie? Jest też chiński Nowy Rok… Do wyboru, do koloru.

20.05.2004 | aktual.: 20.05.2004 07:57

Na początku lat osiemdziesiątych w jednej z radzieckich szkół podstawowych nauczycielka zwraca się do klasy: „Jakie święto będziemy obchodzić w przyszłym tygodniu?”. Intonacja pytania retorycznego i podniecenie w głosie. Jedna z uczennic bez cienia wątpliwości: „Wielkanoc!”. Nauczycielka, karykaturalnie udając zdumienie i oburzenie: „Jaka tam »Wielkanoc«?! Przecież Dzień Kosmonautyki!”.

Prazdnik ten, obchodzony 12 kwietnia, miał upamiętniać pierwszy lot kosmiczny Jurija Gagarina. Samo rosyjskie słowo prazdnik neguje religijny charakter słowa „święto” – prazdny to bezczynny, niepracujący. W tamtym roku 12 kwietnia przypadł na Wielki Tydzień. Nauczycielka na pewno już nie raz myślała o tym, gdzie by kupić tańsze jajka, jaką farbką je ozdobić i ile kuliciej upiec, żeby wystarczyło na obdarowanie całej rodziny. Ale w klasie czuje się zobowiązana do wyrażenia stosownych emocji, do zachowania się w sposób pedagogiczny, kształcący i kształtujący.

Uczennica trochę speszona, zarumieniona. Ale w wieku 7–8 lat trudno przejmować się uwagami nauczycielki zbyt długo. Chociaż… właśnie została pouczona o konieczności posiadania podwójnej świadomości, dzielenia świata na domowy i oficjalny. Niezależny obserwator, gdyby taki się znalazł, zauważyłby zaś, że dyskurs oficjalny ciągle nie potrafi pokonać domowego, ciągle jest słabiej zakorzeniony w codziennych praktykach.

Spotkanie dyskursów, które reprezentują i tworzą świat oficjalny i świat domowy, jest areną konfliktu. W tym małym szkolnym zajściu linie konfliktu przebiegają jednak nie tylko między dyskursem domowym a oficjalnym. Batalie toczą się między dyskursem religijnym, który głęboko zakorzenił się w codziennych praktykach ludzi i stał się ich chlebem powszednim, a oficjalnym, radzieckim dyskursem laickim, który deklaratywnie odrzuca religijność, ale co chwila odwołuje się do sacrum, żeby wzmocnić perswazję.

Siła i przemoc są niewystarczającymi narzędziami władzy, nawet w najbardziej morderczych systemach – już dawno to odkrył Foucault. Czym, jak nie potrzebą tworzenia nowego sacrum, wytłumaczyć można obchodzenie w Związku Radzieckim Dnia Kosmonautyki, Dnia Wiedzy czy też Dnia Biochemika? Jak inaczej wytłumaczyć budowanie mauzoleum Lenina i niezliczonych pomników Wodza, wprowadzanie zmian w kalendarzu, w nazwach miast i ulic? Albo założenie szpitala w budynku muzułmańskiego seminarium w Samarkandzie, fabryki mleczarskiej w petersburskiej cerkwi, albo basenu w katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie? I z jakiego innego powodu radzieckie dzieci musiały czytać hagiografie i czcić świeckich świętych i męczenników (wymyślonych i rzeczywistych), takich jak Pawka Korczagin, Stachanow, Zoja Kosmodiemjanskaja czy Sztirlic?

Związek Radziecki nie był, oczywiście, pierwszym ani jedynym państwem, które próbowało wykorzystać potencjał sacrum do utwierdzenia swojej władzy. Po rewolucji francuskiej, jak pisze Ewa Bieńkowska, stworzono więcej świąt niż w jakimkolwiek kalendarzu religijnym. Istniała nawet świątynia Istoty Najwyższej i cały rytuał oddawania jej czci.

Wszystkie te praktyki, radzieckie bądź rewolucyjne, były nakierowane na stworzeniu specyficznego światopoglądu, w którym choć nie mogło być Boga, były niewątpliwie większe i pomniejsze bóstwa i bożyszcza. Były sakralne miejsca, męczennictwo, były święta. Bez sacrum nie dałoby się sprawować rządu dusz.

Zarządzanie świętami należy do sfery polityki symbolicznej i jest związane z narzuceniem albo podtrzymaniem pewnego kształtu wspólnoty i wartości. W takich kategoriach rozpatrują świeckie święta przedstawiciele antropologii politycznej, tacy jak Christel Lane czy Jan Kubik. W Związku Radzieckim dyskurs oficjalny i dyskurs religijny (także w postaci domowej) toczyły uporczywą walkę o to, czyje wartości będą przyjęte za na-turalne. Stare święta podtrzymywała tradycja, nowe – władza i przemoc.

Huczne obchody Nowego Roku miały wyprzeć święto Bożego Narodzenia. Trochę to się udało, zwłaszcza dlatego, że Boże Narodzenie często przypadało na dzień roboczy. Wielkanoc zaś utrzymywała swoją pozycję, m.in. dzięki kulinarnej atrakcyjności, ale również dzięki temu, że zawsze jest to niedziela. Ani święto kosmonautyki, ani urodziny Lenina (22 kwietnia) i subbotnik, urządzany przy ich okazji, nie były w stanie odwrócić uwagi od święta Wielkanocy, które obchodzić skłonni byli nawet ateiści. Dyskurs domowy dawał świętom religijnym schronienie, choć niekiedy je zniekształcał. Świat codzienny stawał się sferą sacrum – w opozycji do zeświecczonego świata oficjalnego. Dzięki tym nieco przemieszanym registrom sacrum i profanum święta religijne przetrwały w ukryciu. Po upadku Związku Radzieckiego zrobiono z nich święta oficjalne, przywrócono im wysoki status w hierarchii świąt. Religij-ne święta wróciły do kręgu dyskursu oficjalnego.

Ale to nie od razu ukoiło głód świętowania, który ludzie odczuwali na początku lat dziewięćdziesiątych. Zaczęto obchodzić święta nie tylko tej religii, którą się wyznaje, ale również innych, egzotycznych, mistycznych. Bardzo popularny zrobił się na przykład chiński Nowy Rok. Choć niewielu pamięta, na jaki dzień akurat przypada, to podczas świętowania w Europie 1 stycznia wszyscy wiedzą, czy nadchodzi rok niebieskiej małpy, czy też czerwonego zająca i co dobrze na siebie założyć, żeby mieć szczęście.

W byłych republikach koniec reżimu sowieckiego sprawił, że święta zaczęły mocno się różnicować. Czasami był to powrót do tradycyjnego dla danego narodu kalendarza religijnego, jak na katolickiej Litwie, czasami było to tworzenie tradycji na nowo. Na przykład w Kazachstanie i Kirgizji obchodzone są święta muzułmańskie i prawosławne. Wszystkie te dni są wolne od pracy. Państwo na takim układzie trochę traci, ale jego mieszkańcy nie narzekają. Zwłaszcza że oprócz religijnych świąt dniami wolnymi są także niektóre święta radzieckie – 8 marca czy 1 maja nikt nie chodzi do pracy. Czy to oznacza, że radzieckie „sacrum” też przetrwa w ukryciu? Że zdążyło zakorzenić się w praktykach codziennych i dzięki nim oraz dzięki inercji instytucjonalnej będzie obecne w dyskursie domowym jeszcze długie lata?

Anna Horolets

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)